Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

zet48

Zamieszcza historie od: 7 lutego 2016 - 23:01
Ostatnio: 28 sierpnia 2019 - 22:12
  • Historii na głównej: 16 z 16
  • Punktów za historie: 4771
  • Komentarzy: 36
  • Punktów za komentarze: 345
 

#85134

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem fotografem, prócz sesji indywidualnych czasem wykonuję też małe zlecenia na chrzty. I własnie o takiej imprezie będzie krótka historia.

Klienci zamawiający zdjęcia byli spoko, cała uroczystość, kościół i sala również - ujęcia wyszły doskonale. Wkurzyła mnie rodzina klientów.
Staram się na takich uroczystościach zrobić zdjęcia wszystkim gościom. Tak by była pamiątka dla każdego. Jak w kościele mogą nastąpić z tym problemy to na sali problemów nie ma. Tu wykonałem zdjęcia wszystkim gościom.

Już dwa dni po uroczystości siostra klientki wyskoczyła z telefonem do mnie pytając kiedy będą zdjęcia. Odpowiedziałem grzecznie, że to musi potrwać, bo jeszcze do tych zdjęć nie usiadłem, a sama obróbka też potrwa i dodałem, że i tak zdjęć nie mogę jej wysłać bo nie z nią podpisywałem umowę.

Zrozumiała, ale nie na długo, następnego dnia "nawrzucała" mi wysyłając dwa SMS-y pisząc w nich, że ona jest na tych zdjęciach i mam obowiązek jej wysłać kopie. Odpowiedziałem, że nie ma takiego obowiązku i zdjęcia otrzyma od swojej siostry później.

Był spokój do czasu przekazania zdjęć zamawiającym. Dzień później telefonowały do mnie zarówno wspomniana wcześniej siostra klientki jak i jedna z babć ochrzczonej. Obu paniom ponownie tłumaczyłem, że nie z nimi podpisywałem umowę na wykonanie zdjęć i nie wyślę im zdjęć. Po zdjęcia muszą zgłosić się do rodziców dziecka czyli formalnie do zamawiających usługę.

Babcia powiedziała, że ciężko jej będzie czekać aż oni ją odwiedzą, ale zrozumiała. Natomiast siostra klientki już miła nie była, zażądała wydania kopii zdjęć, bo ma prawo do wizerunku i nie życzy sobie bym miał jej zdjęcia w domu. Dopowiedziałem jej tylko, że jak już posługuje się pojęciem prawa do wizerunku, to niech poczyta ustawę w całości ...i zgłosi się po zdjęcia do klientki.

Ja wiem, że goście są niecierpliwi, ale fotograf nie może przekazywać osobom trzecim utworów fotograficznych wbrew zapisom umowy z klientami.
Takich historii penie każdy fotograf będzie mógł przytoczyć na pęczki.

uslugi

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 132 (140)

#81218

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie bardzo krótko.
Dałem do lokalnego Sztabu WOŚP Voucher na sesję foto - nie wiem za ile poszedł na aukcji, nie chce tego wiedzieć ...dla mnie ważne, że się sprzedało i kasa poszła gdzie trzeba.
Do dziś dostałem dwa maile i jeden telefon od osób, które rzekomo wylicytowały voucher i chcą umówić się na termin sesji. Gdy poprosiłem o przesłanie potwierdzenia w postaci zdjęcia vouchera, to już nie odpisali (wzór Vouchera został specjalnie zrobiony na tą licytację, więc nie ma drugiego takiego samego).

Co się dzieje z ludźmi? - czy serio wszyscy myślą, że tak da się kogoś oszukać i dostać coś za darmo?
Paranoja.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 150 (160)

#81166

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem trochę wrednym człowiekiem - bo zrobiłem na złość pracownikom firmy remontującej izolację podziemnego garażu w naszym bloku.

