Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57548

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O kupnie samochodu przez kolegę, jego naiwnej żonie i piekielnej teściowej.

Jakoś przed ostatnimi świętami, odezwał się do mnie kolega (na potrzeby poniższego tekstu użyję jego drugiego imienia - Piotr) i poprosił o pomoc przy zakupie samochodu. Jako, że urodziło mu się drugie dziecko, jego dotychczasowy środek transportu w postaci auta segmentu B stał się nieco za mały.
Kolega wygrzebał w internecie samochód, który go interesował i chciał żebym z nim pojechał, aby go obejrzeć i w razie zakupu pomógł go doprowadzić do stanu bezpiecznego (fundusze pozwalały mu na zakup około 10 letniego samochodu).

Tutaj w kwestii wyjaśnienia - mój OMC (o mało co) Szwagier pracuje w sporej hurtowni motoryzacyjnej, dzięki czemu mam możliwość kupna części czy chemii motoryzacyjnej sporo taniej niż w sklepach, taniej niż na aukcjach internetowych i do tego z gwarancją (również oryginalności, bo z tym ostatnio różnie bywa). Poza tym mój wujek jest z zamiłowania mechanikiem (i fanatykiem starych polskich motocykli) i ma przy domowy bardzo zacnie wyposażony warsztat.

Tak więc wyposażeni w pożyczony od "fujka" miernik lakieru, moduł diagnostyczny i lapka, jedziemy obejrzeć wybrane przez Piotrka cudo. Samochód okazał się w przyzwoitym stanie, trochę zaniedbany pod względem estetycznym, ale sprawny, tak więc po lekkich negocjacjach, kolega stał się dumnym posiadaczem 12-letniego kombi klasy średniej.

Następnego dnia samochód ląduje u wujka w garażu, we trójkę ("fujek" nie mógł sobie odmówić tej przyjemności) rozbieramy pacjenta i przeprowadzamy diagnozę - płyny ustrojowe to wiadomo, że do wymiany, paski napędowe też - jak to w nowym-używanym, ale niestety wyszło, że spora część elementów zawieszenia też już do w pełni sprawnych nie należy, to samo w układzie kierowniczym i hamulcowym.
Napisałem do OMC Szwagra maila z listą potrzebnych części podałem, nr. VIN samochodu, kod silnika, rocznik - jako że niedziela to czekam do dnia następnego na odpowiedź.

Szwagier odpisuje - no niestety za wszytko wyszło sporo, bo ponad 3,5 tys., przekazuje info Piotrkowi - też szczęśliwy nie jest - liczył, ze kasy zostanie mu żeby zrobić jakieś fajne prezenty dla żony i dzieciaka, najmłodszej też trochę rzeczy by się przydało, a samochód trzeba jeszcze przerejestrować, ubezpieczyć, 2% podatku zapłacić i chciał jeszcze gaz wsadzić, bo 2-litrowy spory kombiak to się kropelką benzyny nie zadowoli. Tego samego dnia wieczorem decyzja - zamawiaj Vege te graty, bo jak od razu tego się nie zrobi, to się później będzie człowiek z tym bujał. Uzgodniłem z Piotrkiem, że ja za to zapłacę, a on mi odda jak się będziemy przy robocie widzieć.

Umówiliśmy się na sobotę, zrobiłem przelew, towar w piątek wieczorem OMC przywiózł, wszystko gra, dzwonię do Piotrka, mówię mu, że mam towar i fakturę i ile dokładnie wyszło, - Piotrek mówi OK, rano jak będę do Ciebie szedł wezmę kasę z bankomatu - spoko.

W sobotę rano Piotrek się spóźnia wpada zdyszany - "jego" bankomat jest "out of service", a jakby do kolejnego leciał to by się ponad godzinę spóźnił, a płacić od 3000 tys. prowizje to trochę dużo, przeprasza mnie i oddaje 5 stówek z końcówką, zgodnie z fakturą, z informacją, że resztę mi jutro podrzuci, albo zrobi przelew jak mu nr. konta dam - jak wolę. Mówię żeby mi w poniedziałek przelew zrobił, bo rzut beretem do mnie nie ma, szkoda czasu jak można to prościej załatwić.

