Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#61675

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Studia to podobno piękny czas... dopóki nie trzeba załatwić czegoś urzędowego. 3 dni trwała wojna między mną a COS- Centrum Obsługi Studenta w pięknym mieście w centralnej Polsce na literę Ł. Chciałam złożyć wniosek o stypendium a termin końcowy nieubłaganie się zbliżał.
Dzień 1 - Po 1,5h jeździe tramwajem dotarłam do miejsca docelowego. Odstałam swoje w kolejce i trafiłam na młodą panią blondynkę, która siedziała po prawej stronie zaraz od wejścia i zabijała wzrokiem zza lady. Wiedziałam, że nie mam dokumentu z Urzędu Skarbowego, ale wyczytałam, że można donieść dokumenty po terminie przynoszenia wniosków. Okazało się, że jestem w wielkim błędzie.
Piekielna Blondi[PB] - Jak pani tego nie ma, to niepotrzebnie pani przychodziła. Straciła pani swój czas, mój i tych ludzi w kolejce za panią. I to przez panią teraz ta kolejka dalej się tworzy.
Po takiej jakże delikatnej uwadze wyszłam. Pomijając fakt, że nie powinna tak się odezwać piekielne było też to, że rozmowa z PB trwała minutę. Rzeczywiście bardzo Ci ludzie ucierpieli.
Dzień 2 - Już z potrzebnym dokumentem wróciłam. Po kolejnym czekaniu w kolejce jak na nieszczęście na 3 panie trafiłam na PB. Zadowolona dałam jej papiery i z myślą, że to wszystko załatwię okazało się, że muszę potwierdzić, że tata nie pracuje i przynieść jego oświadczenie, że nie jest zarejestrowany w Urzędzie Pracy, zaświadczenie z UP, jego ostatnie świadectwo pracy oraz miałam wypełnić wniosek o ponowne przeliczenie dochodu. I wszystko to PB napisała na wniosku... Przez to musiałam wydrukować nowy wniosek i go przepisać. Z racji, że PB nie miała cierpliwości do ludzi i po moim zapytaniu gdzie znajdę wniosek o ponowne przeliczenie dochodu spiorunowała mnie wzrokiem i z oburzeniem zapytała, czy słucham tego, co ona do mnie mówi. Powtórzyła mi wszystkie dokumenty jakie mam przynieść, ale nie odpowiedziała na moje pytanie... Zrezygnowana znowu wróciłam z pustymi rękoma do domu. Stwierdziłam, że trzeba może zadzwonić do COS-u i poprosić o pomoc. Z racji, że po tych 2-ch dniach dostałam nerwicy, moja mama zadzwoniła w moim imieniu. Po rozmowie równie znerwicowana jak ja powiedziała, że nigdy nikt jej tak nie zjechał przez telefon. Oto co powiedziała do mojej rodzicielki:
- "Jak Pani śmie dzwonić w sprawie swojego dziecka, studenta, przecież student to osoba dorosła i sama załatwia swoje sprawy"
- "Na stronie wszystko się znajduje i ja nie mam teraz czasu, żeby z Panią to wszystko omawiać. Teraz dużo studentów i innych dzwoni, bo nie umieją czytać, a wszystko jest napisane" - po żmudnych godzinach czytania linijki po linijce znalazłam odsyłacz do kolejnego dokumentu i po kolejnych trzech stronach znalazłam wykaz dokumentów potrzebnych do złożenia wniosku o stypendium. Ale nigdzie nie było wykazu dokumentów potrzebnych do złożenia wniosku o ponowne przeliczenie dochodu.
- Jak wyżej opisałam, na stronie wszystko jest tak napisane, że ciężko to znaleźć i mama powiedziała, że nawet ona sama nie mogła tego odnaleźć (co jest prawdą). Piekielna Urzędniczka stwierdziła, że "wie Pani, nasi studenci wszystko z tej strony rozumieją i muszą rozumieć (bo są przecież NASZYMI studentami), tym bardziej, że są o wiele bardziej rozgarnięci w sprawach internetowych niż normalni ludzie, ale jak Pani chce to ja poświęcę swój czas i przeczytam i omówię z Panią cały wykaz dokumentów sylaba po sylabie"
- "W dodatku Pani i tak Pani nie połączyła się do odpowiedniego miejsca" - co najlepsze numer był brany z ich strony i było napisane, że zajmują się stypendium.
Dzień 3 - ostatni termin oddania wniosków - wyszukałam jakie dokumenty czasem potrzebują na innych uczelniach i obładowana w tekę przeróżnych papierów pojechałam tym razem z tatą. Gdyby nie jeden chłopak, który miał problem z wypełnieniem czegoś to trafilibyśmy do PB. Na nasze szczęście trafiliśmy na inną, nawet miłą panią. Okazało się, że z dokumentów, które pani PB podała potrzebne było: świadectwo pracy i wniosek. Z czego PB powiedziała, że świadectwo tylko z tamtego roku, a okazało się, że z tego też. Na szczęście wszystkie papiery miałam i okazało się, że dochód na osobę panie same przeliczają, a PB czekała na gotowe i nawet nie sprawdzała co dokładnie dałam i wpisałam. U tej drugiej pani wszystko zostało sprawdzone i obyło się bez problemów.
PS 1. Od Piekielnej Blondyny większość studentów wychodziła z kwitkiem tak jak ja, a dzisiaj widziałam, że u innych babek bez problemów pozałatwiali.
PS 2. Dziewczyna wyszła zapewne od PB, bo mówiła "ja wiedziałam, że tak będzie, bo ta baba taka jest".

Centrum Obsługi Studenta

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -13 (25)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…