Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#37395

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja mama jest bardzo piekielną osobą. Oczywiście nie w stosunku do mojej siostrzyczki. Amelka zawsze miała uchylane niebo bez względu na to, co zrobiła. Ale ja nie o tym.

Pamiętam z wczesnego dzieciństwa mojego ojca. To był wysoki blondyn, dobrze zbudowany. Był bardzo pracowity, pragnął mieć rodzinę, a ja byłam jego oczkiem w głowie. Całymi dniami czekałam aż wróci z pracy. Zawsze miał dla mnie jakąś słodkość, zabierał mnie do parku i na ryby. W domu zostawałam z mamą, która niespecjalnie chciała się mną zajmować. Często spraszała koleżanki, a niekiedy wychodziła i zostawiała mnie na wiele godzin samą.
Tata zawsze denerwował się z tego powodu, ale mimo kłótni wciąż mieszkali razem. Pamiętam jak kiedyś mama krzyczała: jak odejdziesz to już nigdy córki nie zobaczysz! Musisz tu być i płacić za nasze życie!

Jakiś czas później mama powiedziała, że będzie miała dziudziusia. Ucieszyłam się, wytłumaczono mi, że dzidziuś będzie malutki i będę musiała się nim opiekować. Z całą największą siłą małego dziecka ćwiczyłam na moich licznych lalkach od taty opiekowanie się niemowlęciem. Tak bardzo pragnęłam mieć braciszka lub siostrzyczkę...

Coś zaczęło się psuć. Czułam to mimo, że byłam tylko małym dzieckiem. Mamy brzuch był już duży, lubiłam go obserwować wyobrażając sobie - jak wygląda to dziecko w środku? Co ono je? Czy mamusia karmi je tak jak tatuś mnie? Zastanawiałam się jak to się dzieje, że mama podaje dzidziusiowi mleko do brzucha.

Rodzice ciągle kłócili się, a ja byłam zawładnięta pragnieniem posiadania rodzeństwa. Pewnego dnia, bez żadnej zapowiedzi, wprowadził się do nas jakiś mężczyzna. Nie wiedziałam kto to jest. Tata nagle wszystkie swoje rzeczy przeniósł do mojego pokoju. Mieszkaliśmy sobie tak we czwórkę - ja, tata, ten pan i mama z dziudziusiem pod sercem. Kłótnie nie ustawały, tata kłócił się z mamą i nowym mieszkańcem. Mama wyjaśniła mi, że ten pan to jej nowy chłopak i dzidziuś będzie jego. Nie rozumiałam wtedy tego, więc okropnie płakałam myśląc, że skoro dzidziuś nie należy do taty to znaczy, że to nie będzie moje rodzeństwo, a ja przecież tak go pragnęłam!

Pewnego dnia, jeszcze przed narodzinami Amelki, tata zniknął. Nie pojawiał się dzień, drugi, trzeci. Myślałam, że może pojechał na ryby, czasami tak znikał, ale zapomniał mnie zabrać ze sobą. Każdego dnia czekałam na powrót taty z połowów. W końcu obudziłam się jednego poranka i jego rzeczy nie było. Mama powiedziała mi, że tata już mnie nie kocha i odszedł. Nowy chłopak mamy ciągle powtarzał mi, że mam być grzeczna i miła bo teraz on tutaj rządzi. Co za wstrętny typ! - myślałam sobie, myśli, że tak po prostu może zastąpić mojego tatusia? Ale on wcale nie chciał. Zaczynał mnie popychać i krzyczeć za każde niewykonane polecenie. A miałam przecież dopiero kilka latek... Wystarczyło, że nie pozbierałam puzzli tak jak on sobie to wyobrażał. Słyszałam ciągle, że dzidziuś umrze z mojej winy bo denerwuję mamę, że tata mnie nienawidzi i nigdy nie wróci.

Wiele lat później, kiedy miałam 9 lat, dowiedziałam się, że mój tatuś nie żyje. Tamtego dnia, kiedy wyszedł i już nigdy nie wrócił, po prostu umarł. Przez pół życia byłam przekonana, że tatuś mnie znienawidził, mama często używała tego argumentu: "co z ciebie za dziecko, skoro nawet własny ojciec cię nienawidzi i nie chce znać!?". To samo myślałam o babci, a okazało się, że mama po prostu zabroniła jej kontaktować się ze mną, a babcia postanowiła poczekać aż będę nieco starsza.

Do dziś nie wiem gdzie pochowano mojego ojca. Nie pozostała mi po nim żadna materialna pamiątka oprócz kilku zdjęć, które ma babcia. Mama zmieniła taktykę i zamiast krzyczeć, że tata mnie nienawidzi zaczęła mówić, że to moja wina. Moja wina, małej córeczki tatusia, że jej ojciec nie żyje. Twierdziła, że za bardzo go denerwowałam i dlatego umarł. Jako 9 letnie dziecko wierzyłam we wszystko. Jako 15latka dowiedziałam się, że ojciec miał po prostu chore serce, o czym nikt nie wiedział, i umarł z tego powodu. Babcia twierdzi, że stało się to po jego wyjściu z pracy, że nikt mu nie pomógł.

Teraz jako 17-letnia dziewczyna, żarliwie łykam wszystko co związane z pierwszą pomocą. Może mnie uda się uratować kiedyś czyjegoś tatusia?

Rodzina

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1259 (1515)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…