Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#61689

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja którą opiszę wydarzyła się jakieś dwa tygodnie temu i aż sama nie wierzyłam w to co się dzieje. Jestem w ciąży, więc wiadomo, do ginekologa trzeba chodzić sprawdzać czy syn zdrowy rośnie :)
Tamtego dnia były niesamowite korki, więc do przychodni wpadłam jakieś 10 minut przed swoim terminem. Przed wejściem do lekarki, każda ciężarna idzie do położnej (a zarazem rejestratorki) na ważenie, badanie ciśnienia, sprawdzenie tętna dzidziusia. Pod rejestracją stało może z pięć kobiet, żadna w ciąży nie była, więc poprosiłam o przepuszczenie. Powiedziałam, że za chwilę mam wizytę, a muszę się zważyć itp, ok kobiety niechętnie ale przepuściły.

Weszłam do położnej/rejestratorki i pierwsza niespodzianka, nie ma mojej karty. Po kilku minutach poszukiwań znalazła się (ktoś włożył ją do szuflady z kartami kobiet "nie ciężarnych"). Zaczynamy ważenie, mierzenie, ciśnienie i pani stwierdza że mam tętno za wysokie. Zaczęła wypytywać o przyczyny, czy zmęczona, czy źle się czuję, no wiadomo, zwyczajna ludzka troska. Potem formalności poszły szybko, wpisanie wyników w kartę ciąży i mogę lecieć dalej.

Wyszłam na korytarz, ledwo zdążyłam zamknąć drzwi, kiedy dopadło mnie stado wściekłych bab. Że co ja sobie wyobrażam, że tu kolejka, że jak ja się mogłam wepchnąć, że z brzuchem to myśli że wszystko wolno, że one tu czekają i w ogóle to z mojej strony chamstwo i prostactwo że tyle tam siedziałam.
Hormony w ciąży robią swoje i się najzwyczajniej popłakałam. Babsztyle komentowały moje naganne zachowanie jeszcze jak wychodziłam od lekarki.

Ludzie no błagam, okazujcie minimum zrozumienia i cierpliwości.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 11 (69)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…