Od wczoraj (a przynajmniej wczoraj dopiero to zauważyłem) pracownicy podłączają sobie sprzęt budowlany do gniazdek elektrycznych zlokalizowanych na zewnątrz budynku, ale na prywatnych tarasach mieszkańców. Krótko mówiąc - pożyczają sobie prąd od mieszkańców, a powinni z części wspólnej (np. z garażu), zgodnie z umową z wykonawcą remontu.

Pomijając nabijanie kilowatogodzin do prywatnych rachunków mieszkańców, to mogli narobić większych szkód. Wczoraj pod moją nieobecność wywaliło mi przez nich bezpieczniki w mieszkaniu, przez co nie działała lodówka. Na szczęście wróciłem do domu dość szybko i nie straciłem żywności.

Po upomnieniu pracownicy powiedzieli, że to jednorazowe podłączenie, bo musieli coś przyciąć piłą. Ok, przeprosili i miało być ok… Ale dziś znów mi strzeliło w skrzynce z bezpiecznikami, bo oni znów podłączyli sprzęt - betoniarkę!

Na szczęście byłem w domu. Nie chciało mi się z nimi rozmawiać, poszukałem bezpiecznika odpowiadającego za kinkiet i gniazdko na tarasie i odłączyłem go. Panowie musieli ciągnąć kable z garażu, bo z tej strony budynku na parterze gniazdko zewnętrzne mam tylko ja.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 205 (217)

#79767

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Prowadzę studio fotograficzne, w swojej ofercie mam również plenerowe sesje foto… Ale do sedna.

Niedawno zgłosiła się pewna pani, pisząc do mnie te słowa (pisownia oryginalna):

"Hej. Szukamy fotografa do sesji brzuszkowej w parku. Zdjęcia zawsze robiła nam nasza znajoma, ale pojechała do anglji i szukamy kogoś obcego. Nie wiem jakie wykonujesz zdjęncia dlatego zapłacimy jak zobaczymy foty po obróbce. jak nam się spodobają to zapłacimy, a jak nie to rozmumiesz że weźmieny tylko zdjęncia. Oczywiście nie chcemy też ich w internecie dlatego na kartce spiszemy że mamy do nich wyłączne prawa i to podpiszemy aby być spokuj. Odpowiedz szybko bo cioża nie trwa wiecznie. Buziaki"

Odpisałem grzecznie, że nie interesuje mnie jej oferta i podziękowałem.

Pomijając błędy, skąd taki brak poszanowania do czyjejś pracy? To pytanie można pozostawić bez odpowiedzi, wiadomo, że zawsze się znajdzie ktoś, kto "musi" mieć wszystko za darmo.

PS: Pomijam tu nieznajomość pojęć praw autorskich - to temat rzeka.

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 174 (192)

#78809

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Bardzo krótko o Służbie Zdrowia. Bardziej z humorem niż piekielnie.

Gdańsk, Szpital Zakaźny. Budynek ma kilka wejść i kilka wind - niektóre jeżdżą na różne piętra (pewnie by zminimalizować ryzyko rozprzestrzeniania się chorób).
Z oddziału dziecięcego mieszczącego się na 5 piętrze musiałem iść opłacić jeden rachunek na Izbie Przyjęć na paterze obok głównego wejścia.
Do tej pory do szpitala wchodziłem wejściem od parkingu i miałem tam tylko jedną windę, którą bez problemu dostałem się na 5 piętro - najzwyczajniej w świecie: wchodzę do windy, wciskam "5" i jadę.

Niestety na Izbę Przyjęć szybciej prowadziła droga windą na końcu krótkiego korytarza. OK, to wchodzę, wciskam "0" i jadę w dół. Opłaciłem co chciałem i wracam do windy ...i tu pierwsze zdziwienie, windy są cztery i nie pamiętam którą zjechałem w dół, a opisów brak.
Pytam więc przechodzącej obok pani w białym kitlu, którą windą dojadę na oddział dziecięcy na piątym piętrze.
Pani mi odpowiada:

- Musi pan wejść do widny nr. "3" wcisnąć przycisk nr "4" oznaczony obok jako "9", wtedy dojedzie pan na piąte piętro".

