Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#43257

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Był czas, kiedy w moim domu działo się bardzo źle. Nie chcę o tym pisać, mimo upływu lat nadal mam problemy z mówieniem o tym. Za jakiś czas, kiedy się z tym uporam, pewnie opiszę to na piekielnych. A na razie, do zobrazowania sytuacji niech wystarczy fakt, że w wieku 20 lat nie potrafię zasnąć w innej pozycji niż ta, która w wieku lat 13 dawała mi jako takie poczucie bezpieczeństwa.
Poniższe zdarzenie uzmysłowiło moim rodzicom (właściwie tylko mamie), że jednak mają tą córkę i ona naprawdę źle reaguje na to, co się dzieje dookoła.

Jakoś w połowie 3 gim zaczęłam się źle czuć. Raz nie chciałam jeść, raz jadłam cały dzień, wymiotowałam. Było coraz gorzej. Na wakacjach doszło do tego, że podczas ataków bólu brzucha potrafiłam tylko leżeć i płakać. Wymiotowałam żółcią ot tak, bez powodu. Zdarzało się często, że siedziałam, coś tak robiłam, po czym zrywałam się i leciałam do łazienki. W opinii ojca wymuszałam, żeby nie ćwiczyć na wf-ie. W wakacje.

W takim stanie poszłam do liceum. Łykałam hurtowo leki przeciwbólowe, ale mój organizm był już wtedy do leków tak przyzwyczajony, że prawie nic nie dawały.

Rodzice nie chcieli iść ze mną do lekarza, rodzeństwa nie mam, a moja rodzinna, choć lekarka bardzo dobra, do 16 r.ż. bez opiekuna wypraszała. Moim ratunkiem okazały się badania na początku szkoły, tzw bilans. Koniec końców mama musiała iść ze mną do lekarza...

Podczas wizyty wtrąciłam, że od kilku miesięcy bardzo boli mnie brzuch i często wymiotuję. Mama próbowała coś dopowiadać, że nie jest tak źle, że dramatyzuję, ale na szczęście ta złota kobieta jej nie słuchała. Zbadała mnie, jak tylko mogła i dała skierowanie z zaznaczeniem, że musi być zrobione natychmiast.

Z wyników badania nic nie zrozumiałam, dopiero objaśniła je lekarka, przy okazji drąc się (bo krzykiem tego nie nazwę) na mamę. W najlepszym razie za miesiąc byłabym na stole operacyjnym. Żołądek miałam przeżarty kwasem, przełyk też. Dostałam bardzo silne leki i masę zaleceń.
Dieta była tak restrykcyjna, że prawie nic nie mogłam jeść. Oczywiście, nie do końca przestrzegana, bo przecież ojciec musi sobie zjeść kotleta, a dwóch obiadów gotować mama nie będzie, bo za dużo roboty. Doleczałam się na własną rękę, pijąc siemię lniane i jakieś ziółka.

Teraz mam 20 lat, wczoraj byłam u tejże lekarki na kontroli. Kolejna zmiana leków, większe dawki.
Dziękuję, drodzy rodzice.

domek

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 829 (921)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…