Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57626

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak już kiedyś wspominałam pracuję jako instruktor narciarstwa. Opisywałam już piekielności z szkoleń indywidualnych, więc przyszła pora opisać jakie piekielności spotykają mnie i innych instruktorów prowadzących grupy dla dzieci. I nie, to nie dzieci są tu piekielnie (choć jedno się trafiło) tylko ich rodzice.

1. Szkoła organizuje dojazd na stok w postaci autobusu z miasta, ale oczywiście niektórzy rodzice wygodni muszą autem pociechę zawieźć, dlatego zawsze informuje ich, że o godzinie 9 z parkingu udajemy się na stok i o tej godzinie dzieci mają stać gotowe do wyjścia. Autobus przyjeżdża około godziny 8:45, więc dzieci w tym ja często stoją z 10 minut na mrozie, marznąc, czekając na resztę dzieciaków. Ale oczywiście rodzice muszą się spóźnić i przyjeżdżają na godzinę 9:00 z tym, że oni muszą jeszcze dziecku buciki ubrać, buźkę posmarować, narty naszykować przez co ja i inne dzieci marzniemy kolejne 10 minut. Po rozmowie z prezesem dostałam zezwolenie, że mam nie czekać - jest godzina 9:00 ja idę na stok i reszta mnie nie obchodzi. No niby wszystko spoko, tylko jeden problem. Dziecko, które się spóźni musi samo dojechać na stok (rodzice często nie potrafią jeździć) i to ja za nie odpowiadam, więc jak coś mu się stanie, to mi się za to oberwać może.

2. Zawsze na zajęciach mamy przerwy 30-minutowe. Dzieciaki mogą coś zjeść i zagrzać się, jednak czasem bywają sytuacje gdy temperatura spada do minus 20 i ciężko w 30 minut się zagrzać, więc niektórzy rodzice sami mnie proszą by zrobić 15 minutek dłuższą przerwę. No ale nie wszystkim się to podoba, bo inny rodzic uzna, że to strata czasu i mamy jeździć, bo jak nie to on pójdzie na skargę do prezesa. I co tu robić? Dać dzieciom marznąć czy zostać ukaranym?

3. Powrotu autobusem też nie są kolorowe, ponieważ wysadzamy dzieciaki na przystankach, na których powinni znajdować się ich rodzice (doskonale wiedzą o której godzinie mają tam się stawić). Niestety często się spóźniają przez co autobus musi stać na przystanku i czekać na rodzica (nie można dziecka zostawić samego bez opieki). Na ostatnim przystanku wysiadają wszyscy w tym instruktor, który czeka aż reszta dzieci zostanie zabrana. Rodzice doskonale o tym wiedzą i bywa tak, że po pociechę pojawiają się po jakiś 15 minutach, bo wiedzą, że on i tak zaczeka. Raz trawił się nawet przypadek, że 7-letniemu dziecku dano kasę na taksówkę by nią samo wróciło do domu, bo ojcu za trudno po nią przyjechać (sama mówiła, że tata w domu na nią czeka). Niestety dziecka w takim wieku puścić samego nie mogę, więc miałam do wyboru albo zadzwonić po policję lub zawieść ją własnym autem do domu.

stok

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 277 (347)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…