Dzisiaj, kilka minut przed 8:00 rano, sklep spożywczy w małym miasteczku.
W sklepie jest kilka osób, w tym facet (żebrak), którego kojarzę z widzenia: chodzi zwykle o kulach, ubrany w brudne i podarte ciuchy, często jeździ autobusem do większego miasta wojewódzkiego celem zbierania pieniędzy pod kościołami, ewentualnie przy najczęściej uczęszczanych ulicach.
Jednak dzisiaj pan jest, można powiedzieć, w stanie zupełnie odmiennym – normalnie, schludnie ubrany, po kulach ani śladu, porusza się bez problemu, robi zakupy – prawie go nie poznałam. Ostatnio widziałam go spory kawał czasu temu, trochę się zdziwiłam, ale myślę sobie, że może w końcu jakoś udało mu się związać koniec z końcem, ktoś mu pomógł czy coś...
Widzę, że ekspedientka w sklepie też go rozpoznała, oczy jak pięciozłotówki i pyta:
- Ooo, to pan bez kul?
Na co następuje rozbrajająco szczera odpowiedź:
- A bo dzisiaj do pracy nie idę, he he he.
Puentę niech sobie każdy sam dopowie.
W sklepie jest kilka osób, w tym facet (żebrak), którego kojarzę z widzenia: chodzi zwykle o kulach, ubrany w brudne i podarte ciuchy, często jeździ autobusem do większego miasta wojewódzkiego celem zbierania pieniędzy pod kościołami, ewentualnie przy najczęściej uczęszczanych ulicach.
Jednak dzisiaj pan jest, można powiedzieć, w stanie zupełnie odmiennym – normalnie, schludnie ubrany, po kulach ani śladu, porusza się bez problemu, robi zakupy – prawie go nie poznałam. Ostatnio widziałam go spory kawał czasu temu, trochę się zdziwiłam, ale myślę sobie, że może w końcu jakoś udało mu się związać koniec z końcem, ktoś mu pomógł czy coś...
Widzę, że ekspedientka w sklepie też go rozpoznała, oczy jak pięciozłotówki i pyta:
- Ooo, to pan bez kul?
Na co następuje rozbrajająco szczera odpowiedź:
- A bo dzisiaj do pracy nie idę, he he he.
Puentę niech sobie każdy sam dopowie.
sklep
Ocena:
844
(876)
Komentarze