zarchiwizowany
Skomentuj
(21)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historia Kazuyi przypomniała mi pewną sytuację sprzed wprowadzenia zakazu palenia w pociągach.
Wsiadłam do zatłoczonego wagonu. Było jeszcze kilkanaście minut do odjazdu. Jedyne miejsce, jakie udało mi się znaleźć, było w przedziale dla palących, a sama nie jestem fanką smaku i zapachu tytoniu. Zaglądam - starsza pani, jakaś młoda dziewczyna, mężczyzna z dwójką małych chłopców i nie pamiętam już, kto jeszcze. Jakoś tak z twarzy wyglądali wszyscy na niepalących (nie wiem, po czym to poznałam - może to była halucynacja wywołana desperacją), więc skuszona wizją jazdy bez smrodu wchodzę do przedziału i pytam:
- Przepraszam, czy państwo są palący?
Na co ojciec(?) chłopców rzuca władczym tonem:
- Nie, nie będziesz tu palić.
No, zaskoczona byłam trochę - z jakiej racji facet w przedziale dla palących mówi mi, że nie będę w nim robić czegoś, do czego on jest de facto przeznaczony? Rozumiem - dzieci, rozumiem - tłok i brak miejsca gdzie indziej, ale może by tak jakieś "proszę"? Ale widać pan wcale nie uważał, że palacz w tym przedziale powstrzymując się od wyciągnięcia papierosa robiłby mu uprzejmość - po prostu spełniałby swój obowiązek wobec niego i jego dzieci.
Młoda i mało asertywna wtedy byłam, więc potwierdziłam tylko, że w istocie nie będę palić, bo i na co dzień tego nie robię.
Może to też tylko moje młodzieńcze urojenie, ale miałam wrażenie, że przez resztę podróży zerkał na mnie ze złośliwą satysfakcją.
Wsiadłam do zatłoczonego wagonu. Było jeszcze kilkanaście minut do odjazdu. Jedyne miejsce, jakie udało mi się znaleźć, było w przedziale dla palących, a sama nie jestem fanką smaku i zapachu tytoniu. Zaglądam - starsza pani, jakaś młoda dziewczyna, mężczyzna z dwójką małych chłopców i nie pamiętam już, kto jeszcze. Jakoś tak z twarzy wyglądali wszyscy na niepalących (nie wiem, po czym to poznałam - może to była halucynacja wywołana desperacją), więc skuszona wizją jazdy bez smrodu wchodzę do przedziału i pytam:
- Przepraszam, czy państwo są palący?
Na co ojciec(?) chłopców rzuca władczym tonem:
- Nie, nie będziesz tu palić.
No, zaskoczona byłam trochę - z jakiej racji facet w przedziale dla palących mówi mi, że nie będę w nim robić czegoś, do czego on jest de facto przeznaczony? Rozumiem - dzieci, rozumiem - tłok i brak miejsca gdzie indziej, ale może by tak jakieś "proszę"? Ale widać pan wcale nie uważał, że palacz w tym przedziale powstrzymując się od wyciągnięcia papierosa robiłby mu uprzejmość - po prostu spełniałby swój obowiązek wobec niego i jego dzieci.
Młoda i mało asertywna wtedy byłam, więc potwierdziłam tylko, że w istocie nie będę palić, bo i na co dzień tego nie robię.
Może to też tylko moje młodzieńcze urojenie, ale miałam wrażenie, że przez resztę podróży zerkał na mnie ze złośliwą satysfakcją.
Władczy tatuś w PKP
Ocena:
37
(155)
Komentarze