Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
poczekalnia

#91244

przez ~Lokatorka ·
| było | Do ulubionych
Przeglądając Piekielnych trafiłam na historię o trzymaniu rzeczy na klatce schodowej https://m.piekielni.pl/91224
I natchnęło mnie to do napisania o własnej sytuacji, chociaż nie jest ona aż tak piekielna. Ale użytkownicy tego portalu często mogą poratować radą.

Jakiś czas temu zamieszkałam w nowo wybudowanym bloku. Klatka schodowa ma kształt litery L. Winda i schody znajdują się na krótszym boku tego L, również na krótszym boku na każdym piętrze są dwa mieszkania. Na dłuższym boku L są trzy mieszkania i komórki lokatorskie. Oba boki L są rozdzielone drzwiami.

Ja mieszkam na dłuższym boku L. Mieszka tam również rodzina z dzieckiem, a trzecie mieszkanie wciąż stoi puste.

Od samego początku sąsiedzi zostawiali rzeczy na korytarzu, pomiędzy swoim mieszkaniem a komórkami. Najpierw był to tylko wózek dziecięcy. W zimie do wózka dołączyły sanki. Na wiosnę sanki zostały zastąpione mini rowerkiem. W następnym roku cykl się powtórzył.

Na początku nie chcieliśmy sąsiadom zwracać uwagi, ponieważ głupio zaczynać mieszać w jakimś miejscu od zwad sąsiedzkich. Poza tym póki się meblowaliśmy to czasem sami musieliśmy coś zostawić na korytarzu, zwykle jakieś śmieci, pudła itp., które wyrzucaliśmy na po paru godzinach albo maks na następny dzień, ale mimo wszystko wiedzieliśmy, że nie powinniśmy byli, tylko jak człowiek się rozpakowuje i jest zmęczony to ciężko mu co chwila latać do śmietnika z każdym kolejnym pudłem.

W którymś momencie w zimie na tablicy ogłoszeń administracyjnych pojawiło się ostrzeżenie od administracji, że klatka to nie przechowalnia i wszystkie rzeczy mają być usunięte. Prawdopodobnie ostrzeżenie było bardziej wycelowane w sąsiadów z parteru, którzy również w tamtym czasie regularnie przetrzymywali na korytarzu sanki. Tamci sąsiedzi z dołu usunęli swoje rzeczy, ale ci z mojego piętra nic sobie nie robili z ostrzeżeń.

Myślałam o tym, by napisać do administracji skargę, ale mąż powiedział, że lepiej nie robić sobie tak szybko wrogów (gdyby ktoś na nich doniósł, naturalnie podejrzenie padłoby na nas, skoro na naszym boku L nikt inny nie mieszka, a drugi bok jest odgrodzony drzwiami). Wobec tego nic nie zrobiłam.

Ostatnimi czasy zauważyłam, że sąsiedzi do ściany na klatce przywiercili sobie coś (nie wiem jak to nazwać, uchwyt?) do którego przyczepiają ten dziecięcy rowerek, żeby nikt im nie ukradł albo nie mógł przestawić. Nie podoba mi się, że dalej traktują klatkę jako swoją komórkę na rzeczy dziecięce, a jeszcze bardziej nie podoba mi się, że naruszyli część wspólną, montując coś na klatce. I chętnie bym napisała do administracji, ale znowu... Mąż mówi, poczekajmy, aż czymś bardziej nam podpadną, a nie róbmy sobie tak od razu wrogów.

Wiem, wspominałam, że sami trzymaliśmy czasem pudła na klatce w początkowym okresie mieszkania, ale już tak nie robimy. Zdajemy sobie sprawę, że zagracanie klatki może mieć tragiczne konsekwencje, jeśli będzie musiała ingerować straż pożarna czy inne służby.

Jak myślicie, powinnam jednak napisać do administracji?

Blok

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 16 (38)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…