Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#30629

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem z moją dziewczyną już kilka ładnych lat. Toteż od jakiegoś czasu kombinowałem jakby tu zacząć powoli pieczętowanie naszego związku. :) Tak się składa, że wśród moich znajomych tylko mnie się do ożenku nie spieszyło nigdy, więc połaziłem od kumpla do kumpla za jakimiś podpowiedziami. Wybrałem w końcu sposób i miejsce oświadczyn. Ale jakby to mogło być, gdyby nie skończyło się śmiesznie (troszkę piekielnie ;)).

Padło na kolację w ładnej restauracji, którą polecił mi kolega. Moja dziewczyna uwielbia takie rzeczy, klasyczna muzyka, panowie we frakach, wino we dwoje - powiedzmy, że jest dość tradycyjna. Poleciałem na następny dzień dowiedzieć się jak to zorganizować. Powiedziano mi, że mam zarezerwować dogodne miejsce w dogodnym dniu i o dogodnej godzinie, a dzień wcześniej przynieść pierścionek i oni podadzą to w deserze (nazwy nie pamiętam, ale podawany jest w pudełku, miało to wyglądać tak, że jak ona otworzy pudełko z deserem na wierzchu, będzie leżał pierścionek, takie tam).

Nadchodzi "ten" dzień. Ładnie ubrani idziemy. Stoimy już przy kontuarze, moja dziewczyna za mną, pojawia się kelner, który dzień wcześniej odbierał ode mnie pierścionek. Wywiązuje się rozmowa.

- Witamy w restauracji XYZ. Mogę prosić nazwisko, na które jest rezerwacja?
- Moje nazwisko...
- Aaa! Pan od pierścionka zaręczynowego!

Zza moich pleców wyłoniła się moja uśmiechnięta druga połowa. :) Wybąkałem tylko "wyjdziesz za mnie?" i tak doszło do chyba pierwszych na świecie oświadczyn przy kontuarze. :)

Uznałem jednak, że pan przyniósł mi szczęście, a moja, że to chyba jedyny rodzaj oświadczyn, który nie przyszedł jej do głowy i pan kelner dostał nawet napiwek. ;)

Restauracja

Skomentuj (64) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1549 (1599)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…