Pojechaliśmy, robota w miarę poszła, "fujek" zadzwonił do swojego znajomego, i pojechaliśmy do niego ustawić geometrię, jak się spytaliśmy ile za to, to facet stwierdził, że wujek tyle razy, mu w warsztacie za browarek po robocie i "Bóg zapłać" pomagał, że niech go ręka Boska broni przed wzięciem jakichkolwiek pieniędzy od nas za 40 minut pracy - odzyskuję wiarę w ludzkość.

Wróciliśmy do domu już późnym wieczorem, przesłałem Piotrkowi sms'em swój nr. rachunku, w odpowiedzi dostałem "wielkie dzięki za pomoc, masz u mnie wielkie piwo :), w poniedziałek pierwszą rzeczą którą zrobię to przelew na ten rachunek.

W niedzielę do mnie dzwoni, po głosie poznaje, że coś jest nie teges, a znam człowieka od podstawówki i pyta się czy może mi tą kasę oddać później, jakoś po wypłacie, a jeżeli to możliwe w 2-3 ratach. Mówię mu, że nie za bardzo, że święta idą, a my nic nie mamy kupione i w tym momencie też już jedziemy na rezerwie..., bardzo przeprasza za sytuacje prosi chociaż o 2-3 dni...
O tym jak się rzeczy mają, poinformowałem swoją ślubną - zadowolona nie jest, nie chcemy ruszać "żelaznej rezerwy", ale może Piotrkowi jakaś poważna sprawa wyskoczyła, może coś z dzieciakami, w razie czego jest jeszcze karta kredytowa, którą bez kosztowo można w 2 miesiące spłacić. Piszę sms'a do niego, że chwilę się jeszcze mogę wstrzymać, ale dobrze by było żeby mi się do piątku określił, a po za tym znamy się nie od wczoraj i chyba w takiej sytuacji należy mi się wyjaśnienie w czym problem, może mogę jakoś pomóc, coś razem wykombinujemy. W odpowiedzi dostaję, że nie sprawa na telefon, żebym do niego podjechał.
No więc wsiadam w samochód jadę do Piotrka.

I tu znowu w kwestii wyjaśnienia - Piotrek z żoną (Elą - również dla potrzeb niniejszego tekstu) i teściową mieszka w domu zbudowanym przez dziadków żony - domek nie za duży, ale się mieszczą nie wchodząc sobie w drogę, teściowa ma swoją łazienkę, małą kuchnię, 2 pokoje, wszystko osobno zamykane na pięterku itp. Po ślubie Piotrek wziął spory kredyt na remont tego domu bo był on w stanie średnim (stare instalacje, nieocieplony, stare powypaczane okna itd), teściowa przepisała dom na młodych, ale kazała sobie podpisać tzw. dożywocie (czyli, że będzie tam mieszkać do końca swoich dni), niestety teściowa po jakimś czasie okazała się osobą nieodpowiedzialną i z wybiórczą pamięcią, dodatkowo miała nieciekawy wpływ na swoją córkę i wnuki. Ela nie za bardzo potrafiła powiedzieć matce "nie" tym bardziej, że od 10 roku życia była wychowywana tylko przez nią - akcja typu kupienie robota kuchennego za 4 tys., bo można w nim zdrowo i ekologicznie gotować dla dziecka i zażądanie zwrotu pieniędzy za niego. Jak odmówili, bo ich na takie rzeczy nie stać, odebrała sobie nie dokładając się do opłat przez ponad rok. Na stwierdzenie córki, że przeciąga strunę powiedziała jej, że ona nie powinna się w ogóle tym przejmować, bo to facet ma w domu zarobić na potrzeby i zachcianki żony i dzieci.

Jak napisałem wcześniej oboje uzgodnili, że jak po zakupieniu samochodu zostanie jakaś kasa, to trzeba kupić jakieś rzeczy dla małej, coś do świąt dołożyć, Piotrek żonie i starszemu jakieś lepszy prezenty chciał kupić.

