Jak nick wskazuje, pracuję w szpitalu.
A do szpitala przychodzą ludzie. W odwiedziny.
No i widzę stadko w składzie: pan, pani, babcia, i może 1,5 roczny szkrab.
Ryzykowne, myślę sobie, ciągnąć takiego malucha na tak ciężki oddział, jak ten w którym pracuję.
Ale będąc zajęty, nie zwróciłem na to zbytnio uwagi.
Nie minęło 5 min i widzę to samo dziecko, puszczone samopas i RACZKUJĄCE po podłodze.
Zmroziło mnie, no ale nic, może nieświadomi zagrożenia.
Idę i robię małą pogadankę, że nie bardzo, że szpital, że oddział ciężki, że MRSA, gronkowiec, pseudomonas i inne demony wewnątrzszpitalne. Po ludzku tłumaczę, prostym językiem, bez straszenia.
I słyszę:
- Apteki też muszą na czymś zarabiać.
Z siłą takiego argumentu, nie sposób było polemizować.
Dziecka nie podnieśli.
A do szpitala przychodzą ludzie. W odwiedziny.
No i widzę stadko w składzie: pan, pani, babcia, i może 1,5 roczny szkrab.
Ryzykowne, myślę sobie, ciągnąć takiego malucha na tak ciężki oddział, jak ten w którym pracuję.
Ale będąc zajęty, nie zwróciłem na to zbytnio uwagi.
Nie minęło 5 min i widzę to samo dziecko, puszczone samopas i RACZKUJĄCE po podłodze.
Zmroziło mnie, no ale nic, może nieświadomi zagrożenia.
Idę i robię małą pogadankę, że nie bardzo, że szpital, że oddział ciężki, że MRSA, gronkowiec, pseudomonas i inne demony wewnątrzszpitalne. Po ludzku tłumaczę, prostym językiem, bez straszenia.
I słyszę:
- Apteki też muszą na czymś zarabiać.
Z siłą takiego argumentu, nie sposób było polemizować.
Dziecka nie podnieśli.
służba_zdrowia
Ocena:
1060
(1094)
Komentarze