Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#32485

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przygoda z "fachowcem" nauczyła mnie tego, aby nigdy nie brać ludzi, którzy mimo tego, iż zawód płytkarza jest wzięty, zawsze mają wolne terminy. Ten pan najwidoczniej uznał, iż z kładzeniem płytek każdy idiota sobie poradzi i postanowił spróbować sam. Na nieszczęście spieszyło się nam z remontem [świeżo po ślubie, co będziemy rodzicom na głowie siedzieć], więc wzięliśmy co było. Jakby nie patrzeć, polecała nam go zaufana osoba...

Pan Mieciu fachura wyczyniał najróżniejsze triki, które przyprawiały nas o utratę owłosienia. Wypiszę parę rzeczy, które najbardziej utkwiły mi w pamięci:

- Mieciu posiadał torbę z krzyżykami. Na pierwszy rzut oka - ok. Niestety okazało się, iż owe krzyżyki to zbieranina różnych wzorów i rozmiarów, a pan wyciągał sobie takie, jakie mu akurat pod rękę podeszły.

- Posiadał również poziomicę. Nawet ze trzy i nawet ich używał! Szkoda tylko, że nigdy zgodnie z jej przeznaczeniem, a li jedynie do podpierania płytek.

- Zdziwił się, gdy został opierniczony przez teścia za wrzucanie gruzu za wannę. Jak to, przecież wannę i tak się zabuduje i nie będzie widać! Nie był pocieszony, gdy kazano mu to wszystko wyciągać i wynosić...

- A propos wanny - chcieliśmy zabudowaną z małym wycięciem na stopy - takim prostokątnym wgłębieniem. Pan Mieciu upierał się, że to już niemodne, i że teraz robi się po skosie. Mimo naszych protestów zrobił po swojemu - chyba zrobienie tego otworka, o który prosiliśmy, przekraczało jego zdolności.

- Maszyna do cięcia płytek była całkiem dobra i ostra, niestety kompletnie rozregulowana i ostrze jeździło jak chciało, tnąc płytkę w piękne ząbki. Nie, nie podoba nam się taki dekor.

- Kleju walił tyle, ile mu się akurat spodobało. Gdy przychodziliśmy po jego godzinach pracy, część płytek odpadała od ściany lub po prostu odstawała, bo kleju było zbyt grubo. Zrywaliśmy to, a on robił od nowa.

- Popisał ołówkiem jasne płytki tak, że przez 4 lata tego nie zmyłam. Próbowałam octem, acetonem, rozpuszczalnikiem, mydłem... Nie schodzi.

- Rurę odpływową do toalety wyciął w regipsie za wysoko, przez co musimy mieć kibelek na podwyższeniu o grubości płyty chodnikowej. Źle się siedzi.

- Płytki miały trzy wzory: drobne kwiatki, większe kwiatki i jednolite w białe paski. O ile kwiatki udało nam się wytłumaczyć, tak paski w niektórych miejscach poukładał tak, jak mu akurat kształt płytki pasował. A co tam wzorki jakieś...

- W fugach na podłodze są dziury. I wyłażą z nich jakieś kamyczki...

- Ważna rzecz, na jaką uczulił go teść, to kabel od prądu idący w podłodze. Zabronił mu wiercić w tym miejscu. Jednak pewnego razu teść odbiera telefon, a tam Mieciu: "Słuchaj, prądu nie ma...". Potrzeba komentarza?

- Innym razem kuł w podłodze w rogu tak, że wywalił dziurę do dużego pokoju. Wielkości mniej więcej dwóch piłek tenisowych. Dobrze chociaż, że sam załatał.

- Nie muszę chyba wspominać, że na koniec roboty odkryliśmy butelki po wódce poupychane w wiadrach z gruzem...

- Robota w łazience 2x2 m zajęła mu 3 tygodnie, a smród po nim czuliśmy jeszcze jakieś 2 miesiące.

Tak, zapłacono mu. Nie my płaciliśmy za tego akurat pana, a że był to jakiś bliski znajomy członka rodziny... Teraz mamy nauczkę do końca życia - choćbyśmy mieli czekać rok na termin dobrego fachowca, WARTO poczekać.

taki_fachowiec_jeden

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 562 (634)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…