Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#32408

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam cukrzycę. Z tego powodu dość często spotykam Piekielnych. Ale może zacznę od początku.

Działo się to odkąd pamiętam. Często miałam okropne bóle brzucha, w okolicy żołądka. Trafiałam do szpitala kilka razy, dostawałam coś przeciwbólowego i jechałam do domu. Raz mnie zostawili na tydzień, bo nie mogłam stać na nogach. Miałam 8-9 lat. Po kilku takich akcjach lekarze uznali, że symuluję. Taa, 9-latka wymyśla sobie takie bóle, że nie może ustać i rodzice ją muszą nosić do szpitala... Robiłam to dla przyjemności...
Oczywiście oprócz tych wycieczek do szpitala, przy okazji każdej wizyty u doktor rodzinnej mama pytała, co to może być, prosiła o skierowanie na badania. Doktor oczywiście wiedziała lepiej, że nic mi się nie dzieje. A mama nie protestowała. Teraz strasznie tego żałuje. Ale wtedy nie była tak doświadczona... W końcu doszło do tego, że pani doktor kazała mamie dawać mi witaminę C w razie napadu bólu. Mama była zszokowana. Wiedziała, że lekarze niewiele pomogą, więc jak zaczynał mnie boleć brzuch, mama dawała mi No-spę i czekała na poprawę. Najgorsze miało dopiero nadejść...

Na przełomie 3 i 4 klasy strasznie popsuł mi się wzrok. Musiałam założyć okulary. Na dodatek po rozpoczęciu roku szkolnego zauważyłam, że dzieje się ze mną coś złego. Miałam nieposkromione pragnienie. Piłam wszystko, co było w zasięgu wzroku. Najgorzej było w listopadzie. W szkole piłam wodę z kranu (bleee...), w domu przekonałam się do wody mineralnej (nienawidziłam jej wcześniej), wodę z czajnika, jak ta się kończyła to z kranu. Najgorzej było w nocy. Po takiej ilości picia zdarzało się, ze posikałam łóżko. Strasznie się wstydziłam. Idąc do kuchni napić się kilka razy spadłam ze schodów. Ale głupia nikomu nie powiedziałam... Tata mówił, że to przez to, że zaczął się sezon grzewczy, każdemu chce się pić. To uspokajało mamę, ale na szczęście nie uśpiło to jej czujności.

Nadeszła niedziela, 13 listopada. Mama zrobiła obiad, pojechała na zakupy. Ja zostałam w domu, źle się czułam. Dałam jej moją listę zakupów. Po jej powrocie ze sklepu przyjechała ciocia. Ja tego nie bardzo pamiętam, chciałam iść spać. Mama bardzo się zmartwiła. I wtedy chyba uratowała mi życie. Powiedziała, że jedziemy do szpitala. Tata nie chciał, mówił, że pewnie mam anginę, jutro pojedziemy do lekarza, w niedzielę nikt nas nie będzie chciał przyjąć. Ja krzyczałam, że do szpitala nie pojadę, bo doktorzy znowu będą krzyczeć. Uratował mnie upór mamy. Pojechaliśmy. Pan doktor, znajomy mamy jak tylko mnie zobaczył, spytał, czy miałam kiedyś robione badania cukru. Pielęgniarki zabrały mnie gdzieś i nakłuły palec. Nagle zrobiło się zamieszanie. Ja tego nie pamiętam, mama mi powiedziała, że nie kontaktowałam. Pielęgniarki gdzieś biegały, lekarze stali nade mną, wysłali mamę po piżamę i powiedzieli, że dzisiaj nigdzie nie pojadę.
Powiedzieli, że to "tylko" cukrzyca...
Ja zostałam sama, pielęgniarki przebrały mnie, podpięły do kroplówek, pompy insulinowej. Skończyło się na 2 tygodniach w szpitalu, szkoleniach. Jak cukier się już unormował poczułam się bardzo dobrze, zmieniłam szkła na dużo słabsze.

Lekarze powiedzieli, że gdybym wtedy usnęła, nie byłoby co budzić. Do szpitala trafiłam w skrajnym odwodnieniu, z kwasicą. Cukier był rekordowy w szpitalu: 1260. 12 razy wyższy niż norma.
A wystarczyłoby, żeby pani doktor wysłała mnie na zwykłe badanie krwi. Ale człowiek uczy się na błędach. Teraz jak mojemu rodzeństwu coś się dzieje mama nigdy nie ustępuje lekarzom... A w ogóle to jakim trzeba być lekarzem, żeby nie rozpoznać cukrzycy u dziecka mającego takie charakterystyczne objawy. Jak mama zawiozła katę wypisu ze szpitala to nasz szanowna była pani doktor zrobiła tylko wielkie oczy...

PS. Mama znalazła po kilku dniach moją listę zakupów. Były na niej wypisane tylko artykuły spożywcze, a dokładniej kilka rodzajów picia.

służba_zdrowia

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 699 (739)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…