Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#47808

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Piekielnych czytam od dawna. To moje pierwsza historia...
Kiedy o tym myślę, telepie mną. Stało się to kilka dni temu.
Stajnia-ferie-obóz.
Pełno małych gó*niarzy latających wszędzie, płoszących konie.
Samo w sobie to okropne, potem konie doprowadzamy do normy przez dobry miesiąc.
Ale jedna sytuacja sprawiła, że do tej pory szlag mnie trafia...
Dzieci wypuszczają konie na padoki. Konie biegają, dzieci się bawią-ok.
Podchodzę pod padok mojej ulubienicy (niewielki konik polski, nieznoszący wszystkiego i wszystkich, uparty, złośliwy, słynę z tego, że się z nim dogaduje-my, dwie najlepsze przyjaciółki). I co widzę? Bandę gówniarzy, na padoku. Biegają z batem koło klaczy, rzucają w nią kamieniami, krzyczą. Koń ucieka, zagoniony w kozi róg staje dęba-obrywa kamieniem w głowę-krew.
Wpadłam na padok, opieprzam dzieciaki, co one robią jak mogą itp-ze łzami w oczach. I co słyszę? Dialog wyglądał mniej więcej-tak [DZ]-dzieciak [J]-ja:
[J]-Można wiedzieć co robicie?! Przyszło wam do głowy, że ją to boli? (koń w tym czasie zwiał i położył się gdzieś pod drzewami w śniegu)
[DZ]-A co cię to obchodzi, co? Przecież ta szkapa nie warta jest zachodu!!!
[J]-Tak się składa, że ta "szkapa" jak to ujmujesz, to jedna z moich dwóch najlepszych przyjaciółek. Można wiedzieć, co Ci zrobiła? (Wiem, to o przyjaciółce brzmi dziecinnie, ale tego nie potrafię opisać....to jest pewna więź. Rozumiem człowiek-koń itp, ale...Ja ją traktuję na równi ze sobą. Myślę, że Ona mnie też.)
[DZ]-Co nam zrobiła? To coś (?!?!?!) zrzuciło mnie dzisiaj z siodła! Teraz jej się należy!
[J]-Pogrzało was? Karać ją, za brak waszej pieprzonej równowagi?! Wynocha mi stąd!
[DZ]-pff, chodźcie.
I poszli. Ze śmiechem. Wiem, że może nie powinnam tak się zwracać do dzieci. Może nie rozumieją. Ale no sorry!!! Mój ukochany wierzchowiec, który mnie pociesza, rozumie, z którym potrafię wykonać najgorsze figury ujeżdżeniowe tak traktowany? Poszłam potem obejrzeć Frozen (konia). Powiedziałam wszystko instruktorce. Próbowałyśmy razem podejść-nic z tego. Frozen boi się instruktorki, nie wiadomo czemu. Siedziałam tam, na śniegu 2h. aż Froz do mnie podejdzie. Kiedy podeszła, rozpłakałam się na dobre. Klacz miała ranę nad okiem, zdartą sierść, kulała i była spłoszona. Nie wiem, jak dzieciaki to zrobiły. Jestem w szoku. Może to ja byłam piekielna. Może nawrzeszczałam na dzieciaki. Ale kiedy ktoś robi coś takiego, ja po prostu nad sobą nie panuję.
Pewnie pytacie-dzieci naskarżyły, i co? Ano, przyszły mamy, zrobiły awanturę. Pokazałam im konia-niektóre się popłakały. Dzieciaków jak nie było tak nie ma od tygodnia.
Klacz boi się ludzi. Tylko mi pozwala do siebie wejść i posmarować ranę maścią, opatrzyć kulejącą nogę.



Pewnie weźmiecie mnie za kolejną wariatkę, wielbiąca konie, sezonową przyjaciółkę zwierząt itp. Macie moje słowo, że tak nie jest. Bardzo lubię zwierzęta, a ten koń to po prostu mój przyjaciel. Zresztą. Jak wy byście zareagowali na coś takiego?

Skomentuj (59) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 143 (355)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…