Po dotarciu na miejsce dowiedziałem się, że żona Piotrka pochwaliła się matce, że resztę kasy z samochodu przeznaczają na święta i rzeczy dla małej i matka przez tydzień wierciła jej o to dziurę w brzuchu (nie po to się kupuje nowy samochód, żeby w niego kasę ładować, a jeśli nawet to ile, paręset złoty, no przecież nie więcej). W końcu Elka uległa i w czasie kiedy my żeśmy robili przy samochodzie, kartę w łapę i hulaj dusza piekła nie ma, w jedno popołudnie poszło ponad 6 tys. złotych. Przy okazji zakupów mamusia uszczknęła co nieco dla siebie, między innymi komóreczkę z topowej półki w niskim abonamencie i coś tam jeszcze, w każdym razie jak Piotrek wrócił do domu doszło do takiej awantury, że przyjechała Policja wezwana przez sąsiadów.

Piotrek kategorycznie zażądał zwrotu zakupów do sklepów. Teściowa powiedziała, że ona nie ma zamiaru niczego oddawać, to są już jej rzeczy, i nie powstrzymała się nawet przed szantażem emocjonalnym wobec własnej córki - w skrócie - ma wybierać albo matka albo mąż, a poza tym stwierdziła, że Piotrek jest chamem, sknerą, żałuje na własne dzieci i powinien się wstydzić, że one nie mogą sobie częściej pozwolić na takie zakupy ...
W tym miejscu teściowa nie skończyła jeszcze swoich popisów, schodząc po schodach usłyszała o czym rozmawiamy i wyskoczyła na mnie (może nie do końca dokładnie, ale sens oddany)
(TP) - teściowa Piotrka
(J -ja)
(E) - Ela
(P) - Piotr)

(TP) - To Pan był z zięciem po ten samochód?, to Pan doradził tego trupa kupić?!
(J) - Tak proszę Pani, a jak na ten wiek i cenę samochodu, to trupem bym go nie nazwał.
(TP) - Trup, proszę Pana, trup, za tyle pieniędzy to samochód powinien być jak nowy! A nie żeby w niego jeszcze pieniądze ładować. I to Pan Piotrusiowi te strasznie drogie części kupował, ciekaw jestem ile Pan z tego interesu ma.
(J) - Na razie proszę Pani to mam w plecy 3000, które Piotrek nie jest w stanie mi oddać nie ze swojej winy, a w stosunku do cen sklepowych to i tak jest o co najmniej 25% taniej.
(TP) - Na pewno, pewnie jak Piotruś sprawdzi to się okaże, że za 20% tej kwoty mógłby to wszystko kupić, Pan naciągnął mojego zięcia i na pewno nie bezinteresownie.
(J) - Proszę Pani, nie widzę sensu dyskusji z osobą, która nie ma w temacie bladego pojęcia.
(TP) - Przez Pańskie szemrane interesy ja omalże wczoraj zawału nie dostałam, Tu Policja wczoraj była przez Pana, przez Pana rozpadnie się małżeństwo mojej córki, bo Pan Piotrusia ...
(E) - Mamo, Vege jest kolegą Piotrka jeszcze z podstawówki, pomagał nam przy remoncie domu, Piotrek chciał go na świadka wziąć, obrażasz go.
(TP do córki) - Ciebie ten cwaniaczek też przekabacił, czym ja sobie na coś takiego zasłużyłam, własna córka przeciwko mnie...
(E) - Mamo, znowu zaczynasz swoje gierki...
(J) - Piotrze, nie mam zamiaru w tym uczestniczyć, zdzwonimy się i ustalimy co i jak, ale musimy to załatwić jak najprędzej.
(P) - Przepraszam cię za to, jutro się odezwę do ciebie.

Wychodząc zastawiałem się co "mamusia" tak z tym "Piotrusiem"..., co to za przedstawianie robiła. Wyjaśniło się dnia następnego, jak Piotrek do mnie zadzwonił - mamusia robiła szopkę, bo pod kopułką zaświtał jej pomysł, że może jak na mnie wyskoczy, to mi serce zmięknie i ja przynajmniej część długu Piotrkowi daruje.

Efekt końcowy jest taki, że podczas całych świąt mamusia siedziała sama, bo Piotrek z Elą i dzieciakami wyjechali do jego rodziców. Piotrek zmuszony został do wzięcia kredytu gotówkowego, żeby skończyć temat z samochodem (nie wszystkie zakupy dało radę oddać), kasę mi oddał w dwóch ratach (całość miałem na koncie przed nowym rokiem), mamusia za swoje akcje dorobiła się własnego licznika na wodę, energię i c.o, oraz drzwi zamykanych na klucz do części domu Piotrka i Eli.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 926 (1016)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…