Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#18655

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opowieść średniodługa, czyli znowu długaśna.

Kolega się zabrał w zeszłym roku (w październiku!) za szukanie mieszkania... Znalezienie mieszkania, zwłaszcza że sam chce mieszkać z dziewczyną niepracującą jeszcze rok, na jego kieszeń było trudne, bo pozajmowane w tym okresie. Ale tu nagle OLŚNIENIE. Mieszkanie na Ursynowie, salon + sypialnia x2 + kuchnia + łazienka w bajecznej cenie - ustalmy że to 1000zł (bo nie orientuję się kosztach) było super-atrakcyjne, bo i internet w zestawie od właściciela, co mieszka obok. A metraż spory całkiem.

Kolejny plusik - łazienka świeżo po remoncie i pokój jeden. Wynajmujący przebąknął, że on to by chętnie sprzedał to mieszkanie za {atrakcyjna oferta bardzo w złotówkach}. Cacy, a że chcą od przyszłego roku szukać mieszkania "na własne", to podpisali umowę na wynajem na rok a potem kupią, jak już jego dziewczyna skończy studia.

Mieszkali tam sobie do marca, dobre kontakty z właścicielem. Naraz właściciel zaczął mówić, że chciał już dawno wyremontować kuchnię, ale jakoś ani pieniędzy nie ma ani też w sumie niedługo nie jego mieszkanie... A dziewczyna się ucieszy pewnie i mieszkanie będzie bardziej "własne".... W katalogu pozaznaczali co chcą kupić, kolega się zapożyczył aby zrobić kuchnie w trakcie nieobecności ukochanej (jakaś wymiana czy cuś), kupili, zamontowali. Właściciel obiecał, że to ich mieszkanie, więc się nie dokładał, ale potem zgrzewkę piwa przyniósł. Złoto, nie człowiek!

I.... fajnie. Wchodzi dziewoja do kuchni nowej, szał, wow i kochanie moje nie trzeba było. Jednak radość z kuchni nie potrwała długo, bo właścicel oskarżył go o sprowadzanie panienek, że burdel robi, że hałasuja po nocach i szkło na klatce schodowej, że spać nie może. Już pomijająć przejściowe problemy w związku, to zasadniczo mieli z mieszkania się usunąć w tydzień. No to sru to jakiegoś znajomego i w płacz, bo to kilka tysięcy poszło na remont kuchni a chłopak niewinny.

Narzeczona w trakcie pisania magisterki, codziennie z bólem głowy i brzucha, znalazła parę która szuka innej pary aby pokój wynająć. Dobre i to, dopóki się metraże nie zwolnią.

Przy okazji jakiegoś współnego picia, tamta para okazała się wynajmować mieszkanie od tego samego właściciela, co mój znajomy.
Jego rodzice wyremontowali kuchnię i też od razu po tym wylecieli mimo, że mieli mieszkać tam 3 lata a on po wyprowadzce miał zwrócić większość za remont.

Znalazła się i trzecia osoba poprzez szukanie na różnych forach studenckich ds. mieszkań (?? w sumie nie wiem), co salon wyremontowała pięknie i kupiła meble.

Nic się w tej sprawie nie ruszyło od tamtej pory, kolega znalazł inne mieszkanie w tym roku i nic nie remontują- tak na zaś - dopóki swojego nie znajdą...

No cóż, umowy nie było, prawda?

Warszawa i mieszkania

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 164 (208)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…