Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#44338

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie o wydobywaniu informacji od urzędów.
Moi rodzice mają niezagospodarowaną działkę budowlaną, którą postanowili podzielić. Razem z narzeczonym zdeklarowaliśmy się tym zająć. Kluczowe pytanie brzmiało, czy dla terenu na którym leży ta działka, istnieje miejscowy plan zagospodarowania (jeśli nie – staramy się o WZ i zarazem o podział). Narzeczony zadzwonił zatem do urzędu gminy z pytaniem, czy plan taki powstał dla miejscowości X. Uzyskał od pana urzędnika odpowiedź:
- Nie, nie ma tam miejscowego planu.
No to bierzemy się do roboty z WZ: znalezienie i wrysowanie na mapę projektów dwóch domów, płacenie za wypisy z ksiąg wieczystych i mapy, miesiąc czekania na dokumenty dotyczące doprowadzenia mediów i drogi... W końcu z kompletem dokumentów maszerujemy do tego samego urzędu gminy. Pani urzędniczka (koleżanka z pokoju pana, który wcześniej odebrał telefon) patrzy na papiery i mówi:
- Ale na tym terenie jest miejscowy plan przecież!
Cóż się okazało? Miejscowego planu dla miejscowości nie ma... poza niewielkim obszarem, na którym akurat znajduje się działka rodziców. Taki drobny szczególik, który umknął panu urzędnikowi. Poza tym, że w takiej sytuacji WZ się do niczego nie przyda, to jeszcze z podziału nici. W planie określona jest minimalna wielkość działki, a ta moich rodziców jest za mała, żeby powstały dwie takiej wielkości. Dzięki doinformowaniu pana urzędnika wysiłek, pieniądze (niewielkie, ale jednak) i czas, jaki w to włożyliśmy, poszły na marne.

urząd

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 82 (134)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…