Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#49856

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Historia, jak to przyszło mi opuścić kościół w obawie o moje zdrowie fizyczne. Jestem ateistką, od zawsze. Nigdy nie wierzyłam w żadnego boga i nie zostałam wychowana w duchu żadnej religii. Aczkolwiek żyję, chodzę i oddycham, czasem również ktoś z moich znajomych przyjmuje jakiś sakrament.

Kilka lat temu dobra koleżanka i jej chłopak postanowili wziąć ślub. Kościelny, znaczy konkordatowy. Zostałam oczywiście zaproszona. Nigdy nie szleję, jak mam stawić się w kościele przy okazji różnych uroczystości, czy to ślubu, czy pogrzebu. Mało tego, krzyż nigdy się nie złamał, gdy przekraczałam prób. Moje uczestnictwo w tych wydarzeniach można było by opisać tak, że jestem po prostu biernym widzem, ustawiam się gdzieś przy wyjściu i po prostu stoję. Nie siadam, nie klękam, nie składam rąk. Nidy też nie wzdycham, nie trzymam rąk w kieszeniach, po prostu spokojnie stoję. Dla historii wazony jest też mój wygląd. Miałam wtedy 21 lat, jednak wszyscy, jak jeden mąż dawali mi najwyżej 15. Taka uroda, jestem niska, chuda jak patyk i mam naprawdę dziecięcą buzię. Teraz co prawda już wyglądam na pełnoletnią, jednak nadal częstowana jestem stwierdzeniem, że wyglądam na 20, a nie ponad 30 lat. W związku z tym nie maluję (i nie malowałam nigdy) się przesadnie i wybieram strój adekwatny do wyglądu a nie wieku, bo w związku z moją aparycją w ‘pełnej zbroi’, jak to nazywają koleżanki, wyglądam albo jak w przebraniu, albo jak lolitka. Na ślub pozwoliłam sobie na prostą sukienkę, aczkolwiek odsłaniającą ramiona, nogi i kawałek pleców. We wszystkich tych miejscach mam tatuaże, z tym że na nodze kilka, a plecy są całe pokryte obrazami, mam klasyczne rękawy.

W kościele stanęłam sobie daleko, przy wyjściu z bocznej nawy i nasłuchuję. Gdy przyszedł czas na Komunię Świętą, jeden facet biegał po kościele, wyszukując dzieci i młodzież, która mogła przystąpić do sakramentu. Widać taką miał pracę, pomocnik kościelnego, czy jak? Wypatrzył mnie przy kolumnie, podszedł, złapał za nadgarstek i chciał ‘wystawić’ do głównej nawy, gdzie ustawiała się kolejka do ołtarza. Stawiłam opór, czego pan się nie spodziewał, pociągnął mocnej. Zrobiłam krok, znalazłam się w zasięgu światła wpadającego przez okno (do tej pory stałam zupełnie w cieniu), pan spojrzał na mnie, zrobił wielkie oczy, puścił i uciekł. Po chwili podchodzi do mnie ministrant, taki starzy, około trzydziestki. Stanowczo bierze mnie pod rękę, wyprowadza z kościoła. A tam wywiązuje się dialog, którego dokładnie nie przytoczę, jednak zachowany jest sens wypowiedzi:

Ministrant: Jesteś nieletnia, poproszę numer telefonu do rodziców.
Ja: Jestem pełnoletnia od dłuższego czasu.
M: No to wzywamy policję.
J: A co zrobiłam?
M: Jesteś nieletnia, gorszysz ludzi i dodatkowo obrażasz Boga w jego domu (stosował język, jakim posługują się księża w czasie kazań).
J: Jestem pełnoletnia, nikogo nie obrażam i chcę wrócić do środka, bo nie chcę przegapić przysięgi.
M: Nigdzie nie pójdziesz. Obrażasz Boga, bo nie chcesz przyjąć sakramentu. I masz tatuaże, Ty masz z 14 lat, ja dzwonię po policję, ty jakaś bezdomna jesteś, pewno nierząd uprawiasz!
J: (wybuchłam śmiechem, wyjęłam dowód z torebki i podałam panu) Proszę sprawdzić datę. I zdjęcie. Panu nic do moich tatuaży, Komunii nie przyjmę, bo powinnam najpierw się ochrzcić i zaliczyć kilka innych pozycji na drodze do tego sakramentu. I oczywiście wierzyć, a tego warunku nie spełnię. Teraz niech pan wybaczy, bo omija mnie uroczystość.
M: Nigdzie nie pójdziesz, ja dzwonię po policję. Masz telefon? (trzymał mój dowód).
I tak kilka minut w tym stylu, bez krzyków i tym podobnych, jednak wzięłam swój dowód, ale odejść mi nie pozwolił. Dopiero kiedy ludzie zaczęli wychodzić z kościoła, zrobiło się zamieszanie i czmychnęłam za młodymi przed panem ministrantem.

Na szczęście w kościele obyło się bez żadnego echa, uroczystość przebiegła bez zarzutu. Za to jedna z ciotek na weselu opowiadała, że kościelny wyprowadził jedną bezdomną, która chciała zbezcześcić ciało Jezusa, ukraść je i zdeptać na środku kościoła. Panna Młoda robiła wielkie oczy i kiedy później dowiedziała się, kto był tą "bezdomną" i co zaszło naprawdę, nie mogła opanować śmiechu.

Kidy jestem z jakiegoś powodu w kościele, ludzie często patrzą na mnie jak na zjawę, w małych parafiach, gdzie dosłownie wszyscy chodzą do komunii, jestem czasem pokazywana palcami. Ale taka akcja – jedyny raz w życiu :)

kościół

Skomentuj (137) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 589 (979)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…