Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#54098

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z moją administracją ciężko jest się dogadać oczywiście w wypadku gdy lokatorzy czegoś chcą, bo jeżeli administracja potrzebuje czegoś to trzeba załatwić to na wczoraj.

Kilka sytuacji:

1. Przecieka rynna tak, że balkon u sąsiadki w czasie deszczu wygląda jak mały basenik. Chodziła zgłosić raz, drugi, trzeci. I nic inni lokatorzy też zgłaszali bo woda spływająca z balkonu lała się po elewacji i na chodnik wiodący do klatki. W końcu po jakiś 3 miesiącach ktoś się pojawił i załatał. Tyle, że u sąsiadki w mieszkaniu wylazł grzyb i prawdopodobnie trzeba będzie skuwać do żywej cegły by go wyplenić.

2. Rynna przy schodkach prowadzących na ulicę również cieknie więc w zimę chcąc nie chcąc powstaje mała ślizgawka. Czasami mam wrażenie, że mieszkańcy tańczą na niej lepiej niż "gwiazdy na lodzie". Najgorsze, że stara kamienica i większość mieszkańców to osoby w dość podeszłym wieku. A ominąć schodków nie ma jak bo to jedyne wyjście z podwórka.

3. Sprzątaczki... jak pojawią się raz na 3 miesiące to święto. W lato pół biedy, ale w zimę klatka wygląda jak by wpuszczono stadko świnek wprost z błota. Oczywiście zgłoszenia nic nie dały nadal syf jak się patrzy. Na dodatek nie sprzątają nadbudowanego piętra więc cały piasek idzie w dół. Przez to prawie złamałam nogę, a że byłam w ciąży to reakcje dość ograniczone no i dzieciątku mogło się coś stać jak bym zleciała ze schodów.

4. Jak wspominałam stara kamienica, bez centralnego ogrzewania więc w zimę każdy grzeje czym może. Sąsiad z dołu miał "kózkę" (taki mały piecyk), w której palił. Pech chciał, że komin odprowadzający dym pękł szczęście w nieszczęściu koniec zimy. Szczelina dość mała, ale dym zaczął wnikać mi do mieszkania, najśmieszniejsze, że z pod podłogi (mam drewnianą). W rogu przy pęknięciu podłoga wygląda na zwęgloną bo ni jak nie idzie domyć, najgorsze, że 2 miesiące wcześniej ją cyklinowałam. U sąsiada pękniecie większe co skutkowało tym, że jak próbował nagrzać w domu to wyglądało tak jak by rozpalił ognisko na środku pokoju. Więc trzeba otworzyć okno by się nie zaczadzić... no tak ale ciepło ucieka i tak wkoło. Zgłoszone początek kwietnia, mieli zadzwonić i się umówić by zobaczyć o co chodzi. Przypomnieć sprawę powędrowałam jakoś koniec czerwca. "Tak, tak my pamiętamy. Ekipa już zamówiona. W tym miesiącu na pewno będą". I co? Zgadliście do tej pory echo.

5. Problem ze śmieciami. Oczywiście ustawa śmieciowa zmiany itp. itd. Rozumiem. Ale lato, śmietnik dość blisko okien, z kubła się wylewa. Smród niesamowity. Otworzyć okien ni jak nie idzie. Ja jeszcze pół biedy bo 2 piętro, ale na parterze musieli mieć nieciekawie. Oczywiście interwencje z naszej strony, a administracja obiecuje, że w tym tyg wywiozą. Czekaliśmy 2 tyg ( może mało, bo czytając piekielnych widziałam historię o dłuższym czasie oczekiwania), ale pełny śmietnik w liczbie 1 ni jak nie starczał na śmieci więc nie było ich gdzie wyrzucić co skutkowało obstawieniem go worami z każdej możliwej strony.

6. Sąsiad z góry przywiózł meble... nie wiem skąd bo wyglądały dość nieciekawie. Ale wynajmuje mieszkanie więc trzeba je jakoś zagracić dla lokatorów. Tyle, że razem z meblami przywiózł karaluchy. Do tej pory nie było, a teraz wchodząc do kuchni widuję przynajmniej parkę owych stworzonek. No to wio do administracji niech coś zrobi zanim się na dobre rozlezą jakaś dezynsekcja czy coś. Oni na to, że nic nie mogą zrobić bo coś tam, ale wybiorą się do sąsiada lub napiszą pismo by coś zrobił. Osobiście też nie mogę sobie przeprowadzić "oczyszczenia" bo jak u niego i tak będą to wrócą, a poza tym mam małe dziecko, zwierzaki i nie miała bym się gdzie podziać z tym całym kramem. Wnioskuję, że od niego bo sąsiedzi z dołu ich jeszcze nie mają.

7. Na koniec może najmniej piekielna. Na klatce schodowej mamy cały ciąg starych okien, które ni jak nie są szczelne tak, że w zimę na klatce czasami jest zimniej niż na dworze. Oprócz tego okno zabezpiecza drewniana barierka, która w żaden sposób nie jest przymocowana. Zaatakowała już psa, mnie z wózkiem i kilku współmieszkańców wracających bardziej chwiejnym krokiem :). Najzabawniejsze jest to, że przyszło dwóch panów z narzędziami, wywnioskowałam, że będą umocowywać bo oglądali z każdej strony mierzyli i zaznaczali na ścianie miejsca mocowań. Wracając z pracy zatrzymałam się przy niej na chwilę by zobaczyć efekty działań obu panów. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie zrobili nic barierka jak była tak jest.

Może mało piekielne, ale uwierzcie takie drobnostki skutecznie potrafią uprzykrzyć życie lokatorom.

administracja

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 44 (126)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…