Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#49543

przez (PW) ·
| Do ulubionych
"Przyjdzie walec i wyrówna" czyli chłop żywemu nie przepuści.

Lisiarnia w Gdańsku Oruni. Wiele lat hodowano tu lisy i norki; do ochrony firmy przed gryzoniami zatrudniono specjalistów: czyli koty. W 2011 roku zmuszony do opuszczenia miejsca właściciel zwinął majdan. Zabrał te futerkowe na których zarabiał ale zostawił futerkową, nierentowną resztę. Zwierzaki, które wcześniej zarabiały tu na wikt i opierunek zostały na lodzie z dnia na dzień.

Znaleźli się ludzie, którzy zawzięli się by uratować to przymierające głodem stadko. Czwórka szaleńców wydeptała ścieżki do urzędów, dokopała się do jakichś miastowych pieniędzy, wyżebrała resztę od podobnych sobie wariatów i zdołała wysterylizować, zaszczepić i podkurować tę część stada, która przeżyła likwidację biznesu.

I koty sobie żyły, część znalazła stałe domy, większość, podreperowana medycznie i odkarmiona miała się świetnie na wolności. Niektóre mieszkały w opuszczonych lisich klatkach, niektóre dostały wypasione domki z samego Urzędu Miasta.

Wolontariusze działali w ramach i na bazie prawa o ochronie zwierząt - o bytującym stadzie był poinformowany zarówno właściciel terenu jak i urząd miejski. Właściwie nie tylko poinformowani - opieka nad zwierzętami odbywała się we współpracy w tym specyficznym trójkącie.

To, co się stało na początku miesiąca, można podsumować staropolskim powiedzeniem "po trupach do celu". Masowa epidemia zaniku pamięci warta jest chyba badań sanepidowskich. Może coś w kawie?

Teren dość duży, w pewnym momencie okazało się że atrakcyjny inwestycyjnie. Warunek - uprzątnięcie pozostałości po lisiarni. Bez poinformowania wolontariuszy, bez jednego choćby dnia czasu na przeniesienie kotów w bezpieczne miejsce - wjechały koparki. Urząd akcję klepnął, a jakże, szafa gra.

Jak sprzątać to sprzątać. W kontrakcie panów od koparek nie było patrzenia, co sprzątać. A więc wszystko. W kontrakcie firmy pilnującej terenu nie było empatii. A więc patrzyli.

Tak, dobrze rozumiecie. Koty zostały rozjechane koparkami. Dosłownie. Część na szczęście zdołała uciec, jednak... część schroniła się w panice w jedynym znanym im, bezpiecznym dotąd schronieniu: klatkach i domkach.
Tak, dobrze podejrzewacie - nikogo to nie zainteresowało. Operatorzy koparek i spychaczy robili dokładnie to do czego zostali zatrudnieni, kopali i spychali nie widząc spanikowanych kotów ganiających po stercie blachy i najeżonych gwoździami desek. Karta zegarowa zwalnia wszak z obowiązku bycia człowiekiem.

Zaalarmowana przez okolicznych mieszkańców wolontariuszka, przyleciała na pobojowisko po kilku godzinach. Jedną nieszczęsną kotkę wyciągnęła spod gruzów, z ledwie tlącą się w niej iskrą życia. Złamany kręgosłup - nie dało się jej uratować. Kilka znalezionych, poranionych kotów umieszczono w domach tymczasowych i lecznicach. Znalazł się przypadkowy przechodzień, który opowiada, jak pracownicy oby firm, sprzątającej i ochroniarskiej, pakowali rozjechane koty do worków. Być może niektóre wówczas jeszcze żyły... Zapewne dlatego o kilku kotach nadal nic nie wiadomo.

Nie wiadomo też nic w UM. Za daleko było z jednego wydziału do drugiego. Były sprawy ważniejsze, urząd musiał zorganizować coś na pewną specjalną okazję. Jaką?

Mamy Tydzień Ziemi! Urzędnicy z zapałem namawiają do segregowania śmieci, zachęcają dzieci w przedszkolach do malowania plakatów z uśmiechniętym słoneczkiem na bezchmurnym niebku - w papierach zabrakło adnotacji, że kot to też środowisko. Zbierajmy więc papierki na plaży!

Coś oprócz kotów zabito w Lisiarni. Zabito wiarę, że inicjatywa obywatelska w tym kraju jest warta więcej niż kupa sparciałych dech. Pokazano też okolicznym dzieciom, które znały i dokarmiały koty, że... chłop żywemu nie przepuści. Przepis na "kota po gdańsku" doskonały.

Skoro tam już jest ta kupa desek to z tej kupy można by zrobić górkę. Na górce postawić pomnik, byczy jak nasze wielkie serca, albo jeszcze większy. To świetne miejsce na pomnik - teren jest w połowie drogi między kościołem a posterunkiem policji. Jezusa już mamy w Świebodzinie, Jana Pawła w Częstochowie... Postawmy Franciszka! Tego od piesków, kotków i ptaszków. Niech się zlecą i nam śpiewają na chwałę. Nam, koronie stworzenia.

gdańsk lisiarnia

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 965 (1153)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…