Historia może nie tyle piekielna co zabawna.
Ojciec mój miał swego czasu przyjemność pracować w pewnej dość znanej na Polskim rynku firmie produkującej kosmetyki samochodowe, w której to firmie piastował stanowisko kierownika do spraw.
Tę historię opowiedział mu przyjaciel, wtedy przedstawiciel handlowy w firmie owej.
Pewnego dnia do firmy wpłynęło zamówienie z pewnego malusieńkiego warsztaciku w jakiejś malutkiej wsi gdzie bociany zawracają. Zamówienie na 700-lub-coś-koło-tego litrów płynu do spryskiwaczy. Zamówienie zostało zrealizowane, po czym po około trzech miesiącach wpłynęło kolejne, dokładnie takie samo.
Dyrektor do spraw sprzedaży przejrzał zamówienie raz i drugi, po czym stwierdził że coś mu nie pasuje. Po co małemu warsztacikowi, w małej sennej wiosce w której mieszkało raptem kilkuset mieszkańców, taka ilość płynu do spryskiwaczy? Nie mogli przecież zużyć tego w tak krótkim czasie, no chyba że są aż tak dobrzy i ludzie z okolicznych miast i wsi walą do nich drzwiami i oknami. Ale to też nie pasuje, bo taki zapas płynu starcza na bardzo długo.
Dyrektor podrapał się w głowę, po czym wziął owego przyjaciela i pojechali złożyć klientowi niezapowiedzianą wizytę.
Przyjeżdżają, a tam mały warsztacik w garażu. Brama otwarta. Na podwórzu stos pustych kanisterków po płynie, a w głębi pomieszczenia zaimprowizowany destylator.
Tak, płyn był na bazie alkoholu, a sprytni panowie robili z niego wódkę ;)
Ojciec mój miał swego czasu przyjemność pracować w pewnej dość znanej na Polskim rynku firmie produkującej kosmetyki samochodowe, w której to firmie piastował stanowisko kierownika do spraw.
Tę historię opowiedział mu przyjaciel, wtedy przedstawiciel handlowy w firmie owej.
Pewnego dnia do firmy wpłynęło zamówienie z pewnego malusieńkiego warsztaciku w jakiejś malutkiej wsi gdzie bociany zawracają. Zamówienie na 700-lub-coś-koło-tego litrów płynu do spryskiwaczy. Zamówienie zostało zrealizowane, po czym po około trzech miesiącach wpłynęło kolejne, dokładnie takie samo.
Dyrektor do spraw sprzedaży przejrzał zamówienie raz i drugi, po czym stwierdził że coś mu nie pasuje. Po co małemu warsztacikowi, w małej sennej wiosce w której mieszkało raptem kilkuset mieszkańców, taka ilość płynu do spryskiwaczy? Nie mogli przecież zużyć tego w tak krótkim czasie, no chyba że są aż tak dobrzy i ludzie z okolicznych miast i wsi walą do nich drzwiami i oknami. Ale to też nie pasuje, bo taki zapas płynu starcza na bardzo długo.
Dyrektor podrapał się w głowę, po czym wziął owego przyjaciela i pojechali złożyć klientowi niezapowiedzianą wizytę.
Przyjeżdżają, a tam mały warsztacik w garażu. Brama otwarta. Na podwórzu stos pustych kanisterków po płynie, a w głębi pomieszczenia zaimprowizowany destylator.
Tak, płyn był na bazie alkoholu, a sprytni panowie robili z niego wódkę ;)
dbaj o auto z autolandem
Ocena:
760
(804)
Komentarze