Podziękowałem i z niedowierzaniem dojechałem na miejsce :)

I jak tu ogarnąć Służbę Zdrowia, jak oni nawet w piętrach szpitala mają burdel.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 172 (198)

#78533

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sprzedaję samochód. Będzie o piekielnych potencjalnych klientach.

Auto sprowadzone, pierwszy właściciel w Polsce, auto zadbane garażowane, siedmioletnie, bezwypadkowe... nie będę wymieniał więcej, bo to nie ogłoszenie :)
Cena oczywiście mała nie jest, ale mimo to wielu pyta o szczegóły.
Są normalne pytania o rzeczy nie zawarte w ogłoszeniu, ale napisze tu o tych dziwnych.

Jedna Pani zapytała mnie czy da się to auto przerobić na gaz i ile to by kosztowało - odpowiedź, że to Diesel jej nie przekonywała i uznała mnie za osobę, która nie wie co sprzedaję, bo każde auto można na gaz przerobić.

Jeden Pan zapytał o to czy nie sprzedam na części, bo z tego można więcej i szybciej zarobić - oczywiście chciał też obniżki ceny z mojej strony.

Ogólnie istnieje możliwość negocjacji ceny, ale nie o 10 tys. jak chciała jedna Pani :P

Pewien Pan zaproponował dwunastoletniego Passata i dopłatę 2 tys. Jak powiedziałem, że sprzedaję by kupić nowsze i ta oferta mnie nie interesuje, to wyzwał mnie od kretynów.

Żądanie jazdy próbnej na drugim końcu Polski jest dla mnie rzeczą śmieszną. Nie będę jeździć 500 km tylko po to, aby ktoś sobie moim autem pojeździł.

Były też pytania o wypożyczenie auta na wypad nad jezioro w ramach próbnej jazdy - bo oni muszą przetestować samochód.

Na wiadomości typu "Panie dam 11 tys. od ręki i będziemy zadowoleni" nawet nie chce mi się odpowiadać, ta cena jest zdecydowanie za niska.

Była nawet Pani, która napisała mi o swojej trudnej sytuacji w rodzinie i czy nie sprzedam jej tego auta za połowę, bo ona więcej nie ma... Powiedziałem, że rozumiem jej sytuację, ale niestety za pół ceny nie sprzedam, bo to za mało. Zostałem nieczułym dla innych samolubnym człowiekiem.

Wszystko wydaje się mało piekielne, ale gdy zdarza się to notorycznie to zaczyna denerwować. Wszyscy chcą najlepiej wszystko za półdarmo i to jeszcze z pocałowaniem ręki.

samochód

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 188 (212)

#77187

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nowi sąsiedzi ...temat rzeka, ale i ja doleję tu coś od siebie.

Pod moim blokiem jest parking podziemny na około 40 aut - mieszkań jest 32. Niektórzy razem z mieszaniami wykupili sobie dwa miejsca parkingowe, a niektórzy wcale (miejsca nie były przypisane do lokali - kto chciał i potrzebował wykupywał je od dewelopera).

Trzy lata temu kupiłem od sąsiada dla siebie drugie miejsce parkingowe - urodził nam się syn i potrzebne było drugie auto dla żony.
Wszystko było dobrze nikt nikomu nie robił problemów, aż do stycznia.

