Po ulicy, przy której mieszka moja znajoma, plątał się dzień w dzień taki Burek. Sporych gabarytów psisko o smutnym wyrazie pyska. Bezpańskie, głodne.
Kiedy znajoma to zauważyła, częstowała go od czasu do czasu jakimś smakołykiem. Zaczęła nawet coraz częściej myśleć, że w sumie przydałby się jakiś zwierzak. Przedyskutowała sprawę z mężem i zgarnęła Burka do siebie.
Pies odżył, wyładniał i przywiązał się do nowych właścicieli. Można go było często zobaczyć hasającego po nowym podwórku.
Pewnego dnia znajoma zauważyła przez okno, ze przed ogrodzeniem stoją jakieś dzieci i zaczepiają psa.
- Azor! - wołały. - Azor!
Znajoma wyszła przed dom i zwróciła się do dzieci:
- Nie zaczepia się obcych psów, bo mogą ugryźć. Nie widzieliście tabliczki?
- Nie. On nie gryzie, proszę pani - odpowiedziała rezolutnie dziewczynka. - Bo ten pies to był kiedyś nasz. Nasz Azor.
- A proszę pani, możemy przychodzić do pani żeby się z nim bawić? - pyta chłopczyk.
Znajomą mało szlag nie trafił.
- Nie, kochani - powiedziała ozięble. - To już nie jest wasz pies. Ma nowe imię i nowy dom. I macie tu więcej nie przychodzić, żeby mu się nie mieszało w głowie.
Domyślacie się pewnie, jak to było. Dzieciaki były z bloku po drugiej stronie ulicy. Najprawdopodobniej dostały kiedyś szczeniaczka, taką fajną milutką zabawkę. No a szczeniaczki mają to do siebie, że rosną. Kiedy ze szczeniaczka zrobił się pies, zaradni rodzice połapali się, że nie mają miejsca na tak dużego zwierzaka; w związku z tym postanowili się go pozbyć. Najprostszym sposobem: przez drzwi.
Kiedy znajoma to zauważyła, częstowała go od czasu do czasu jakimś smakołykiem. Zaczęła nawet coraz częściej myśleć, że w sumie przydałby się jakiś zwierzak. Przedyskutowała sprawę z mężem i zgarnęła Burka do siebie.
Pies odżył, wyładniał i przywiązał się do nowych właścicieli. Można go było często zobaczyć hasającego po nowym podwórku.
Pewnego dnia znajoma zauważyła przez okno, ze przed ogrodzeniem stoją jakieś dzieci i zaczepiają psa.
- Azor! - wołały. - Azor!
Znajoma wyszła przed dom i zwróciła się do dzieci:
- Nie zaczepia się obcych psów, bo mogą ugryźć. Nie widzieliście tabliczki?
- Nie. On nie gryzie, proszę pani - odpowiedziała rezolutnie dziewczynka. - Bo ten pies to był kiedyś nasz. Nasz Azor.
- A proszę pani, możemy przychodzić do pani żeby się z nim bawić? - pyta chłopczyk.
Znajomą mało szlag nie trafił.
- Nie, kochani - powiedziała ozięble. - To już nie jest wasz pies. Ma nowe imię i nowy dom. I macie tu więcej nie przychodzić, żeby mu się nie mieszało w głowie.
Domyślacie się pewnie, jak to było. Dzieciaki były z bloku po drugiej stronie ulicy. Najprawdopodobniej dostały kiedyś szczeniaczka, taką fajną milutką zabawkę. No a szczeniaczki mają to do siebie, że rosną. Kiedy ze szczeniaczka zrobił się pies, zaradni rodzice połapali się, że nie mają miejsca na tak dużego zwierzaka; w związku z tym postanowili się go pozbyć. Najprostszym sposobem: przez drzwi.
dwunogi
Ocena:
565
(691)
Komentarze