Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#60862

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mówią na mnie "Pirat". Dlaczego? Bo straciłem w wypadku lewe oko.
"Wypadkiem" był wściekły atak naćpanego nożownika na koncercie.

Godzina 23.30, na scenie zespół hard-rockowy jako support. Mała sala, około 50 ludzi zrobiło z pomieszczenia puszkę sardynek, choć nikomu to nie przeszkadzało. Pogo przez drzwi wylatywało, "darcie ryja", zero kontroli, jednym słowem - to, co na koncertach najlepsze. I najgorsze. Padam z nóg, odchodzę na moment, zamawiam browara w barku. Po mojej prawej dosiada się długowłosy dryblas. Nie bierze niczego. Patrzy na mnie, wzrok wwierca mi się w czaszkę. O co ci chodzi, pytam się. Brak odpowiedzi, tylko ten wzrok. Źrenice wielkie jak oliwki, gość się czegoś nawąchał. Błysk w jego kieszeni. I nagle leżę na ziemi, twarz cała mokra, czerwona ciecz tworzy kałużę na ziemi. Dryblas leży na barze, trzymany przez ochroniarza, ktoś podchodzi, wyciera twarz z krwi. Nie ruszaj się, wszystko będzie dobrze, już jedzie karetka, policja.

Mija jakieś pół godziny. OIOM. Lekarz, wielki, twarz blada, kwadratowa, prawie jak Frankenstein. Tylko bolców zza uszu brakowało. Obok pielęgniarka, podobnej aparycji, postura "2mx2m". On patrzy się na mnie i mamrocze, ona patrzy na mnie i zszywa twarz, ja już nie patrzę, jedno oko krwią zalane, drugiego nie czuję w ogóle. Ból niewyobrażalny, chyba tylko piwo go wygłuszało, żadnych znieczulaczy, "bo alkohol źle się z tym łączy". Najgorsze pół godziny życia, myślę. Jeszcze nie wiedziałem, że dopiero się zaczyna.

Godzina 8.00. Budzę się, nie wiem gdzie. Dobre dziesięć sekund zajęło mi przebicie się przez kaca. Kolejne dziesięć - przypomnienie sobie koncertu. Bar, nóż, Frankensteiny dwa. Jeszcze dziesięć sekund i zdaję sobie sprawę z opatrunku na twarzy. Gdzie jest lustro, rozglądam się po pokoju, nigdzie nie ma. Nade mną przycisk, może kogoś wezwie, wciskam. Po 15 minutach przychodzi pielęgniarka. Tylko nie ona, nie ta ze wczoraj, o nie... "Czego", słyszę. Można jakieś lustro prosić. "Nie ma, zresztą pan ma się nie oglądać". Uuu... A co się stało takiego? "Nie ma oka, szrama przez całą twarz". O kacu zapomniałem, o koncercie zapomniałem. JAK TO NIE MA OKA!?

Mija miesiąc. Sąd okręgowy. Dryblas siedzi po prawej, na wprost sędzina. Twarz jak arbuz, włosy tłuste, do ramion, drugi podbródek, gdzieś tam się trzeci wyłania. Fuj. Po dwóch godzinach słownej bitwy większości sali z jej resztą, arbuz przemawia. Uniewinniony. Powód - niepoczytalność podczas incydentu. Takiej wściekłości nie czułem chyba nigdy. Jak to tak, że niby po białych prochach człowiek jest bezkarny?! "Sąd ucisza pana po raz ostatni". Noż k***a. Co to ma znaczyć. Dryblas miał dzianych starych, to mu załatwili prawnika najlepszego w mieście. Pewnie razem z "tajemniczą kopertą". W głowie burza, z przebijającym się "Przegrałem". Straciłem oko, i nie mogę nic z tym zrobić.

Witamy w dorosłym życiu. Chciałeś iść na koncert w 18 urodziny, to masz, co chciałeś, Piracie.

koncert

Skomentuj (57) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 544 (734)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…