W styczniu wprowadzili się nowi sąsiedzi do klatki obok. Wynajęli mieszkanie od jednego z właścicieli - wynajęli taniej, bo bez miejsca garażowego (właścicielowi mówili, że nie potrzebują, więc on miejsce wynajął komuś innemu).
Jednak lokatorzy kupili (lub odebrali z naprawy - wersje są różne) auto i musieli gdzieś parkować.
Na początku parkowali pod blokiem na kawałku trawy obok płotu, ale widocznie po kilku mandatach od Straży Miejskiej zrezygnowali z miejscówki.
Jako, że klucz od śmietnika to również klucz od drzwi hali garażowej (bramę wjazdową można bez problemu otworzyć od wewnątrz) zadomowili się w garażu - na jednym z moich miejsc. Miejsce było wolne, bo auto żony było w naprawie. Na początku nie robiłem problemu - miejsce było wolne więc przymykałem na to oko, ale jak naprawa auta żony zbliżała się ku końcowi, zostawiałem kartki za wycieraczką lokatorom z prośbą aby opuścili miejsce.

Bez skutku były też przypomnienia ustne - próbowałem rozmawiać jak tylko ich spotkałem.
Jak łatwo się domyślić, zaczęły się kłótnie, bo żona odebrała auto od mechanika. Problem był też uciążliwy dla innych mieszkańców i lokatorów korzystających z wynajętych miejsc, bo tamten widząc zajęte moje miejsce, zajmował inne. Twierdził, że ma prawo korzystać z garażu, bo też tu mieszka.

Sprawę rozwiązaliśmy szybko - krótkie zebranie członków wspólnoty, na którym przez głosowanie została podjęta uchwała o zmianie wkładki od drzwi garażowych. Mieszkańcy korzystający z garażu (tylko Ci co wykupili miejsca) dostali nowe klucze.

Wielkie było zaskoczenie "dzikiego" użytkownika garażu jak wrócił z pracy, nie mógł otworzyć drzwi i tym samym zaparkować na czyimś miejscu... Od tamtej pory szuka jakiegoś miejsca na osiedlu nieopodal, bo nawet nie pytał nikogo z budynku czy jest możliwość wynajmu miejsca :)

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 290 (298)

#76848

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nieudany podryw "na auto" :)

Jakieś dwa miesiące temu robiłem zakupy w galerii handlowej, auto zaparkowałem na dachu budynku, bo tylko tam były miejsca.

Wracając z dość dużym pakunkiem - od wyjścia do auta był kawałek drogi - już z daleka zobaczyłem, że jakiś młody chłopak z dziewczyną stoją w okolicy mojego auta. Nie przeszkadzało mi to, bo może zaparkowali obok mnie i tak sobie stoją, ale jak podszedłem bliżej zobaczyłem, że chłopak opiera tyłek o drzwi od strony kierowcy mojego auta i zarywa dziewczynę.

Normalnie jakbym się nie spieszył to poczekałbym, aż koleś skończy bajerować, bo to nawet śmiesznie wyglądało... ale się spieszyłem.
Stanąłem od strony bagażnika, postawiłem pudło na ziemi i szukałem w kurtce kluczyków. W tym momencie dziewczyna (pokazując na mnie palcem) ze śmiechem na ustach powiedziała do chłopaka, że ktoś chyba pomylił auta. Chłopak z początku nie zajarzył sytuacji i powiedział do mnie "Odejdź od tego samochodu, bo za chwilę odjeżdżam i cie rozjadę".
Tu uśmiechnąłem się, bo jak to mówił, to znalazłem kluczyki.
Otworzyłem pilotem auto. Chłopak stał jak zamurowany. Dziewczyna powiedziała do chłopaka "Jełop!" i odeszła w stronę wejścia do galerii.
Chłopak uciekł w pośpiechu zanim zdążyłem otworzyć bagażnik.

Słyszałem o podobnych sytuacjach, ale nie sądziłem, że mnie to spotka. Nie mam wypasionej fury - to tylko Audi A3 z 2009 roku.
Sytuacja bardziej śmieszna niż piekielna - przynajmniej dla mnie.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 312 (334)

#76832

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O wizycie policji we własnym domu.

Dla bezpieczeństwa małych modeli i modelek, noworodkowe sesje zdjęciowe wykonuję w mini studio w domu. Duże studio ciężko mi zimą ogrzać dla takich maluszków.

