zarchiwizowany
Skomentuj
(10)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Witam. Jest to moja pierwsza historia w tym serwisie.
Sytuacja miała miejsce jakieś 2 miesiące temu
jak wiemy nasi wspaniali oraz wszechobecni rowerzyści uzyskali teraz masę przywilejów. Jednak niektórzy uważają (przekonałem się wielokrotnie o tym), że zwalnia ich to z obowiązku myślenia.
Jadę sobie samochodem po mieście, droga prosta, równa(aż dziwne), widzę z daleka uliczkę w którą mam skręcić w prawo, zakręt jest dosyć łagodny, nie przecina ona żadnej drogi(z wyjątkiem chodnika) także nikomu nie musimy ustępować z wyjątkiem oczywiście pieszych, których widać nie było ponieważ chodnik jest całkowicie odsłonięty, a w dodatku było jasno. Więc skręcam Ci ja sobie swoim autkiem, a w tej chwili z bliżej nieznanych okolic pojawia się przecinając zakręt rowerzysta, na rowerku a′la holenderka, wpatrzony w przestrzeń przed siebie (kąt widzenia chyba 30 stopni) w słuchawkach na uszach. Ja od razu: hamulec w podłogę, kierownica w bok, i klakson do oporu,ulica cała w dymie(niestety brak ABS), minęliśmy się dosłownie na centymetry, przy czym ów rowerzysta bardzo widać pewny siebie, nie skręcił kierownicą ani o milimetr ani nie przyhamował, po prostu pojechał dalej.
Tak się tylko zastanawiam czy rzeczywiście warto było hamować i stwarzać zagrożenie dla ludzi którzy jechali za mną
Sytuacja miała miejsce jakieś 2 miesiące temu
jak wiemy nasi wspaniali oraz wszechobecni rowerzyści uzyskali teraz masę przywilejów. Jednak niektórzy uważają (przekonałem się wielokrotnie o tym), że zwalnia ich to z obowiązku myślenia.
Jadę sobie samochodem po mieście, droga prosta, równa(aż dziwne), widzę z daleka uliczkę w którą mam skręcić w prawo, zakręt jest dosyć łagodny, nie przecina ona żadnej drogi(z wyjątkiem chodnika) także nikomu nie musimy ustępować z wyjątkiem oczywiście pieszych, których widać nie było ponieważ chodnik jest całkowicie odsłonięty, a w dodatku było jasno. Więc skręcam Ci ja sobie swoim autkiem, a w tej chwili z bliżej nieznanych okolic pojawia się przecinając zakręt rowerzysta, na rowerku a′la holenderka, wpatrzony w przestrzeń przed siebie (kąt widzenia chyba 30 stopni) w słuchawkach na uszach. Ja od razu: hamulec w podłogę, kierownica w bok, i klakson do oporu,ulica cała w dymie(niestety brak ABS), minęliśmy się dosłownie na centymetry, przy czym ów rowerzysta bardzo widać pewny siebie, nie skręcił kierownicą ani o milimetr ani nie przyhamował, po prostu pojechał dalej.
Tak się tylko zastanawiam czy rzeczywiście warto było hamować i stwarzać zagrożenie dla ludzi którzy jechali za mną
Ulica
Ocena:
142
(178)
Komentarze