Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

zurkovvva

Zamieszcza historie od: 27 września 2018 - 10:59
Ostatnio: 24 października 2018 - 14:00
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 432
  • Komentarzy: 3
  • Punktów za komentarze: 0
 

#83234

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu wprowadziliśmy się z facetem do nowego mieszkania. Remont się oczywiście przedłużył, więc obecnie mamy skończoną jedynie kuchnię, bo nie musieliśmy w niej robić praktycznie nic. Co prawda była odnawiana parę lat temu ale zajmował się tym chyba ojciec Spejsona z Blok Ekipy, bo niedociągnięć jest cała masa. Dla tej historii istotne jest jedno. Ściana, na której mamy płytki łączy się ze ścianą, która tych płytek nie ma, a w samym rogu powstała szczelina, która nie wygląda dobrze.

Teraz historia właściwa:

Dzień po tym, jak wyprowadziliśmy się ze starego mieszkania, pojechałam do rodzinnej miejscowości. Byłam tam parę dni, a kiedy wróciłam, w nowym mieszkaniu zastałam ojca mojego faceta (zrobił u nas połowę remontu, więc nie byłam zaskoczona). Poprosił mnie o umycie płytek w kuchni, bo będzie JUTRO tę szparę silikonem wypełniał. Ok, zrobiłam to, co chciał. Problem jest taki, że było to dwa tygodnie temu. W międzyczasie pozbierałam jego graty do pudła i zostawiłam je pod nieszczęsną ścianą, żeby nie zawadzało i czekałam, aż je zabierze. Dzisiaj dostaję sms-a od faceta.

Ja - [Z]
On - [F]
[F] Tata Ci mówił, żebyś płytki umyła?
[Z] No ze dwa tygodnie temu.
[F] Jak Ci tata coś mówi, to weź to zrób, bo on nie będzie do tego mieszkania chodził do końca roku.
[Z] Przecież zrobiłam to, o co prosił dwa tygodnie temu… Miał kłaść silikon na drugi dzień.
[F] Bo on mi mówił, że Ci powiedział, a dzisiaj przyszedł z silikonem, a tam jakieś pudło, kurz i on nie będzie tego mył. Mogłabyś chociaż raz coś w tym mieszkaniu zrobić, jak Cię ktoś prosi…

Really?

Przepraszam, że nie myję płytek codziennie. W remontowanym mieszkaniu wciąż się kurzy, czekam aż ten armagedon się skończy i wtedy złapię za ścierę.

Jestem zła i niedobra, bo nie zrobiłam tego o co mnie ojczulek prosił. Zrobiłam, ale chyba nie wtedy, kiedy on chciał.

W mieszkaniu robię wszystko za faceta, bo on pracuje po 15 godzin. Sprzątam, gotuję, piorę, prasuję... Ale mogłabym chociaż raz COŚ zrobić, tak jakbym na co dzień nie robiła NIC.

Teściowa pewnie zrobi z tego dramę, wszystko dlatego, że mężulkowi się nie chciało szmatą przetrzeć płytek.

Piekielny bardziej tatuś z zakrzywioną czasoprzestrzenią i marnym poczuciem czasu czy facet? A może ja?

Oceńcie sami.

remont

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 60 (128)

#83386

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Może bardziej śmieszne niż piekielne ale dla mnie piekielnie bardzo.

Jakiś czas temu byłam zmuszona odwiedzić urząd pracy czyli PUP.
Szukałam jakiegoś zajęcia w mieścinie, do której przeprowadziłam się za facetem. Niewiele ofert mi pasowało, miałam wówczas dość systemu trzyzmianowego i głowie myśl "zurkovvva skończyłaś wreszcie te głupie studia, znajdź sobie chociaż robotę w normalnych godzinach". Złożyło się tak, że zwalniała się jedna posada w pewnym urzędzie x, gdzie mogłabym robić coś związanego przynajmniej trochę z wyuczonym zawodem. Lepsze to na początek w nowym miejscu niż nic. Podreptałam więc do tego przybytku, od słowa do słowa okazało się, że praca jest, jakieś tam wymogi spełniam, tylko muszę być zarejestrowana w PUP-ie.
I teraz historia właściwa.

Zarejestrowałam się, siedzę przy okienku swojego "doradcy zawodowego" (kto miał tę [nie]przyjemność odwiedzić urząd pracy ten wie o co kaman). Pan przeprowadza tzw. profilowanie.
[Z]- ja
[PD]- Pan Doradca

[PD] Dlaczego zarejestrowała się pani w urzędzie pracy?
(Myślę - k**wa sama nie wiem).
[Z] Będę z panem szczera. Znalazłam pracę w urzędzie x, ale żeby ją dostać potrzebuję statusu bezrobotnego.
[PD] Czyli rejestruje się pani w urzędzie, żeby dostać pracę, tak?
(Oh wait, whaaat?)
[Z] No zgadza się, ale...
[PD] Czyli to urząd pracy ZNALAZŁ pani pracę, a nie pani.
Kurtyna.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 140 (154)

#83260

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj robiłam zakupy w małym, osiedlowym markecie. Gdy wychodziłam, na parkingu zaczepiła mnie staruszka, pytając, czy nie chcę kupić jabłek. Początkowo odmówiłam, ale starsza pani zachęcała mnie do zakupu niemal prosząc. Zauważyłam, że jest bardzo skromnie ubrana i ma łzy w oczach. Być może od dłuższego czasu nie jadła. Obok niej siedział grzecznie pies. Podeszłam, zapytałam po ile ma te jabłka. Za całą ogromną siatkę chciała tylko 5 złotych. Akurat tyle miałam, chociaż teraz żałuję, że w moim portfelu nie było więcej. Jeszcze nikt mi tak w życiu nie dziękował.

Dlaczego to ma być piekielne? Ano dlatego, że w tym cholernym kraju za 500 plus kupuje się dzieciom pierdoły albo się przepija (przykład sąsiadów z mojej rodzinnej miejscowości; dzieci dziesiątka, każde po innym ojcu, matka oczywiście nie pracuje, bo tylko chleje i sprowadza coraz to nowych "tatusiów", a dzieci ciągle mają nowe telefony, rowery i inne cuda na kiju, a wieczorem stoją w bramie i palą papierosy przepijając orzechówką, mówię tu o dzieciach 12-15 lat - wiem, bo sama widziałam), a emeryci mają tak śmieszne emerytury, że nie mają co jeść i sprzedają jabłka z podwórka pod marketem w niedzielę, żeby zarobić chociaż pięć złotych. Szlag mnie trafia.
A jabłka są przepyszne.

Skomentuj (57) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 211 (241)

1