Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#43087

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed roku ale nadal boli. Piekielna koleżaneczka...

Jestem rysowniczką, specjalizuję się w portretach. Dostałam zamówienie od koleżanki, by narysować ją i jej chłopaka. Miał być to prezent na jego urodziny. Dobra, spoko, format A4, wykonanie węglem. Cena zaakceptowana. Dostałam mailem foto.

Problem 1: Zdjęcie ciemne, niewyraźne, wiele rzeczy musiałam rysować na wyczucie mając nadzieję że trafię. Jeszcze ona to ona, bo widywałam ją na co dzień w szkole, ale jej lubego w życiu na oczy nie widziałam. Czysta improwizacja.

Problem 2: Dziewuszka nadzorowała postęp pracy prosząc bym co jakiś czas wysłała jej foto. Oczywiście wybrzydzała: żebym zrobiła ją szczuplejszą na twarzy, nos nieco zmniejszyła, włosy przedłużyła. Męczyła bym chłopaczkowi nie rysowała niedoskonałości skórnych takich jak jakieś pieprzyki i bron Boże nie rysowała jego lekkiego zarostu. Dobra nie ma sprawy. Widziała na skanach jak to po kolei wygląda.

Portret gotowy, ja osobiście nie koniecznie zadowolona z tych poprawek bo przez te udoskonalenia jak z Photoshopa wyglądali jak nieco inna, acz podobna para. Niosę portret w podwójnej teczce żeby się nie pogiął w torbie wraz z toną podręczników. Wręczam panience, otwiera teczkę i jak nią nie je*nie o podłogę...

- Co to ku*wa jest!!! Przecież to nie jestem ja ani mój chłopak! Coś ty mi tu chciała piz*o wcisnąć?! Myślałaś że ci za to ku*wa zapłacę?!!

Ja stoję nieco oszołomiona, ludzie na korytarzu jak słupy soli z oczami jak koła młyńskie. Panienka jeszcze na zakończenie przedstawienia złapała portret i podarła go w drobny mak. Cztery dni pracy i wysłuchiwania dyspozycji poszły się za przeproszeniem je*ać. Oczy zapłonęły mi ogniem... Nie wiem jakim cudem nie rzuciłam się na tą pindzie. Obiła bym jej ten pulchny ryjek że by nigdy by już nie zdobiła dzióbka do słit foci... Zanim zdążyłam się jednak odezwać podeszła do nas dyrektorka wywabiona z gabinetu obok, piskliwym krzykiem mojej "koleżanki". Słyszała co do joty o co się rozchodzi i wiedziała że świetnie rysuję. Podniosła poszarpane kawałki portretu i przejrzała. Poklepała mnie po ramieniu i tak rzekła do nadal uniesionej panienki.

- Panno Piekielna. Za zniszczenie mienia artystycznego, którego nie była Panna właścicielką, oraz za wykrzykiwanie wulgaryzmów i obrażanie koleżanki, zostaje Panna ukarana naganą. Nakazuję również zapłacić kwotę jaką ustaliła Panna z Sanguiną. W tej chwili.
Dziewuszka myślałam że się zapowietrzy. Poczerwieniała jeszcze bardziej i już miała coś pysnąć, ale jej się na szczęście odwidziało bo sięgnęła po portfel.

Szczęście w nieszczęściu można powiedzieć. Gdyby nie przyszła dyrektorka, to pewnie i tak wymusiła bym na niej należność na portret, ale tak przynajmniej wszystko odbyło się legalnie. A w szkole ludzie zaczęli się do niej niechętnie odzywać bo wielu z nich zamawiało już u mnie portrety i byli zadowoleni. :)

szkoła

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 89 (253)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…