Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#35598

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ponieważ jest to moja pierwsza historia najpierw się przedstawię. Jestem lekarzem - chirurgiem ogólnym. Długi okres czasu pracowałem w szpitalu klinicznym, ale ponieważ mój teść poważnie się rozchorował moja żona (też lekarz) nalegała abyśmy przeprowadzili się do naszego rodzinnego miasta. Byłem lekko oporny, gdyż wiedziałem, że będę musiał pracować w małym źle wyposażonym szpitalu, jednakże po namowach mojej lubej i moich rodziców (też tam mieszkają) tuż po zdanej "dwójce" z chirurgi przenieśliśmy się do miasteczka. Historia to pochodzi z pierwszego tygodnia mojej pracy.

Dziś opiszę dwie piekielne historie, które wyadrzyły się jednego dnia.

Jestem krótko widzem bez okularów widzę bardzo słabo, w szpitalu na wszelki zawsze mam drugą parę okularów. (ważne dla historii)

Ten dzień był bardzo pechowy. Gdy tylko wstałem z łóżka zniszczyłem sobie okulary. Jak powiedział Robert Górski "Jak ktoś ma pecha to i w bananie pestkę znajdzie". pomyślałem sobie no trudno po omacku i z pomocą żony jakoś wybrałem się do pracy. Z wiadomych przyczyn nie mogłem jechać samochodem. Wybrałem komunikację miejską. Nie korzystam z niej często, więc nie znałem rozkładu jazdy autobusów. Udawszy się na przystanek kupiłem bilet i poprosiłem starszą panią, aby mi pomogła.
[Ja] Przepraszam nie mam okularów, a bez nich słabo widzę, czy może mi pani powiedzieć, która linia jedzie do szpitala?
[SP] Nie widzi pana? Jaka szkoda! Darmozjadom pomagać nie będę!
Po chwili podszedł do mnie jakiś chłopak i podał mi numer autobusu. Jakoś dotarłem do pracy, w pokoju lekarskim znalazłem swoje "oczy" i mogłem już normalnie funkcjonować.
Na rano miałem rozpisany zabieg, więc zająłem się przygotowaniem do operacji. Po zabiegu miałem chwilę przerwy, więc delektując się kawą czytałem jakieś czasopismo medyczne. Wtem do pokoju wpada pielęgniarka i mówi, że jestem proszony na izbę jacyś chłopcy postanowili ujeżdżać byka, niestety jeden z nich został strasznie poturbowany (cud, że był przytomny). W usg widoczne pęknięcie wątroby - natychmiastowe wskazanie do operacji. No cóż trzeba działać. Poprosiłem kolegę, aby mi asystował do zbiegu z ociąganiem (sic!) ale się zgodził. Wątroba miejscami wyglądała jak zmiksowana. Wywiązał się dialog między mną a instrumentariuszką [IN}.
[Ja] Poproszę kleszczyki naczyniowe i pęsetę anatomiczną
[IN] Wie pan kleszczyki pożyczyłam Halince (inna instrumentariuszka) bo nie miała czym spiąć chust operacyjnych.
Ja zbierając szczękę z podłogi krzyczę do instrumentariuszki
[Ja] CZY PANI JEST POWAŻNA? MYŚLI PANI? TO JEST SZPITAL NIE PRZEDSZKOLE TU NIE POŻYCZAMY SOBIE ZABAWEK TU TRZEBA MYŚLEĆ
JA NIE MAM CZYM ZAMKNĄĆ NACZYNIA BO HALINKA NIE MIAŁA BACKHAUS′ÓW (kleszcze do chust)
[IN] Dobrze przecież nic się nie stało, więcej nie będę.
W tym momencie moja wściekłość sięgnęła zenitu. w ostrych słowach poprosiłem panią o opuszczenia sali i zabroniłem jej przychodzić na moje zabiegi. Wolę sam podawać sobie narzędzia niż pracować z tą kobietą. Operację udało mi się doprowadzić do końca z nowym pełnym zestawem narzędzi i inną instrumentariuszką
Ponieważ od tego incydentu zależało życie tego chłopaka o całej sytuacji poinformowałem dyrektora, a pani instrumentariuszka została dyscyplinarnie zwolniona.

Wybaczcie niedociągnięcia, gdyż historię tę piszę na drugiej dobie dyżuru.

służba_zdrowia

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 319 (391)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…