W miniony poniedziałek wykonywałem właśnie sesję małej miesięcznej dziewczynce, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Moja żona otworzyła i zobaczyła dwóch policjantów... Zanim zszokowana wypowiedziała jakiekolwiek słowa, panowie wyjaśnili powód przybycia. Przyszli "uciszyć" nas i innych obecnych, bo dzieją się tu niewytłumaczalne rzeczy.

Jak to usłyszałem, przerwałem zdjęcia, przeprosiłem rodziców dziewczynki i poszedłem zobaczyć o co chodzi.
Policjanci poprosili o wyjaśnienie dziwnego hałasu, dziwnych wyładowań elektrycznych, przez które są braki w dostawie prądu w budynku - podobno też niszczę jakąś ścianę :)

Zaprosiłem policjantów do dalszych pomieszczeń, by sami zobaczyli co takiego robię. Zobaczyli tła fotograficzne, statywy, lampy, rodziców dziecka i małą śpiącą dziewczynkę na wełnianej poduszeczce.
Hałasu nie było, bo obudziłbym dziecko, przerw w dostawie prądu nie było (bo jakim cudem miałyby wystąpić? :)), śladów burzenia ściany też nie znaleźli. Jedyne co się zgadzało to rozbłyski świetlne, bo używałem dwóch małych błysków do oświetlenia tła - wszystkie lampy podpinam w domu pod akumulatory (z wiadomych przyczyn).
Zapytałem kto ich wezwał do interwencji w moim prywatnym mieszkaniu, odpowiedzieli, że to anonimowe zgłoszenie sąsiadów i nie podadzą mi więcej informacji.

U mnie w bloku często zmieniają się lokatorzy, głównie przez to, że inni właściciele wynajmują mieszkania na krótkie umowy. Życzliwych sąsiadów nie będę szukać, a "dyskoteki" będę dalej urządzać :)

policja

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 257 (271)

#75554

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ludzie zadziwiają na każdym kroku.

Historia ze sklepu obuwniczego. Nie jest może piekielna, ale dość zastanawiająca.

Wybierałem z synkiem buty, by miał w czym na zimę chodzić. Po przymierzeniu kilku par postanowiłem kupić mojemu dwulatkowi buciki, które akurat przymierzał ...i w momencie jak zdejmowałem mu te buciki podeszła do mnie dziewczyna, na oko lekko po dwudziestce.
Rozpoczął się mniej więcej taki dialog:

[K]: Przepraszam. Gdzie mogę znaleźć takie buciki jak te co pan trzyma?
[J]: Kilka par jeszcze jest na tamtym regale.
[K]: Dziękuję, swoją drogą nie często spotyka się ojca wybierającego dziecku buciki.
[J]: Możliwe.
[K]: Na widzeniach ojcowie raczej chodzą na place zabaw (uśmiech), a pan po buty.
[J]: Jakich widzeniach, nie rozumiem.
[K]: No, po rozwodzie lub rozstaniu jak opiekę nad dzieckiem ma matka, to ojcowie widują się z dziećmi co jakiś czas.
[J]: Przepraszam, ale źle pani mnie oceniła, nie wszyscy ojcowie są tacy.
[K]: Sam pan wychowuje maluszka?
[J]: Nie. Najzwyczajniej w świecie wybieram dziecku buty, bo żona jest jeszcze na dyżurze. Miłego dnia.

Czy jak ojciec wyjdzie z synem na spacer, do sklepu lub gdzieś indziej to musi być zaliczany pod jakiś schemat? W jednej chwili zostałem oceniony, sklasyfikowany, została mi przypisana etykieta samotnego ojca lub (co gorsza) ojca z ograniczonymi prawami do dziecka.
Tata to też rodzic. Może wyjść z dzieckiem do lekarza, na spacer czy do sklepu po buty ...i nie powinno to nikogo dziwić.

sklepy

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 410 (452)