W związku z moją poprzednią historią przypomniała mi się jeszcze jedna, również o prezentacjach maturalnych.
Koleżanka z klasy, nazwijmy ją Basia, postanowiła zakupić sobie prezentację, wszak "tylko frajerzy się męczą, a mnie przecież stać". Temat dotyczył holokaustu. Niby wszystko cacy, temat z gatunku tych, o którym każdy coś powiedzieć może, bogaty wybór lektur.
Dzień egzaminu. Na jedną osobę przypadało średnio 15-20 minut. Basia spędziła tam prawie godzinę. Wyszła czerwona jak burak, bliska płaczu.
Okazało się, że ktoś, kto tę pracę przygotował nie zapoznał się z tematem dość dokładnie, bowiem wykorzystał "Inny świat" Herlinga-Grudzińskiego (kto czytał, ten wie, że utwór dotyczy sowieckich łagrów, z holokaustem nie ma nic wspólnego). Basia zaczęła się bronić, że ona nie wiedziała że coś jest nie tak, bo to nie ona pisała...
No cóż, maturę zdała.
Koleżanka z klasy, nazwijmy ją Basia, postanowiła zakupić sobie prezentację, wszak "tylko frajerzy się męczą, a mnie przecież stać". Temat dotyczył holokaustu. Niby wszystko cacy, temat z gatunku tych, o którym każdy coś powiedzieć może, bogaty wybór lektur.
Dzień egzaminu. Na jedną osobę przypadało średnio 15-20 minut. Basia spędziła tam prawie godzinę. Wyszła czerwona jak burak, bliska płaczu.
Okazało się, że ktoś, kto tę pracę przygotował nie zapoznał się z tematem dość dokładnie, bowiem wykorzystał "Inny świat" Herlinga-Grudzińskiego (kto czytał, ten wie, że utwór dotyczy sowieckich łagrów, z holokaustem nie ma nic wspólnego). Basia zaczęła się bronić, że ona nie wiedziała że coś jest nie tak, bo to nie ona pisała...
No cóż, maturę zdała.
Ocena:
758
(824)
Komentarze