Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#47698

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Urocze przedmieścia średniego miasta. Mało piekielnych sąsiadów, średnia ilość moher commando, ludzie w większości mili i usłużni... Pięknie prawda?
Nie całkiem. Historia zaczyna się w wakacje, kiedy to pewne "kozaczki" lat 12-14 zazwyczaj olewane i ignorowane przez innych(to tylko dzieciaki, przejdzie im bawienie się w macho) wrzuciła petardy na parterowy balkon starszej pani. Zawał. Reszta potoczyła się normalnie. Karetka. Szpital. Leczenie.
Oczywiście po zajściu, starsza pani nie usłyszała żadnego "przepraszam" ani przysłowiowego "ugryź się w dupę". Oczywiście zabawa petardami nadal była na topie-rzucanie petardy pod koła samochodu, rzucanie w psy, te bezpańskie, jak i te z właścicielami, koty, innymi słowy:we wszystko co się dało. Doszło także łażenie po balkonach parterowych w celach do dzisiaj przez lokatorów nieznanych.
Co na to "rodzice"? "Młodzież musi się wyszumieć, to że raz w balkon rzucili, to tylko przypadek, a przynajmniej te bezpańskie kundle się z ulicy wyniosą." Inni sąsiedzi delikatnie mówiąc, nie podzielali tego zdania.
Nic się nie stało, prawda...?
Parę miesięcy później chłopaczkom zaczęło bardziej odbijać. Czy to tatunio nie dał na petardy, czy "szlugi" ważniejsze, zaczęli się bawić w rzucanie śnieżkami. I znów: w jadące auta...(czyt. cała poprzednia lista) teraz tylko doszli ludzie. Z tym że w okazyjnej cenie śnieżki obojętnie jaka osoba(starsza, dzieciak, dorosły) może otrzymać w geście promocyjnym szkło, kamień lub inny podarek. Rodzice znów reakcji zero. Cwaniactwo rośnie, policja jest uroczo użyteczna-do 15 roku życia mogą tylko "odstawić "dzieciaczki" do rodziców, pouczyć, mandat dać", a teraz nawet tego nie robią. Gdy ktoś nie wytrzymuje i "ręcznie" tłumaczy gdzie jest miejsce bandy, zazwyczaj wkracza jeden czy dwóch "opiekuńczych" tatusiów, z okrzykiem bojowym "CO ROBISZ MOJEMU DZIECKU GNOJU?!"(okrzyk ten podobno używany jest także w przypadku pojawienia się "obrońców" w szkole, gdy zobaczy jakie wysokie stopnie zyskał syn, jeśli w ogóle pojawił się w szkole).
Podsumowując przydługawy tekst: rośnie banda cwaniaków, bez wzorców, bez szacunku i ograniczeń. Posiadają "obrońców" w postaci ojców i matek, ze standardowym przekonaniem "młodzież musi się wyszumieć a ludzie się uwzięli na mojego synka", policja jest bezradna, klasyczne ręczne tłumaczenie skutkuje pojawieniem się "obrońcy" w drzwiach i godzinną bezsensowną próbą przekrzyczenia furiata(swoją drogą, mam wrażenie, że mają konta na piekielnych, jak patrzę na niektórych użytkowników).
Ma ktokolwiek pomysł co z tym zrobić?

przedmieścia

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (223)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…