Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#36425

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W tej historii chciałbym wam przedstawić kandydata do tytułu „ojca roku”

Zdarzenie to miało miejsce w Centrum Zdrowia Dziecka, podczas mojego stażu z Chirurgii Dziecięcej (staż był konieczny do ukończenia specjalizacji).

U wcześniaka zdiagnozowano niezamknięty przewód Botalla http://pl.wikipedia.org/wiki/Przetrwa%C5%82y_przew%C3%B3d_t%C4%99tniczy
Zabieg dość prosty polega na podwiązaniu obu końców przewodu i usunięciu go. Operacja przebiegła bez komplikacji. Zbadałem dziecko, obejrzałem ranę wpisałem do karty zalecenia pooperacyjne i udałem się do rodziców.

[J]a - Operacja przebiegła bez komplikacji, dziecko czuje się dobrze mogą go państwo zobaczyć
[O]jciec – Czyli przeżyje?
[J] – Raczej tak.
[O] – Ku**a myślałem, że umrze, zrobi się pogrzeb i będzie spokój.
Zrobiłem oczy jak pięć złotych i powiedziałem:
[J] – Jeżeli nie chcą państwo tego dziecka, to można je oddać do adopcji, jest wiele rodzin niemogących, a chcących mieć dzieci.
Wtem odezwała się matka.
[M] – Ale co sobie ludzie pomyślą?
W tym momencie naprawdę się wkurzyłem zapytałem tylko:
[J] – Czy macie państwo jakieś pytania?
I jak najszybciej oddaliłem się, coby nie zrobić tym „rodzicom” krzywdy. (Rozmowę skróciłem, ominąłem fragmenty dotyczące przebiegu operacji).

Nadal nie rozumiem tego ojca, większość rodziców, których poznałem podczas stażu, oddałoby swoje życie, aby ratować swoje dzieci, które niestety umierały. A tu trafił się taki element...
Nadmienię jeszcze, że ludzie ci nie wyglądali na patologiczną rodzinę: zadbani, czyści, etc.

ojciec roku służba_zdrowia

Skomentuj (78) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 869 (941)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…