Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#35822

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sporo na portalu o ludziach wyciągających drobne sumy pod spożywczakiem. Moja historia jest o bezdomnym żebrzącym o jedzenie.

Pod dużym sklepem krążą bezdomni i wyciągają drobniaki od klientów. Jeden z nich wie, że pieniędzy ode mnie nie dostanie, ale jak poprosi o jedzenie to zawsze mu kupię.

Spotykam koleżankę, wymieniamy uprzejmości, podchodzi bezdomny i z miejsca krzyczy:

[k] - koleżanka
[b] - bezdomny
[j] - ja

[b] - Szefowo, może bułkę i kilka parówek? Proszę, jestem głodny.
[j] - Nie ma sprawy, ale dziś tylko dwie parówki, bo kasa mi się kończy (zazwyczaj kupowałam ich więcej)
[k] - Odejdź wstrętny dziadu, nic nie dostaniesz i nie wyciągaj od niej nic bo ona jest bezrobotna - wrzeszczy na cały głos.

Dodam, że koleżanka ma menedżerskie stanowisko w firmie i dobrą pensję, więc mogłaby kupić bezdomnemu jedzenia, ale nie - tu chodzi o zasady - nic nikomu nie dawać.

Mrugnęłam do bezdomnego, on zrozumiał i czeka. Wchodzimy do sklepu. Podchodzę do stoiska mięsnego i proszę o dwie najtańsze parówki - naprawdę kasa mi się kończyła a następna nie wiadomo kiedy.

[k] - chyba nie będziesz karmić darmozjada
[j] - to moja kasa więc zrobię z nią co zechcę. Chyba, że ty chcesz zafundować, a ja mu podam jeśli się go brzydzisz.

Koleżanka fuknęła tylko i oddaliła się do kasy. Pod sklepem podałam bezdomnemu torebkę z tą odrobiną jedzenia, na którą było mnie stać.

[b] - Szefowo, ja jestem pani taki wdzięczny, że chyba pójdę do kościoła pomodlić się o pracę dla pani.
[j] - Jeśli uważa pan, że to pomoże to proszę bardzo, będzie mi miło.

Nie jestem praktykująca, ale miło mi było, że bezdomny chciał się jakoś odwdzięczyć. Koleżanka tymczasem stała za samochodem i patrzyła na mnie z obrzydzeniem.

Moja kilka tygodni, znów spotykam tę znajomą pod tym samym spożywczakiem. Pyta co u mnie.

[j] - Nadal bez stałej pracy, ale póki co dostałam ze znajomej firmy fuchę. Zarzucili mnie robotą - jak będę zasuwać od rana do nocy to w trzy miesiące wyciągnę bardzo ładną sumkę, za którą spokojnie się utrzymam przez pół roku.
[k] - A gdzie ten bezdomny? - nagle koleżanka zmienia temat.
[j] - Chcesz go nakarmić? - pytam zdumiona.
[k] - No tak, zobacz pomodlił się za ciebie i znalazłaś dobrą fuchę. Jakby pomodlił się za mnie, to może wezmą mnie do tej roboty, do której startuję i wtedy dadzą mi na lepszych warunkach kredyt na nowy samochód, bo miałabym tam wyższą pensję.

Nie wiem kim był ten bezdomny, czy naprawdę się za mnie pomodlił, czy tamto zlecenie było efektem modlitwy czy nie. Nie mam pojęcia i nie zastanawiam się. Martwię się, bo już go nie widuję. Szkoda, że dla niektórych (koleżanka) wszystko jest obiektem handlu - nawet modlitwa.

ps. Wyjaśniam: jestem osobą bezwyznaniową, nie cierpię bezduszności, z jaką czasem spotykają się w KK ludzie, ale szanuję ludzi prawdziwie wierzących.

pod sklepem

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 240 (272)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…