Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#57142

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Spośród wszystkich kandydatek nominowanych do tytułu Matki Dekady pierwszą nagrodę otrzymuje...

Pewna bardzo malownicza i rozrywkowa część Polski. Mieszkanie wynajmowane przez ludzi młodych, pracujących. Mieszkanie duże, więc i młodych dużo, coby zarobione pieniążki wydać na imprezy, a nie przepłacać za nocleg. Ogólny nieład (delikatnie mówiąc), chaos, z resztą - można sobie bez problemu wyobrazić jak wygląda mieszkanie, gdzie mieszka około 10 osób, z których większa część niezbyt lubi ład i porządek. Dla zobrazowania - tygodniowa, zaschnięta zupa w garnku nie jest dobrym powodem do tego, aby ten garnek umyć, a resztki keczupu na talerzu są przecież świetną popielniczką!
W takich miłych okolicznościach życie się toczy, ludzie chodzą do pracy, gotują, jedzą i śpią, a wśród tej radosnej gromadki mieszka sobie, dajmy na to, Kasia. Kasia jest osobą bardzo specyficzną. Posiada dwójkę dzieciątek w przedziale wiekowym 3-5 lat. Kontakt z nimi ogranicza się do rozmów telefonicznych 2, może 3 razy w tygodniu, wtedy, kiedy ona ma to ochotę. Ale to jeszcze nie jest piekielne. Czytając dalszą część historii przekonacie się o tym.
Kasia pracuje w branży rozrywkowej, głównie nocą. A wiecie co lubi robić w wolnym czasie? Głównie to spać, ale czasem też znajdzie czas na pójście na solarium. Ponadto Kasia lubi sobie wypić (zazwyczaj przed pracą) i czasem coś wciągnąć. Taki krótki opis wystarczy, aby większość z Was stwierdziła, że im dalej dzieci są od Kasi tym dla nich lepiej. Owszem, ale w tym miejscu zaczyna się 'wesoła' historia.
Pewnego pięknego dnia w mieszkaniu Kasia zjawia się z jedną, ze swoich pociech, a wraz z nią jej siostra, dajmy na to, Basia, która pełni tutaj funkcję opiekunki dziecka. Aby nie przedłużać napiszę tylko, że Basia wiele od Kasi się nie różni. Tutaj dowiadujemy się skąd wzięli się ci przybysze. Basia mieszkała ze swoim chłopakiem (mała dygresja na jego temat - wyszedł niedawno z więzienia) i robiła za opiekunkę dla dziecka Kasi. Jednak niezbyt dobrze im się układało -do tego stopnia, ze chłopak wyrzucił Basię z dzieckiem z domu. Kasia przygarnęła ich pod swój i 10 innych osób dach. Na początku wyglądało to tak, że większość im współczuła i wykazywała chęć pomocy, co oczywiście było przez obie wykorzystywane do granic możliwości. Ich opieka nad dzieckiem wyglądała tak, że Kasia przychodziła nad ranem i szła spać, Basia spała pół dnia, a dzieciak wstawał około 7-8 i robił co mu się żywnie podobało. Gdy budził swoją mamusię, słyszał od niej czułe - spierd****, po czym odwracała się na drugi bok i szła spać dalej. Basia robiła dokładnie to samo. Już w pierwszych dniach swojego pobytu dzieciak pochwalił się wszystkim swoim bogatym słownictwem. Co prawda słowo 'pszczółka' było dla niego za trudne, ale już cała gama przekleństw wychodziła mu niemalże perfekcyjnie. W sumie to nie ma się co dziwić, jak się chowa w takich warunkach... Bywały najróżniejsza sytuacje w czasie, gdy jego opiekunki spały. Darł różne ważne papiery, rozlewał lakiery do paznokci, jak to małe dzieci zostawione bez opieki. Po pewnym czasie lokatorzy powoli zaczynali mieć tego dość. Zapomniałam wcześniej dodać o notorycznych kłótniach sióstr i wzajemnych wyzwiskach. Średnio 2-3 razy w ciągu dnia. Oczywiście wszystko przy dziecku.
Aby przybliżyć relacje Kasi z dzieckiem przytoczę jedną sytuację.
Godzina około 10 rano. Kasia śpi oczywiście, dzieciaka energia rozsadza. Dopadł torebkę Kasi i wysypał jej całą zawartość. Wszystkie pudry, podkłady, cienie do powiek itp. były pięknie rozmazane na łóżku i na podłodze. Kasia, gdy się obudziła i zobaczyła tęcze ze swoich kosmetyków, wpadła w szał. Wstyd pisać to, co ona wtedy mówiła do swojego dziecka. Brzmiało to mniej więcej tak: "Ty mały kur** jeb*** sku******, jak ci zaraz pierd*** to się kur** zjeb***, ty pierdo*** mały kur** pedale. Wypier**** mi stąd, nie chce cię widzieć na oczy, jak stąd nie spier***** to cię kur** zaje***
