Jestem rekonstruktorem, jak zapewne pamiętacie.
Odtwarzam amerykańskiego żołnierza z 1. Dywizji Piechoty z okresu II Wojny Światowej. Rekonstruktor, jak to rekonstruktor, musi mieć mundur, ekwipunek, i buty pasujące do epoki. Albo oryginalne, albo ich współczesne kopie.
Właśnie, buty.
Jako, że potrzebowałem drugiej pary butów, postanowiłem sobie zakupić je w dość znanym w kręgach rekonstruktorów II WŚ sklepie, noszącym nazwę identyczną, co tytuł pewnej książki J. Hellera. Buciki były dosyć drogie, więc liczyłem, że jakość dorówna cenie.
Zakup przyszedł, byłem oniemiały z podziwu. Gładka, piękna skóra, mocna podeszwa, wytrzymałe sznurówki.
Niemal od razu zacząłem w nich chodzić, żeby się rozchodziły i dopasowały do mojej stopy.
Po dwóch tygodniach użytkowania (tu muszę zaznaczyć, że nie brnąłem w nich przez śnieg, błoto, czy wodę, tylko chodziłem po w miarę suchym bruku), zauważyłem, że w jednym bucie odpada obcas. Obejrzałem drugi - zaczątki tego samego.
Wściekły wpadłem do domu i napisałem do sklepu reklamację. Odpowiedzieli mi po tygodniu (!), mówiąc, że butów nie przyjmą, a o naprawie mogę zapomnieć. Złapałem za telefon, po czym zadzwoniłem do sklepu. Paniusia, która odebrała, uparcie twierdziła, że nic nie wie o jakiejkolwiek reklamacji. Dopiero kiedy zacytowałem odpowiedź sklepu, poddała się i powiedziała, że musi to skonsultować z kierownikiem.
Kierownik odpowiedział mi tego samego dnia, łaskawie przyjmując reklamację. Jednocześnie zapytał, czy mieszkam daleko od sklepu. Odpowiedziałem - zgodnie z prawdą - że mieszkam ok. 120 km od niego. Rzekł wówczas: - To dobrze, proszę przyjechać osobiście i zostawić buty, a po naprawie je odebrać. Zaoszczędzę na wysyłce, he he.
Ręce mi opadły.
Buty wysłałem, po kolejnych dwóch tygodniach wróciły. Naprawione.
Obcasy sklejono smołą byle jak, tak, że w ciągu najbliższego miesiąca znowu by się rozpadły.
W efekcie, po blisko miesiącu szarpaniny, oddałem buty do szewca. Gdy zobaczył wykonanie, powiedział, że "gdyby Amerykanie w takich butach lądowali we Francji, to chyba na plażę by nawet nie wyszli."
A sklep do dziś nie przeprosił, ani nic.
Grunt to podejście do klienta, nie?
Odtwarzam amerykańskiego żołnierza z 1. Dywizji Piechoty z okresu II Wojny Światowej. Rekonstruktor, jak to rekonstruktor, musi mieć mundur, ekwipunek, i buty pasujące do epoki. Albo oryginalne, albo ich współczesne kopie.
Właśnie, buty.
Jako, że potrzebowałem drugiej pary butów, postanowiłem sobie zakupić je w dość znanym w kręgach rekonstruktorów II WŚ sklepie, noszącym nazwę identyczną, co tytuł pewnej książki J. Hellera. Buciki były dosyć drogie, więc liczyłem, że jakość dorówna cenie.
Zakup przyszedł, byłem oniemiały z podziwu. Gładka, piękna skóra, mocna podeszwa, wytrzymałe sznurówki.
Niemal od razu zacząłem w nich chodzić, żeby się rozchodziły i dopasowały do mojej stopy.
Po dwóch tygodniach użytkowania (tu muszę zaznaczyć, że nie brnąłem w nich przez śnieg, błoto, czy wodę, tylko chodziłem po w miarę suchym bruku), zauważyłem, że w jednym bucie odpada obcas. Obejrzałem drugi - zaczątki tego samego.
Wściekły wpadłem do domu i napisałem do sklepu reklamację. Odpowiedzieli mi po tygodniu (!), mówiąc, że butów nie przyjmą, a o naprawie mogę zapomnieć. Złapałem za telefon, po czym zadzwoniłem do sklepu. Paniusia, która odebrała, uparcie twierdziła, że nic nie wie o jakiejkolwiek reklamacji. Dopiero kiedy zacytowałem odpowiedź sklepu, poddała się i powiedziała, że musi to skonsultować z kierownikiem.
Kierownik odpowiedział mi tego samego dnia, łaskawie przyjmując reklamację. Jednocześnie zapytał, czy mieszkam daleko od sklepu. Odpowiedziałem - zgodnie z prawdą - że mieszkam ok. 120 km od niego. Rzekł wówczas: - To dobrze, proszę przyjechać osobiście i zostawić buty, a po naprawie je odebrać. Zaoszczędzę na wysyłce, he he.
Ręce mi opadły.
Buty wysłałem, po kolejnych dwóch tygodniach wróciły. Naprawione.
Obcasy sklejono smołą byle jak, tak, że w ciągu najbliższego miesiąca znowu by się rozpadły.
W efekcie, po blisko miesiącu szarpaniny, oddałem buty do szewca. Gdy zobaczył wykonanie, powiedział, że "gdyby Amerykanie w takich butach lądowali we Francji, to chyba na plażę by nawet nie wyszli."
A sklep do dziś nie przeprosił, ani nic.
Grunt to podejście do klienta, nie?
Rekonstrukcja...
Ocena:
472
(570)
Komentarze