Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#15804

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
4 lata temu przeprowadzałam się z Warszawy do Łodzi na studia. Aby uniknąć akademika postanowiłam wynająć mieszkanie, w końcu się udało. Byłam na miejscu, porobiłam zdjęcia, Pani "właścicielka" bardzo miła, umowa spisana w połowie września, klucze odebrane, zamki sprawdzone, no ogólnie cud miód.

Kontakt z Panią był kiepski, odkąd chciałam trochę swoich rzeczy przywieźć wcześniej niż 30 września. Wysłała smsa, że zmarła jej mama i ona nie ma siły ze mną rozmawiać. Potem nie odbierała telefonu. 30 września, na dzień przed początkiem studiów, przyjechałam i zastałam wymienione zamki w drzwiach. Telefon "właścicielki" wyłączony. Nie mając zupełnie gdzie się podziać, zarówno ja jak i rodzina uruchomiliśmy wszystkie kontakty w Łodzi, jakie mieliśmy. W końcu przenocowała mnie koleżanka wujka. Do głowy mi nie przyszło wtedy że "właścicielka" chciała mnie oszukać, przecież spisała ze mną umowę!

Następnego dnia, sama jak palec, nie wiedziałam co mam robić najpierw. Czy iść na policję, czy na inaugurację roku akademickiego, czy szukać mieszkania..

To była istna masakra. Bieganina za wszystkim. Przez kolejne dni spędziłam wiele godzin na składaniu zeznań, przeprowadzce do nowego mieszkania i na pierwszych zajęciach w nowej uczelni. Dodam że zupełnie nie znałam wtedy miasta..

Żeby skrócić całą historię opowiem jaki jest jej bilans.
Skończyłam w czerwcu czwarty rok studiów i też w czerwcu dostałam ostatni list.
Przez cztery lata prokuratura zdążyła:
-wezwać "właścicielkę" na zeznania (nie stawiła się na żadne)
-umorzyć postępowanie, gdyż podejrzana się ukrywa i nie można jej znaleźć (!)
-po roku w końcu ją znaleźć
-po kolejnych miesiącach oskarżyć i skazać na zawiasy i zobowiązać do zapłaty

Wtedy dowiedziałam się że nie tylko ja zapłaciłam jej za "wynajem", że nigdy nie planowała wynająć tego mieszkania, że jej mama wcale nie umarła, że ma się świetnie i to ona jest właścicielką tego mieszkania, a nie jej córka.

Kolejny rok spędziłam na zobowiązaniu komornika do wyegzekwowania od "właścicielki" moich pieniędzy. Jest mi winna dokładnie 1200 zł, a ja już zdążyłam zapłacić kancelarii 250 zł, za to aby dali zapytania do urzędów czy oskarżona jest wypłacalna. W czerwcu po wieeeeeelu telefonach, dostałam odpowiedź, że niestety przykro im, ale pani ta nie posiada żadnego majątku.

Takie mamy prawo w Polsce. Ta kobieta bezczelnie oszukuje państwo, a ja nic nie mogę zrobić. Polskie prawo stoi po jej stronie. Oszukała mnie i pewnie śmieje się ze mnie teraz.

warszawianka w Łodzi :D

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 698 (764)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…