Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#46687

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Poczytajcie, jak można na szybko zostać "złodziejem" i "pijakiem", bo przecież każdy "pijak to złodziej".

...kiedyś (dokładnie był to lipiec 2004), zostawiono u mnie w taksówce saszetkę o zawartości: 15.000 euro, 5.000 funtów, 2 paszporty i ...starą komórkę - jakaś padlina.

Saszetkę znalazł klient - była wkopana pod fotel kierowcy.
Skojarzyłem, iż wiozłem z dworca PKS, w godzinach przyjazdów międzynarodowych kursów, dwoje starszych ludzi.
To był kolejny klient, anonimowy, z tego samego postoju nie ze zlecenia - zaś od czasu kursu minęła może godzina czasu, góra godzina dwadzieścia.

Skąd znałem ilość waluty czy inne przedmioty z zawartości saszetki?

...otóż odwiozłem saszetkę pod adres, gdzie kończyłem poprzedni kurs - żaden blok, tylko stara, poniemiecka willa, więc z odszukaniem właściciela nie było kłopotu.

Pod adresem stał policyjny radiowóz - bez mundurowej zawartości - wywnioskowałem więc, że panowie są już wewnątrz...

Furtka, dzwonek i jestem u drzwi. Otwiera starszy pan.

- ...bry, czy czegoś przypadkiem nie zostawili państwo w taksówce?

...w tymże momencie, z czeluści wnętrza willi usłyszałem przeraźliwy, uderzający w tony prosięcia przed zaszlachtowaniem krzyk:

- To on, to ten złodziej! Aresztować go! Ukradł nam pieniądze, pijak jeden! Tak, pijany nas wiózł!
- ...ależ psze pani, właśnie odwiozłem...
- ...okradł! ...na pewno zabrał pieniądze! ...i zdążył schować!

Tia - złodziei zazwyczaj rusza sumienie i odwiedzają osobiście swoje ofiary, żeby oddać skradzione przedmioty. :)

Tutaj odezwał się jeden z policjantów:
- Jesteś zatrzymany do wyjaśnienia (od kiedy byłem z nim na "ty", do dziś nie mogę sobie przypomnieć).

Drugi zaś, rosły gliniarz o posturze byka, szykującego się do ataku na matadora, rzucił mnie na glebę, przycisnął kolanem, fachowo skuł kajdankami i "czule obmacał" - działo się to tak szybko, że nawet nie zdołałem zaprotestować.

Na myśl przyszły mi teksty z amerykańskich filmów - bez adwokata morda w kubeł, chcę telefonu - kumpel jest prawnikiem.

Zatelefonowałem, ale dopiero z komendy... Otrzymałem od kolegi instruktaż co i jak mam robić, czego żądać, czego nie kłapać (żadnych zdjęć "en face i profilu", żadnych odcisków palców - jedynie badanie alkomatem - oczywisty wynik: 0,0).
Mam czekać - kolega w drodze.

Składam więc zeznania/wyjaśnienia przed śledczym - wszystko zgodnie z faktami - duet superglin, wprawionych w rzucaniu obywatelami o glebę, gdzieś się zdematerializował.

W międzyczasie dowiaduje się, iż moje auto przeszukano (jak otworzyli?), odholowano na parking policyjny i zabezpieczono jako dowód w sprawie.
Dowiaduję się również, iż waluty w saszetce było znacznie więcej: ponoć brakuje 10.000 euro i 5.000 funtów...
What the fuck???

- Gdzie zadołowałeś sk....synu???!!! - zapytał wyjątkowo grzecznie pan policjant - najwidoczniej wiedział coś o przeszłości mojej mamusi, coś, czego ja świadomy nie jestem do dzisiaj.

Koniec, końców przyjechał kolega z gotowym pełnomocnictwem i zażądał konfrontacji z rzekomo poszkodowanymi.

...aha - po przybyciu prawnego supportu, pan policjant zaczął być nawet miły...

Starszy pan prawie wcale się nie odzywał - spiritus movens całej sprawy była jego żoneczka.

Oczywiście padło pytanie: skąd u emerytów/rencistów taka kasa?

...ano byli odwiedzić syna w Londynie, bo MIESIĄC temu wyjechał, ciężko pracuje, niedojada i zdołał sobie odłożyć (tia... odłożył sobie przez miesiąc 25 tys. euro i 10 tys. funtów :)).

Kolega wpada na pomysł - zatelefonować do synusia i zapytać, ile tej kasy było naprawdę - śledczy wyraża zgodę, szuka numeru pod hasłem "synuś" w zabezpieczonym jako dowód telefonie.
Kolega użycza swojej komórki śledczemu.

...telefonujemy - tryb głośnomówiący.

Synuś odbiera. Najpierw "wcięło" go, że to policja, kołuje, udaje, że nie wie o co chodzi, potem potwierdza przekazanie pieniędzy rodzicom, w kwocie... znacznie niższej niż znaleziona w saszetce...
Jeśli nie wiecie jaki kolor powinien mieć klasyczny barszczyk, to należało wówczas spojrzeć na jego mamuśkę...

Czy to koniec sprawy? Jeszcze nie.
Skąd koleś miał taką gotówkę po miesiącu "ciężkiej pracy" na obczyźnie? Nie wiem.
Wiem tylko, iż okazał się być poszukiwanym przez prokuraturę, małym gangsterkiem, umoczonym w oszustwa, dodatkowo w amfę, kokę, herę czy inne dragi...

Samochód odzyskałem po czterech dniach, po przejściu jakichś tam procedur policyjnych - musiałem zapłacić za holowanie i postój na najdroższym parkingu w mieście.

Zwrotu kosztów i zadośćuczynienia mogłem żądać jedynie od tych państwa - na drodze cywilnej... Czy żądałem?

...a gdyby synek wrócił i odwiedził, wraz ze swoimi kumplami moją rodzinę?

...aha... od policji nie usłyszałem nawet "przepraszam".

Najdroższy, znaleziony w aucie sprzęt - zdaje się, że było to w 2007 roku - iPhone, utopiłem w rzece.

Howgh!

Każdy pijak to złodziej :)

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 975 (1049)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…