Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#48092

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zeszłe lato. Moja luba (pracowniczka urzędu, sama pewnie by z 20 stron na piekielnych zapełniła wami, drodzy obywatele...) i ja postanowiliśmy sobie dorobić przy zbieraniu owoców. Teściowa jej brata miała znajomą z sadem. Umówiliśmy się na 2zł/koszyczek zarówno odnośnie porzeczek jak i wiśni.

Wszystko fajnie, sobota 5.00 pobudka, żeby na 6 tam być. Od 6 do 9 zbieraliśmy porzeczki (duże, dorodne, pierwsza klasa); minusem były pokrzywy, ale nikt mi sandałów nie kazał ubierać:)
Potem jedzonko i wio do sadu na wiśnie. Tam lekki zonk, bo okazało się, że szpaki były pierwsze i wiśni mało. No ale nic to. Zabraliśmy się do roboty, choć dużą część pracy zajęło nam szukanie jakichkolwiek owoców na drzewach. Już w trakcie staruszka zaczęła coś przebąkiwać o pieniądzach i stawkach za koszyk. Ale ponieważ umawialiśmy się przy świadkach, to nasze obawy się rozwiały.
Przy odbiorze, okazało się nie tylko że staruszka kantuje kierowce (byłem przy ważeniu i wiem ile dokładała). Wyszło nagle, że koszyk ma 3kg a ni 2 i tak nam przeliczyła stawkę.
Podsumowując - liczyliśmy na jakieś 120 zł za 9 godzin pracy. Dostaliśmy 63zł... 3,5zł/h. Pokłuci i brudni.
Na odchodnym syn właściciela sypnął tekstem: Jesteście zadowoleni?
Miałem ochotę mu wsadzić sandała w 4 litery.
Natomiast na pytanie czy przyjdziemy również jutro, babcia była niesamowicie zdziwiona, kiedy odpowiedzieliśmy, że chyba nie.


PS 2 tygodnie później poszliśmy na zbieranie malin - 140 zł za 8 godzin, plus odwózka do domu przez właściciela.

sad pod Wrocławiem

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 222 (292)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…