Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#36067

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Muszę się pokornie przyznać, że jestem totalną fujarą. Nie żeby coś, ale połamany w życiu byłem pewnie częściej niż połowa z Was. :) No i tak mnie się zdarzyło ostatnio. Korzystają z przybycia ukochanej do miasta i jej obrony licencjatu, poszliśmy z przyjaciółmi na miasto. Pić niestety nie mogłem bo następnego dnia trzeba mi było stawić się w pracy na godzinę 8. Robiłem więc za kierowcę.

Ze wszystkich klubów w mieście nasi przyjaciele wybrali klub, do którego trzeba zejść po schodach. Po tych śliskich, stromych, kaflowych schodach zeszło dziesięć pijanych osób (wcześniej byliśmy w innym klubie), a na końcu stoczyłem się ja. Dosłownie się stoczyłem, bo oczywiście raczyłem się poślizgnąć już na drugim schodku. Całe szczęście, że w mojej fujarowatości udało mi się odbić w bok i nie pociągnąłem nikogo ze sobą - zbiłbym niezłe kręgle wpadając im pod nogi.
Żeby było śmieszniej, schodziłem ostatni żeby żaden pijany osobnik nie wpadł na mnie. :)

Oczywiście na parterze dostrzegłem moim fachowym, medycznym okiem, że dokonałem właśnie po raz czwarty złamania nadgarstka prawego. Pozbierałem się sam przy towarzyszącym mi śmiechu znajomych i ryku ukochanej. Po schodach wchodziłem już podtrzymywany przez pięć osób - słusznie, przecież miałem jeszcze kilka kości do skwaszenia. ;)

Piekielni byli ochroniarze. Na górze usiadłem przy stoliku zewnętrznym i oceniam jak dużych zniszczeń dokonałem. Podlatuje dwóch takich, co to mógłbym co najwyżej robić za udo jednego z nich i krzyczą na mnie żem pijany i mam natychmiast klub opuścić. Ukochana ponownie w ryk, znajomi w krzyk, sąsiednie stoliki podejrzanie nas obserwują... Staram się w tym wszystkim wytłumaczyć sytuację, pokazuję złamaną rękę, grzecznie proszę o apteczkę, a przynajmniej chustę trójkątną żeby temblak sobie zmajstrować. Nie, panowie swoje, pijany jestem i mam klub opuścić. Choć sądząc po ich oddechu byłem jedyną trzeźwą osobą w zasięgu wzroku. Pogodziłem się z brakiem apteczki, jakaś nieznajoma zarzuciła mi arafatką, którą mogłem się obtemblaczyć (jej, jeśli to czytasz czekam na pw bo zgubiłem Twój numer żeby oddać Ci chustę!).

Ale zanim to zrobiłem, chwyciłem za paluchy, zacisnąłem zęby i nastawiłem rękę...

- JAKI POJ**ANY!!!!! - zaraz usłyszałem od strony ochroniarzy... - Wyp**ol go stąd!

Jeden podchodzi, łapie mnie za koszulkę i w górę, zrywa mi przy tym mój prowizoryczny temblak i gwałtownie szarpie co spowodowało, że ręka ślicznie zafurgotała. Koledzy wpadli w szał, moja ukochana w jeszcze większy ryk. Ktoś wezwał policję.

Policjanci uznali jednak, że nic takiego się nie stało, ale w przypływie dobroci puścili nas wolno, tylko "żeby był to ostatni raz!"... A kiedy odchodziliśmy przybili siemkę z ochroniarzami.

W domu zamknąłem rączkę w specjalnym usztywnieniu (nie jestem fanem gipsów).. Następnego dnia podszedłem do znajomego doktorka żeby sobie zerknął na wszelki wypadek. Eee, wyliżę się jakoś...

Klub

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 825 (907)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…