Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#29583

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kupię sobie strzelbę... Albo nie - wiatrówkę, na nią nie trzeba mieć pozwolenia. I zrobię polowanie!!!!! Piekielni mi świadkiem!!!!!

Zastanawiacie się pewnie czemu tak się wściekam. Już wyjaśniam.

Wstęp.
Mój Narzeczony ma wrzód na dupie, paskudny i wredny - siostrę rodzoną (nazwijmy ją Mariolka), starszą od niego o 14 lat. Nie lubiłyśmy się od początku, bo ja nie toleruję fałszywców, a ona była zazdrosna o sympatię ich rodziców do mnie. Teściom się zmarło, za wcześnie i niespodziewanie. Kochałam ich jak swoich, bo byli niesamowici. Pozostał majątek - dom i trochę ziemi. Siostra ustawiona - dorastająca córka, mąż i kupa kasy. Co dwa lata nowy samochód, ciągłe remonty w domu, wypasione wycieczki. Ciężko pracowali, to i się dorobili. Znam wielu bardzo bogatych ludzi, ale nikt nie obnosi się z pieniędzmi jak oni. Narzeczony - w spadku dostał cały majątek. W testamencie było zaznaczone, że ich córce pierworodnej już nic się nie należy, bo zasponsorowali jej budowę domu. Koniec i kropka.
Po odczytaniu testamentu na linii Mariolka - przyszły ślubny jest regularna wojna o spadek. Były już próby podważenia oryginalności zapisu i kilka spraw w sądzie. Ale to co teraz zrobiła...

Rozwinięcie.
Po zaręczynach doszliśmy do wniosku, że nie będziemy ich na wesele zapraszać. A właściwie Narzeczony tak zadecydował. Ja go rozumiałam i w pełni tę decyzję popierałam. Ruszyły przygotowania. Należymy do osób, które wolą wszystko wcześniej pozałatwiać. I tak w styczniu już wybraliśmy zaproszenia, dogadaliśmy się w sprawie dekoracji kościoła i sali weselnej, a także samochodu i bukietów dla mnie i świadkowej. Wybór sali weselnej, zamówienie DJ′a i kościoła poszły na pierwszy ogień. Tuż przed świętami wybraliśmy menu i tort weselny. Suknia i garnitur u krawcowej na ukończeniu. Obrączki zamówione u jubilera. Zero stresu.

Ale to zbyt piękne, prawda? Tak właśnie stwierdziła Mariolka i postanowiła zniszczyć nam ślub i wesele, a w każdym bądź razie utrudnić to, co tylko się da. W poniedziałek dostaję telefon od znajomej kwiaciarki, która przygotowuje nam wszystkie dekoracje z kwiatów, że jednak będzie bardzo ciężko zamówić te kwiaty w takiej ilości i może byśmy się jeszcze raz zastanowili czy je chcemy.
- Monika, jakim cudem będzie problem ze słonecznikami?
- Z jakimi słonecznikami???? Przecież chcieliście tulipany queen of the night?!
- Co Ty mówisz? Jakie tulipany?
- Mariolka była u mnie przed weekendem i powiedziała, że zmieniliście zdanie. Swoją drogą, czemu mi nie powiedzieliście, że jednak się pogodziliście i pomaga Wam przy ślubie?

Zamarłam.

- Monika, cofam wszystko to, co mówiła Mariolka. Wracamy do pierwotnej wersji.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale". A jak się u Ciebie pojawi Mariolka, to powiedz, że wszystko idzie zgodnie z planem i tulipany będą na czas. A ja zabiję zdz*rę!!!!!

I tak oto pozytywnie nastawiona do życia wsiadłam w samochód i udałam się na wycieczkę objazdową na trasie kościół – sala weselna, po drodze odwiedzając cukiernię, DJ’a i drukarnię. Jak się pewnie już domyśliliście Mariolka odwiedziła wszystkie te miejsca i pozmieniała rezerwacje. Jak jej się to udało – jeden Bóg raczy wiedzieć. Zawsze była wyszczekana, zawsze musiało być tak jak ONA chce. Zawsze. Ale teraz to przegięła! Okazało się, że zmiana zamówienia na kwiaty to pikuś:
- odwołała DJ’a i zamówiła zespół (koszt dwukrotnie większy, ale zespół musi być, bo co by o NIEJ ludzie powiedzieli),
- udała się do księdza dobrodzieja z „dobrą nowiną” – otóż jestem w ciąży i on jako dobry kapłan powinien zabronić mi noszenia białej sukni i welonu (!!!!!! ) – liczyła, że będę musiała nowej sukni szukać na dwa miesiące przed ślubem,
- w cukierni zrobiła karczemną awanturę, bo Pani z obsługi chciała zadzwonić do nas i potwierdzić zmianę tortu z trzypiętrowego śmietankowego na orzechowo – czekoladowy (nic piekielnego??? a jak Wam powiem, że Luby ma alergię na orzechy????),
- zmieniła menu w restauracji na takie, które jej odpowiada: owoce morza, dziczyzna (a fuj!), drogie alkohole – wszystko z górnej półki (koszt wzrósł o 70 zł od osoby), a także wybrała inne dekoracje (najdroższe), ustawienie stołów (mu chcieliśmy „podkowę”, a ona zarządziła sześcioosobowe okrągłe stoliki ).

Ale to co zrobiła w drukarni... Dołożyła do naszego zamówienia kolejne 50 zaproszeń. Zapytacie się po co jej aż tyle? Otóż postanowiła zaprosić członków rodziny swojego męża – dodatkowe 100 osób (!!!!!). Skąd o tym wiem. A no stąd, że zostawiła listę gości.

Zakończenie.
Jakimś cudem udało mi się to odkręcić. Do tej pory mnie zastanawia, jak jej się to udało. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że była taka autentyczna i nie sądzili, że ma złe zamiary. Luby dowiedział się o wszystkim jak wrócił z pracy. Zadzwonił do Mariolki, zj*bał z góry do dołu. I co usłyszał: bo pieniądze po matce i ojcu to jej się należą, a nam chciała dać nauczkę.

Czy ktoś widział promocję na wiatrówki???

rodzinka

Skomentuj (123) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2121 (2231)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…