Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#35127

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Za zgodą znajomych zebrałam kilka kwiatków sąsiedzkich z nowoczesnych, zamkniętych osiedli wielkomiejskich.

Paru moich znajomych przeniosło się na takie osiedla i na początku cieszyli się: w sąsiedztwie młodzi ludzie z tzw. klasy średniej, nikt nic nie będzie kradł, będzie miło i kulturalnie. Po przeprowadzce okazywało się, że w sumie mieli rację co do sąsiadów, ale zawsze znalazł się jakiś wyjątek, który psuł wszystko:

- Mój kolega miał za ścianą rodzinę, która wystawiała przed drzwi worki ze śmieciami i na tym kończyło się ich pozbywanie odpadków. Latem klatka cuchnęła niemiłosiernie, a oni uważali, że zabieranie śmieci z klatki należy do dozorcy. Dodam, że śmietnik był w garażu, do garażu prowadziła winda, więc wyniesienie śmieci nie zajmowało więcej niż 3-4 minuty.

- Koleżanka kupiła nastoletniej córce rower - bo do szkoły miała tylko przejechanie przez park i kawałek ścieżką rowerową. O dziwo roweru nie ukradli jej w szkole, ale na zamkniętym podwórku - ktoś rozciął zaczep przy stojaku rowerowym. Kupiła następny rower. Ku swojemu zdziwieniu córka zobaczyła dziecko sąsiadów dojeżdżające do tej samej szkoły na jej rowerze. Rower był charakterystyczny, ręcznie ozdobiony przez córkę, więc raczej mało prawdopodobne by drugie dziecko zrobiło to samo, zwłaszcza, że na ramie dziewczynka namalowała lakierem do paznokci swoje imię a ta druga nazywała się inaczej. Interwencja u rodziców skończyła się wyzwiskami. Nie wiem czy sprawa zakończyła się na policji.

- Opróżnianie popielniczki przez balkon i niniejszym zaśmiecanie cudzego tarasu na porządku dziennym. Po interwencji kolejna koleżanka usłyszała: "jak cię k..o stać na mieszkanie z tarasem, to stać cię i na sprzątaczkę". Po złożeniu skargi w administracji na tarasie zaczęły lądować resztki z obiadu.

- Kolega podczas Euro udekorował samochód flagami. Znikały nie na ulicy, gdzie parkuje pod pracą, ale w podziemnym garażu jego strzeżonego osiedla.

- Kolejna znajoma usłyszała od sąsiadki: "dlaczego pani do tego ścierwa mówi per "pan"?. Owym "ścierwem" okazał się być... ochroniarz. Facet bardzo miły i zawsze profesjonalny. Gdy spytała sąsiadki, dlaczego nazywa go "ścierwem"? usłyszała: "bo tylko ścierwo pracuje w takim zawodzie". No comments.

- U innych znajomych - wspólnota mieszkaniowa zatrudnia firmę, by dbała o ogródek na terenie wspólnym. Jedna z pań głośnym wrzaskiem domaga się, by firma w ramach swoich obowiązków zajęła się jej tarasem. Widziałam to na własne oczy, bo byłam wtedy z wizytą u znajomych: baba stoi na balkonie i drze się wniebogłosy do pani przycinającej krzaczki: "ty, k....o! kiedy zrobisz mi mój balkon i taras? Nie po to płacę wysoki czynsz, żeby taka jak ty udawała, że pracuje!". Na początku nie załapałam o co chodzi, ale po chwili gospodarze wyjaśnili mi, że sąsiadka chce mieć urządzony balkon i taras, ale nie chce jej się tego zrobić samej ani nie chce nikomu za to zapłacić, więc wymyśliła sobie, że zrobi jej to osiedlowy ogrodnik w ramach opłaty za dbanie o przestrzeń wspólną.

- Jeszcze o rowerach: osiedle gdzie mieszka mój kolega ma zadaszony stojak rowerowy, są w nim puste miejsca, a nawet jeśli się skończą, to jest możliwość domontowania drugiego stojaka. Sąsiedzi (małżeństwo plus dorastające dziecko) wbili haki na klatce schodowej i tam przypinają swoje 3 rowery. W sumie koledze nie przeszkadzałoby to, gdyby największy rower częściowo nie zachodził na jego drzwi. Powiedział, że jeśli ten rower będzie zachodził na wejście do jego mieszkania to on zwyczajnie rozetnie zapięcie i przestawi rower tak, aby miał swobodny dostęp do domu. Usłyszał: "jest pan szczupły, zmieści się pan".

Nic się nie wydarzyło do momentu, gdy kolega miał montaż mebli kuchennych - z powodu roweru nie dało się ich wnieść. Sąsiedzi nie otwierali drzwi (choć byli w domu). Kolega się wkurzył, obcęgami rozciął zapięcie i postawił rower w drzwiach sąsiadów. Usłyszał, że jest złodziejem. Zabrali rowery na dwa dni (bo robotnicy od montażu mebli na pewno je ukradną) ale potem wróciły na swoje stare miejsce.

Partnerka kolegi niedawno zaszła w ciążę i wiadomo będzie, że rowery będą musiały zniknąć, bo ciągle zachodzą częściowo na jego drzwi i wózek dziecięcy już nie przejedzie. Kolega złożył skargę u administratora i rowery zniknęły, a sąsiedzi zostali postraszeni karą finansową, bo podobno łamali przepisy przeciwpożarowe. Tym razem kolega został donosicielem, a o jego drzwi rozbito słoik z czymś mięsnym w sosie. Zrobiono to po tym jak w sobotę było już po sprzątaniu klatek schodowych a kolega i jego druga połówka wyjechali na przedłużony weekend. Gdy wrócili w zeszły wtorek o całym zajściu dowiedzieli się od ochrony. Najzabawniejsze jest to, że upał spowodował smród na klatce schodowej i to sąsiadom śmierdziało a nie "ukaranym za donosicielstwo", bo ich zwyczajnie nie było.

Gdy słyszę o takich zajściach zaczynam lubić wszechwiedzące staruszki z mojego gomułkowskiego bloku, które trochę uprzykrzają mi życie ale jednak aż nie tak bardzo.

sąsiedzi

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 842 (872)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…