Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#62052

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uwielbiam ludzi którzy z niewiadomych przyczyn nie chcą brać odpowiedzialności za swoją pracę.

W samochodzie mojej lubej wyskoczył problem w postaci konieczności wymiany tylnych klocków hamulcowych.
Ze względów "logistyczno-czasowych" nie mogłem tego zrobić we własnym zakresie, zostaliśmy zmuszeni oddać samochód do "specjalisty". Wybór padł na warsztat o przysłowiowy "rzut beretem" od miejsca pracy żony.

Zadzwoniłem do gościa ustaliliśmy co i jak i za ile, i umówiliśmy się, że żona podrzuci samochód do niego, a jak ten będzie gotowy, to on ma zadzwonić do ślubnej. Wtedy ona wyskoczy na chwilę z pracy i go odbierze.

Żona oddała samochód na warsztat i w połowie dnia do mnie dzwoni, że dzwonili do niej od mechanika. Coś tam jeszcze wyszło przy tych hamulcach, żebym do nich zadzwonił, bo boi się, że chcą ją naciągnąć.
Dobra - dzwonię do faceta i dowiaduje się, że jeden zacisk jest uszkodzony, krzywo pchał klocek, w związku z czym tarcza jest krzywo zebrana. Trzeba zacisk regenerować i tarczę wymieniać. OK - mus to mus, znowu ustaliłem z gościem co i jak ustaliłem cenę i tym razem prosiłem o telefon do mnie jak samochód będzie gotowy to podjadę razem z żoną.

Facet zadzwonił, że samochód gotowy do odbioru, podjechaliśmy i tu zonk - kwota którą gość mi krzyknął jest o prawie 500 wyższa niż to co ustalaliśmy wcześniej. Pytam się gościa skąd ta kwota i tu się zaczyna opowieść, że regeneracja nic nie dała i trzeba było nowy zacisk zakładać. Przerywam gościowi i pytam co było z tym zaciskiem, aż tak źle, że kompletna regeneracja (bo na taką się umawialiśmy) nie usunęła problemu.

Odpowiedź, którą usłyszałem spowodowała, że ręce opadły mi do kostek - okazało się po rozebraniu, że zacisk w środku wygląda tak, że szansa na skuteczną naprawę była jak 1:10, mimo to panowie beztrosko i bezrozumnie wsadzili w niego nowe części i założyli na samochód.
Po tej odpowiedzi musiałem się trochę pozbierać i zadałem facetowi pytania: po co regenerowali zacisk, który się do regeneracji nie nadawał to raz, dwa - czemu w takiej sytuacji nie zadzwonili do mnie w celu ustalenia dalszego postępowania i poinformowania o kosztach - na obydwa pytania szanowany właściciel nie potrafił odpowiedzieć.

Dalej jest już tylko "ciekawiej" - pytam się faceta co to za cudo założył, skoro kosztowało ponad 600 (markowy tylny zacisk do samochodu mojej żony kosztuje w sklepie 250-300 złotych), a odpowiedzi które słyszę podniosły mi ciśnienie tak, że jeszcze chwila, a facet stał by się ofiarą mordu w afekcie i zbezczeszczania zwłok.
No więc tak:

a) facet założył najtańszy zacisk (firma, która zajmuje się regeneracją takich rzeczy jak właśnie zaciski czy przekładnie kierownicze, następnie pakuje je w swoje kartony i sprzedaje) - w życiu bym go nie założył do swojego samochodu.
b) gość policzył nam za regenerację zacisku (części i robociznę) - mimo że naprawa była nieskuteczna i nie powinna mieć miejsca stąd ponad 600 - nie wpadłbym na genialny pomysł, że można kogoś obciążyć za spartoloną robotę.
c) Na moje pytanie skąd cena zacisku (470 PLN) jak taki zacisk nie kosztuje więcej niż 230 w detalu usłyszałem, że cena jaką on ma z dostawcą to niech mnie nie interesuje, mnie obowiązuje cena z nim i to on ją ustala - tylko jakimś cudem jej nie ustalał.

W tym miejscu zaczęła się długa i nieprzyjemna pyskówka - facet nie chciał iść na żaden kompromis - ja nie miałem zamiaru płacić za jego czy jego pracowników niekompetencje (nieskuteczna i bezsensowna naprawa zacisku), dwa nie uzgadniał ze mną ani konieczności wymiany na nowy, ani tym bardziej ceny - bo nie zgodziłbym się na pewno na taką jakość, ani na taką cenę.
Dopiero perspektywa przyjazdu Policji (facet odmawiał wydania samochodu, a na pisemnym zleceniu naprawy widniała tylko wymiana klocków) ukróciła nieco cwaniactwo szanownego. Ustaliliśmy że dopłacę tylko różnicę pomiędzy ceną za regenerację, a kosztem zacisku (całe 50 złotych).

Facet na swoim cwaniakowaniu może stracić więcej niż mu się wydaje - firma gdzie żona pracuje u niego opony 2 razy w roku zmienia (mówimy o prawie setce samochodów), a ślubna pójdzie do faceta, który u nich opiekuje się flotą i porozmawia na temat "kompetencji" tego warsztatu.

Warsztat samochodowy

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 557 (605)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…