Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#56286

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia na jeden z wiodących tematów w kraju. Służba zdrowia.

Zdarzenie dla mnie w tamtym czasie traumatyczne. Po upływie lat kapkę mniej bolesne, to pomyślałam sobie, że umilę ludziom żywot i posieję goryczkę.

Trzy lata temu byłam w drugiej ciąży i jakoś tak nie za dobrze się czułam. Mówiąc delikatnie. Całe ciało miałam pokryte "pajączkami", rzygałam jak kot, nie byłam w stanie przełknąć niczego, ba, na sam zapach jakiegokolwiek jedzenia lądowałam w kiblu, w nabożnej pozie klęcznej ku czci muszli. Oprócz tego w gratisie zawroty i bóle głowy oraz zgaga niemiłosierna. No ale myślę, kurczę, ciąża w sumie nie choroba zdarzają się i takie kwiatki, nie ma co narzekać, szczególnie, że wizytu u Pana Profesora przez cholernie duże P kończyły się zawsze stwierdzeniem, że git totalny i nic tylko się radować. I żeby nie marudzić, on nie będzie badań zlecał, USG wyszło ładne, cyc- malina. No to się radowałam. Ale coś mnie jednak uwierało, gdzieś tak w podświadomości. Jakieś takie tajemnicze przeczucie. No ale nic, festyn z okazji Dnia Bełta trwał w najlepsze, a ja przekonana o kwalifikacjach/umiejętnościach/doświadczeniu Profesora łajałam się w myślach, żem starchajło, że paranoiczka po matce, że szukam dziury w całym. Małżon zręcznie i z zapałem łapał po nocach wymiociny w przeróżne miseczki, wiaderka co tam było pod ręką i jakoś to było.

No, ale w 25 tyg. nadszedł ten dzień, kiedy zabolało. Zgięło w pół i trzymało. Coś jakby w dole brzucha cisnęło i cisnęło, tak, że kroku nie było mi dane zrobić. Akurat tego dnia mój Profesor przyjmował pacjentki w przychodni to żeśmy się dowlekli. Profesor spojrzał na mnie z politowaniem i mówi, że histeria na ciążę źle robi i żeby nie przesadzać. Bo jak się jest w ciąży to nie ma mowy, żeby skakać przez płotki. To ja ten, dawaj, Profesorowi tłumaczę, że boli dostatecznie mocno żeby w przypływie stymulacji kory nadnerczy odgryźć mu to i owo jeżeli nie przyjmnie mnie już. Teraz. Pan Profesor z fochem, ale jednak się zgodził. Podsadził na fotelu, paluchem pogmerał w wiadomym miejscu i powiedział, że wszystko w porządku jest i mam do domu jechać, położyć się i niepotrzebnie się nie denerwować.

Nie chciało mi się z nim dyskutować, a tym bardziej niepotrzebnie wplątać się w morderstwo więc se poszłam w cholerę. Tjo znaczy, pojechałam do pani Doktor, późno już było (19:00 może) ale pani Doktor przyjęła mnie, bo na gębie miałam wypisaną prośbę o miłosierdzie. No dobra, boli, to od razu jedziemy z USG, nie ma się co szczypać. Doktórka przykłada ten sprzęt do brzucha i nieruchomieje. Dosłownie. Jakby ją przemalowiali na szaro. Pyta kto prowadzi moją ciążę, no to mówię, że Profesor. Aha. A co się dzieje. No... Czy ja regularnie na wizyty chodziłam do Profesora. No ta. Dzisiaj nawet nadprogramowo byłam ale kazał w podskokach s... tego, bo że histeryczką jestem. Aha. No ale co? Siedmioraczki, czy co kurde? Ki diabeł?

Pani prosi, żeby usiąść, spokojnie, mówi, że trzeba na konsultację, do specjalisty bo jest wada płodu ale ona pierwszy raz tak "na żywo" widzi to nie chce stawiać diagnozy. daje skierowanie do innego doktora z wieloma tytułami przed nazwiskiem. I żeby jak najszybciej. A teraz do domu, starać się zasnąć. No ta. Nie wiem co jest, jakaś wada wrodzona. Zajebiście. Ale myślę sobie, no są wady płodów, teraz medycyna taka wyczesana, nie będę histeryzować na zapas.

Pojechaliśmy do Doktora, przyjął patrzy na skierowanie i blednie. Tego malowali na biało. Pyta mnie czy wiem co jest na tym skierowaniu. Mówię, że połowicznie, a w zasadzie to wcale, bo Doktorka nie była pewna diagnozy to i pary z gęby nie puściła. Kazała do Doktora jechać. I otom jest. No, to proszę, na leżankę, brzuch odsłonić. Będziemy konsultować. Wystarczyło 30 sekund patrzenia w ekran, żeby Doktor był już pewien. No??!! W końcu dowiem się, ku... czy nie, bo zaczynam się czuć jak debil. Pan Doktor podaje szklanę wody, sadza na krzesłku i mówi:

Płód ma wady, które niestety nie rokują dobrze. Właściwie żadnych szans na przeżycie Doktor nie obserwuje. Płód nie wykształcił mózgu, ma jednokomorowe serce oraz wodobrzusze.
Pan Doktor pyta jak Doktórka mogła nie widzieć co się dzieje do 25 tygodnia ciąży??!!

Nastąpiło histeryzowanie właściwe. Trzęsawka. No wiadomo, co może czuć matka w takiej sytuacji.

Mówię, że to nie ona zje*ła tylko Profesor przez cholernie duże P. Doktor znów pobladł. Tym razem przez fakt (jak się później okazało), że Profesor to szef Doktora, dyrektor szpitala, w którym Doktor jest ordynatorem na jednym z oddziałów. Kicha.

Ja w rozpaczy. No bo co mi pozostało.

c.d.n.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 268 (354)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…