Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#45760

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu dość poważnie chorowałam. Chorobę udało się wyleczyć, lecz od tego czasu co pół roku muszę chodzić na kontrolę do poradni.
Ostatni termin wizyty przypadał wczoraj. Zapisałam się do polecanej poradni przyszpitalnej jednego z najlepszych (podobno) szpitali specjalistycznych w województwie.
Dostałam przykaz aby zgłosić się o 8 rano, kiedy otwarte zostaje laboratorium, by jeszcze przed wizytą u lekarza pielęgniarka mogła pobrać krew.
Miałam cichą nadzieję, że uda mi się w miarę szybko sprawę załatwić, by normalnie pójść do pracy na godzinę 12.

1. Pielęgniarki, sztuk dwie. Siedziały w dyżurce popijając kawę i łypiąc z nienawiścią na każdego, kto śmiał w bezczelny sposób wtargnąć do ich przybytku z jakąś kompletnie niewartą uwagi sprawą, np. prośbą o wyjęcie karty czy wydanie numerka.

Poza mną na pobranie krwi czekały jeszcze dwie osoby. Gdy minęła 8:30 odważyłam się zapukać do pokoju pielęgniarek by przypomnieć im o osobach czekających na pobranie.
"ZARA! Prosze usiąźć i czekać, nie rozdwojim sie". Trzask drzwiami.
Czekaliśmy do 9:20. Krew do analizy zaniosły dopiero po 10. Podobno na wyniki analizy trzeba poczekać nawet do dwóch godzin. Ja czekałam pięć.

2. Zapisy i numerki. Lekarz przyjmuje od godziny 9. Po co bawić się w zapisy na godzinę? Dajmy każdemu przykaz pojawienia się o godzinie 9. Niech siedzą i czekają. Numerek odebrać można dopiero gdy przyjdzie się do przychodni. Ja byłam jedną z pierwszych osób, które zawitały - dostałam 26. Wytłumaczyłam sobie to jednak tym, że to dlatego by wyniki badania krwi zdążyły wrócić. Koło mnie jednak przysiadła się starsza Pani, która przyszła zaraz po mnie. Dostała numer 30, nie miała do zrobienia żadnych badań. Koło 11 pod gabinetem pojawiały się nowe osoby z numerkami 1, 5, 8... Czyli jednak wygląda na to, że wydawane są one losowo.

3. Lekarz. Jak mówiłam, powinien przyjmować od godziny 9. Przyszedł o 11:45. Może miał dyżur? Obchód? Operację? Nie... jakoś tak wyszło. Może jakieś przepraszam? Nie.
O 13 godzinna przerwa na obiad.

4. Pacjenci, w znakomitej większości starsi ludzie. Nie, tutaj nie będzie większej piekielności z ich strony. Ludzie mniej lub bardziej schorowani. Szkoda mi ich po prostu - pół dnia bezsensownego siedzenia pod gabinetem i czekanie na swoją kolej. Czy naprawdę tak ciężko zapisywać na godziny?
Wyjątkiem okazała się tylko jedna Pani z syndromem "wszystko mi się należy! Dlaczego? BO TAK". Przez kilka godzin krążyła po korytarzu od pielęgniarki do pielęgniarki, od pacjenta do pacjenta drąc się, że ona nie była zapisana ale jej koleżanka Danusia, pielęgniarka z oddziału załatwiła wizytę i wchodzi pierwsza.

Z poradni wyszłam po 16. Ponad osiem godzin mordowania się, by wejść do gabinetu i usłyszeć "wszystko jest dobrze, widzimy się za pół roku".

Nie twierdzę, że wszędzie jest podobnie, nie chcę generalizować. Ja, nigdy nie miałam większych problemów ze służbą zdrowia, a nasz romans trwa już jakiś czas.
Gdybym jednak mogła zaapelować do wyższych instancji to powiedziałabym, że zmiany trzeba wprowadzać nie tylko na szczeblu najwyższym. Warto zacząć od drobnych zmian wdrążanych w tych najniższych. Bo skoro wiele lat nie narzekałam specjalnie na różne poradnie i przychodnie to znaczy, że jednak można.

Tymczasem chyba poszukam innej poradni...

służba zdrowia

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 442 (522)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…