Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#43758

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przez jakieś trzy miesiące pracowałam w weekendy jako kelnerka. Knajpa nie cieszyła się specjalnie dobrą sławą, właściwie schodził się do niej cały kwiat okolicznych dresów. Trzy sale, pozostałe trzy zamurowane z powodu cięcia kosztów, techniawa całe dziesięć godzin, wieczne bijatyki.

W jedną sobotę moja szefowa nakazała przenieść klientów z największej loży do mniejszej, bo idą „ważni goście" - jak się okazało, piekielni. Przyszło jakichś sześciu facetów, lat 40–60, w garniturach, z teczkami, białe koszule, krawaty – naprawdę bardzo rzadki widok u nas, szykuje się dobra kasa. Zaniosłam im karty, podałam popielniczki i za chwilę poszłam odebrać zamówienie. I wtedy się zaczęło.

Jestem osobą dosyć rzucającą się w oczy przez swoją fryzurę, więc do pytań „jak to się robi?” czy „jak się to myje?” zdążyłam się przyzwyczaić. Podchodzę do gości z uśmiechem numer siedem, zapisuję sześć piw, odwracam się i słyszę stałe pytanie – jak to się robi. Tłumaczę. Czy mogłaby pani zrobić mi takie same? Wyjaśniam, że potrzeba około sześciu centymetrów włosów, więc raczej nie, ale jak pan zapuści – polecam się na przyszłość. Wtrąca się drugi klient, że zrobi sobie poniżej pasa, zapuścił wystarczająco – wyrafinowany żart. Trzeci na to, że ja bym mu mogła zrobić coś innego i o której kończę pracę. Odpowiedziałam grzecznie, że to poniżej moich kompetencji i nie moja branża.

Zanoszę piwo, zmieniam popielniczki – siłą rzeczy słyszę, o czym rozmawiają; dokonania łóżkowe, agencje towarzyskie, prostytutki i tym podobne kwestie. Co się tylko pojawiam, lecą głupie hasła w moją stronę i parszywe propozycje. Jestem jedyna na sali, nic nie mogę zrobić, bo to „ważni goście”, szefowa każe ignorować – „głupia, tacy dają największe napiwki!” Generalnie kilka godzin użerania się z podstarzałymi, napalonymi ramolami. Tylko jeden siedzi cicho, najstarszy, koło sześćdziesiątki - jeden porządny.

W końcu zaczynają się zbierać, podchodzę posprzątać stolik. Najstarszy facet nachyla się do mnie i pyta, czy może dostać mój numer.
- Nie, nie może pan.
- Dlaczego?
- Nie widzę potrzeby, by go panu podawać. Poza tym mój chłopak nie będzie tym zachwycony. – Tekst o chłopaku zazwyczaj działa na natrętów. Zazwyczaj.
- Może by pani chciała zmienić chłopaka?
Zamieram.
- Wie pani, ja mam bardzo dużo pieniędzy i bardzo duże potrzeby...
Moja mina chyba była wystarczającą odpowiedzią, bo ubrał się i poszedł do wszystkich diabłów.

Najzabawniejsze, że po bogaczach została flaszka po wódce, wniesiona ukradkiem do lokalu – stały element programu w przypadku spłukanych klientów. I znowu się przekonałam, że nie należy oceniać książki po okładce.

music club

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 693 (781)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…