Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#44749

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając historię użytkownika Atrea przypomniała mi sie historia "znajomego". Historia ta pokazuje, że jak się jest baranem, to lepiej kolejnych zwierzaków w domu nie mieć.

Mieszkam na osiedlu domków jednorodzinnych. Jak wielu mieszkańców miałam psa, dalmatyńczyka (miałaa, ale niestety młodo musieliśmy uśpić z powodu choroby). Piękna bestia. Sąsiadka naprzeciwko miała kundelka, a jej sąsiad.. No właśnie. Facet miał owczarka.. Pies trochę źle ułożony, ale nigdy nie był agresywny dla ludzi spacerujących po chodniku. Pilnował terenu, zaszczekał- tyle. Ale Panu widać owczarek nie wystarczył. Owy Pan kupił sobie amstaffa. Nie pochwalam, bo jak ktoś nie ułoży dobrze owczarka, to z amstaffem tym bardziej sobie nie poradzi. A ten pies sprawiał problemy- szczekał, warczał, usiłował przez siatkę pogryźć każdego, kto przechodził chodnikiem (koło posesji Pana chodnik jest wąski). Któregoś dnia usłyszeliśmy straszne piski sąsiadkowego kundelka. Amstaff, korzystajac z dużych oczek w siatce oddzielającej od siebie posesje, odgryzł kundelkowi kawał ogona. Straż nie wezwana, sprawa załatwiona między sąsiadami (nie wiem jak). Ale psu mało, a przecież głupi nie był. Zorientował się, że kiedy skacze na siatkę, ta się wybrzusza i unosi. A co jest fajniejszego od wizji wolności i życia na czymś większym niż niewielkie cementowe podwórko? Praktykował więc ów amstaff radosne skoki na siatkę. Na nic były prosby do sąsiada o zainstalowanie dobrego ogrodzenia, tym bardziej że tą drogą do szkoły chodzą dzieci. On jest wielki zamożny PAN i nie zmieni bo mu "chołota" rządzić nie będzie.
Pies "na szczęście" siatki nie przedziurawił.
Bo któregoś dnia zaatakował znajomego mojej siostry, który akurat z naszym psem byl na spacerze (pies wybiegł na ulicę przez otwarta bramę). Amstaff najpier rzucił się na naszego psa. Nasz pies w kagańcu, szansy obrony nikłe. Znajomy tamtego psa kopnał i władował w oczy gaz pieprzowy- cały (przezorny nosił ze sobą). Psa udało się matce właściciela wtargać za bramę.
Efekt?
Nasz pies miał traumę i wygryziony kawał ogona, poszarpane uszy. Znajomy- poszarpaną nogę i zastrzyki przez dwa tygodnie. Straz miejska wezwana.
Matka właściciela tłumaczyła się "ale to taki łagodny piesek, on by nigdy nikomu krzywdy nie zrobił". I prosiła że nam zapłaci byleby nei zgłaszać. O co tak naprawdę chodziło? Pies nie był szczepiony. Nigdy. Bo on w domu siedzi to nie musi...

Pies zniknął nagle chwilę po tym wypadku. I tylko owczarek biega i szczeka, bo stał sie agresywny od chwili pojawienia się amstaffa w domu. Oby nie próbował skakać na siatkę...

osiedle domków pies

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (155)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…