Nie wymaga to komentarza. To było na porządku dziennym. Zapewne część z Was zapyta się czemu nikt z mieszkańców nie zgłosił sytuacji gdzieś do opieki społecznej. Każdy w miarę możliwości pomagał, ale też się bali, bo to były dziewczyny, które był zdolne do tego, aby się zaczaić gdzieś na daną osobę i wbić tej osobie nóż w plecy.
Po 3 tygodniach sytuacja stała się na tyle uciążliwa nie tylko dla współlokatorów, ale również dla sąsiadów, że właściciel dał tydzień czasu na wyprowadzkę dla piekielnych. Ich reakcja była też ciekawa. Zamiast podziękować lokatorom za pomoc w opiece i zacząć się zastanawiać nad zmianą lokum, one powiedziały, że się stąd nie mają zamiaru ruszyć. No cóż... Kolejne dni mijały, a było coraz gorzej. Bywały takie sytuacje, że Kasia prosiła jedną ze współczujących osób, chętnych do pomocy, aby chwilę zajęła się dzieckiem, w czasie gdy ona skoczy do sklepu, albo coś załatwić. Zwykle kończyło się to tak, że wyłączała telefon i szła na imprezę wracając następnego dnia koło 15… A dziecko? Czy to ważne… Jednej nocy siostry jak zwykle się pokłóciły. Kasia, zamiast do pracy, poszła w tango, a Basia w tym czasie spakowała siebie i dziecko i wróciła do kochającego chłopaka...
Na drugi dzień awantura, oskarżenia o uprowadzenie dziecka. Skończyło się na tym, że siostry jakoś się dogadały i było kilka dni spokoju. Ale sielanka nie mogła trwać zbyt długo. Po 3 dniach twarz Basi została przyozdobiona pięknym, fioletowym limo pod okiem i zapewne domyślacie się jak to się dalej potoczyło... Tak, Basia z dzieckiem znowu wróciła do mieszkania. Tylko, że teraz sytuacja stała się jeszcze bardziej piekielna. Kasia przez swoje wybryki została zwolniona z pracy i nie dostała wypłaty, a właściciel był nieugięty. Kasia chciała wcisnąć dziecko tatusiowi, ale on odciął się od wszystkiego. Awantury były coraz większe, Kasia nie dała się wyrzucić z mieszkania, wyrzuciła za to… Basię. Parę dni posiedziała z dzieckiem, a jej „opieka” wygląda tak, że niemal 24 godziny na dobę rozmawiała z dowolnymi chłopakami przez telefon, a dzieciak robił to samo to wtedy, jak mamusia spała. Przerywała rozmowy telefoniczne na upominanie „zejdź kur** z tej je***** szafki, bo ci zaraz przypier**** zasrańcu mały”.
W końcu przyszedł dzień, w którym właściciel osobiście pofatygował się, aby usunąć Kasię z mieszkania. Kasia oddała dziecko… Basi (ich relacje trudno jakkolwiek określić – w poniedziałek wyzywają się od najgorszych i wyrzucają wzajemnie z mieszkania, a we wtorek już zajmują się razem dzieckiem i już jest wszystko okej…), a sama wyprosiła jeszcze 2-3 dni, bo zrobiła z siebie bezdomną przed właścicielem. Basia w międzyczasie dostała zakaz przebywania w mieszkaniu. Wszyscy już powoli zaczęli oddychać z ulgą, ale…
Na drugi dzień Kasia bezczelnie oznajmiła lokatorom, że Basia się znów wprowadza z dzieckiem, tylko, żeby absolutnie nikt nie śmiał nic wspominać o tym do właściciela. Gdy Basia zjawiła się na mieszkaniu rozpętała kolejną awanturę. Skończyło się na tym, że właściciel przyjechał w asyście policji i piekielne już nie miały wyjścia. Musiały się wyprowadzić. Podczas procesu wyprowadzki groziły właścicielowi i wyzywały go i resztę lokatorów od najgorszych. Mało tego, Basia nawet dziecko napuszczała, żeby przeklinało do właściciela…
Ta historia mogłaby się zakończyć zupełnie inaczej, gdyby tylko Kasia okazała trochę pokory i wdzięczności za pomoc i w jakikolwiek sposób zajęła się SWOIM dzieckiem… Wszystkim jest szkoda tego dziecka, ale faktycznie w takiej sytuacji niewiele jesteśmy w stanie zrobić. Nikt nie ma pewności czy Kasia, albo Basia, albo ktokolwiek nasłany przez nie nie koczuje z nożem pod blokiem. One są zdolne do wszystkiego.
Tylko czemu jest winne takie dziecko?

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (52)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…