Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#56589

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Garaż podziemny. Od każdego chętnego na miejsce parkingowe pobierana jest kwota 40 euro miesięcznie, doliczana do kosztów wynajmu mieszkania, każdy użytkownik dostaje klucz do otwarcia bramy wjazdowej i numer miejsca parkingowego przypisany do tymczasowego właściciela. W garażu miejsc parkingowych znajduje się 100. Spółdzielnia, do której należymy posiada dwa bloki, łączna ilość mieszkań to 150. Ok., nie każdy ma auto, a Ci, którzy posiadają samochód, nie zawsze wynajmują miejsce parkingowe, mimo to wolnych miejsc do parkowania na dzień dzisiejszy jest brak. Wszystko jasne, proste jak budowa cepa. Tyle tytułem wstępu.

Od blisko roku opłacamy miejsce parkingowe, coby auto nie kwitło pod chmurką. Dotychczas nie napotkaliśmy żadnych problemów, no bo skąd? Aż do kilku dni wstecz.

Wracam z uczelni. Ładuję się do garażu, jadę na nasze miejsce parkingowe i... zastaję na nim jakieś inne zaparkowane auto. W okolicy kilka pustych miejsc, jednak wiedząc, że są przydzielone innym mieszkańcom, postanawiam na żadnym z nich auta nie stawiać. Stwierdziłam, że stanę tak, by intruza przyblokować. Napisałam dwie ładne karteczki, na każdej mój numer telefonu z prośbą o kontakt, gdyby intruz chciał jednak wyjechać i umieściłam je za wycieraczką parkującego i swoją.

Nie minęły 2 godziny, dostaję telefon. Jakiś (F)acet warczy na mnie, że zablokowałam mu wyjazd. Grzecznie (mimo podniesionego ciśnienia) tłumaczę, że za chwilę pojawię się w garażu. W razie czego Luby poszedł ze mną, wszak gościu nie brzmiał zbyt sympatycznie.

Wchodzimy, kierujemy się do 'miejsca zbrodni', po czym ciśnienie skacze mi jeszcze bardziej. Jegomość Intruz próbuje wyjechać. Nie mam pojęcia jak chciał to zrobić. Z jednej strony miał inny samochód, z drugiej też i raptem pół metra wolnego miejsca od dużego, betonowego słupa, z tyłu nasz samochód. Nic to.
Luby podchodzi. Ja wsiadam do auta i już mam zamiar odblokować wyjazd facetowi, gdy moim oczom ukazuje się wpieniony jegomość, skaczący z łapami do mojego męża. Mogłoby to wyglądać dość zabawnie, gdyby sytuacja była inna: gościu ok. 70 lat, chudziutki, niewysoki, ładujący się z łapami do dość rosłego, młodego faceta, a młody facet odsuwa się na tyle, ile to możliwe, coby starszemu panu jednak krzywdy jednym machnięciem nie uczynić.

Wyszłam z auta nie ruszywszy go. Facet po chwili ochłonął, ale nadal warcząc żąda przestawienia auta. Na pytania, dlaczego zaparkował na przydzielonym komu innemu miejscu, stwierdził, że on ma prawo tu parkować, bo naszego nazwiska nad numerem parkingu nie ma. My lekka konsternacja, ale cóż.. Pytamy zatem, skąd ma klucz do garażu. Odpowiedzi nie udzielił, jednak zaczął chlapać wyzwiskami jak dobrze doświadczony szewc.

Jako, że uparta jestem, stwierdziłam, że ok. Mnie nawet to miejsce za nim odpowiada, nie muszę wcale wyjeżdżać, pasuje mi taki postój. Mogę się co prawda ruszyć, pod warunkiem, że gościu wyjaśni nam skąd otrzymał klucz.
Facet nadal oburzony, jednak ostatecznie przyznał, że sąsiadka zostawiła mu klucze od swojego mieszkania na czas jej urlopu, do kluczy dołączony był oczywiście ten do garażu. Nic to, że sąsiadka obecnie porusza się innym środkiem transportu niż własnym samochodem, który to stoi i czeka grzecznie w garażu. Po wyjaśnieniach, Facet jakby się skruszył i obiecał więcej nie parkować na naszym miejscu. Odjechałam, facet wyjechał także, ja zaparkowałam, sprawy mogłoby nie być.

Wczoraj wieczorem sytuacja analogiczna do wyżej opisanej, tyle, że w okolicy nie ma żadnego wolnego miejsca parkingowego, a na naszym stoi znowu samochód jegomościa. Zaparkowałam tak samo, jak poprzednio, tym razem jednak pominęłam karteczki z numerem telefonu. Po chwili telefon... Jeden. Drugi. Piąty. Dziesiąty. Numer mi znany. Olewam wszelkie połączenia przychodzące od niereformowalnego. Wyciszam telefon, kładę się spać. Dzisiaj rano: 102 połączenia nieodebrane.

A gościu ma pecha. Nie ruszam się nigdzie - mam dzisiaj dzień wolny. :)

parking

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1586 (1628)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…