Z tworzenia systemów informatycznych.
Dostaję zlecenie na stworzenie nowej funkcjonalności w systemie dla klienta. System ma dwa typy użytkowników: X i Y. W zleceniu znajduje się informacja, że funkcjonalność ma się nazywać Funkcjonalność X i ma być niedostępna dla użytkowników typu Y. Definicję klient dostarczy później.
OK, funkcjonalność wyceniona, czekamy na definicję.
Definicja przychodzi z tygodniowym poślizgiem - wynika z niej, że nowa funkcjonalność ma się nazywać Funkcjonalność Y i być dostępna tylko dla użytkowników Y.
Wysyłam pytanie do działu analizy i przełożonego - to jak w końcu robimy. Przez poślizg w jesteśmy w tyle z harmonogramem, muszę zacząć prace już albo się nie wyrobię - a system skonstruowany jest tak, że od tego muszę zacząć.
Decyzja - robimy według definicji. OK, niech będzie.
Godzinę przed terminem oddania na testy klient przysyła nową wersję definicji. I co? Ma się nazywać Funkcjonalność X i ma być dostępna tylko dla pewnego podtypu użytkowników typu X.
Przerabiam na szybko, siedzę godzinę dłużej w pracy.
Ale ale, nasz analityk twierdzi, że klient mu mówił, że on chce tą funkcjonalność mieć jeszcze dostępną dla pewnego podzbioru użytkowników typu Y. Tłumaczę jak krowie na rowie - że nijak nie wynika to ani z żadnego przysłanego dokumentu ani ze zdrowego rozsądku. Ale on gadał z klientem i on wie.
Żądam oficjalnego potwierdzenia.
Cisza do dziś.
Dostaję zlecenie na stworzenie nowej funkcjonalności w systemie dla klienta. System ma dwa typy użytkowników: X i Y. W zleceniu znajduje się informacja, że funkcjonalność ma się nazywać Funkcjonalność X i ma być niedostępna dla użytkowników typu Y. Definicję klient dostarczy później.
OK, funkcjonalność wyceniona, czekamy na definicję.
Definicja przychodzi z tygodniowym poślizgiem - wynika z niej, że nowa funkcjonalność ma się nazywać Funkcjonalność Y i być dostępna tylko dla użytkowników Y.
Wysyłam pytanie do działu analizy i przełożonego - to jak w końcu robimy. Przez poślizg w jesteśmy w tyle z harmonogramem, muszę zacząć prace już albo się nie wyrobię - a system skonstruowany jest tak, że od tego muszę zacząć.
Decyzja - robimy według definicji. OK, niech będzie.
Godzinę przed terminem oddania na testy klient przysyła nową wersję definicji. I co? Ma się nazywać Funkcjonalność X i ma być dostępna tylko dla pewnego podtypu użytkowników typu X.
Przerabiam na szybko, siedzę godzinę dłużej w pracy.
Ale ale, nasz analityk twierdzi, że klient mu mówił, że on chce tą funkcjonalność mieć jeszcze dostępną dla pewnego podzbioru użytkowników typu Y. Tłumaczę jak krowie na rowie - że nijak nie wynika to ani z żadnego przysłanego dokumentu ani ze zdrowego rozsądku. Ale on gadał z klientem i on wie.
Żądam oficjalnego potwierdzenia.
Cisza do dziś.
Ocena:
266
(366)
Komentarze