Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#62568

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W dniu wczorajszym oblewaliśmy na departamentowym piwie zakończenie projektu.
Jak to w takich sytuacjach śmichy-chichy, wspominki z realizacji, "przemówienie" Dyrektora - taka forma dodatkowego podziękowania ze strony firmy za pracę i wkład.
Po raz pierwszy w takim "evencie" brał udział nasz nowy kolega - facet dał się poznać z jak najlepszej strony, naprawdę takich ludzi to w obecnych czasach ze świecą można szukać - zaangażowany, chętny do pomocy, do uczenia się, bezproblemowy - razem ze swoim kierownikiem zastanawialiśmy co za głąb dał mu odejść z poprzedniej firmy.
Po paru piwach facetowi rozplątał się trochę język i po tym co nam opowiedział doszliśmy do wniosku, że debili naprawdę nie brakuje.

W swoim poprzednim miejscu pracy facet pracował od ponad 7 lat, z tego od ponad pięciu na tym samym stanowisku za te same pieniądze - każda próba przejścia czy awansu miała od razu ucinany łeb, bo jak się okazało dyrekcja uważała chłopaka za super-hiper specjalistę w swojej dziedzinie który kręci robotę za 2 inne osoby i którego nie ma kim zastąpić.

To może jak jestem taki super to jakaś podwyżka - no nie - na tym stanowisku to i tak masz świetną pensje, ale jak byś jakieś dodatkowe obowiązki wziął to może ... .
No chłopak wziął - sam pociągnął spory projekt, w domu zdalnie robił testy, pół roku minęło projekt oddany to i jego kierownik napisał wniosek o podwyżkę.
Kierownik wniosek uzasadnił i złożył do dyrektora - przez 9 miesięcy zawsze było coś, a to budżet, a to rezerwy, a to coś, a to sroś ..., ale zadziała Zasada Wingera - jeżeli zająłeś się czymś raz, zostałeś ekspertem w tej dziedzinie, oraz prawo Pinta - rób komuś uprzejmość a stanie się to twoim obowiązkiem.

Tak więc nasz nowy kolego był ciągle obarczany czymś dodatkowo co do jego zakresu obowiązków nie należało, a wniosek o podwyżkę wisiał w próżni.
Po w/w 9 miesiącach udał się do dyrektora z pytaniem jaka jest decyzja w sprawie jego wniosku bo on też musi widzieć na czym stoi. Dyrektor wił się jak piskorz, kombinował w końcu zdeklarował się, że do końca miesiąca chłopak dostanie odpowiedź.

W międzyczasie, na czymś naszemu bohaterowi się noga powinęła - kogoś w mailu nie dodał do informacji, kogoś trzeba było doinformować później (generalnie pierdółka). Dyrektor rozpętał o to III WŚ i wlepił chłopakowi naganę.
Po koniec miesiąca co chłopak usłyszał - jak podwyżka, człowieku naganę w aktach masz i podwyżkę chcesz.

Po tej pokerowej zagrywce dyrektora chłopak złożył do nas papiery i szybko zaproponowaliśmy mu pracę, naprawdę ciężko mi określić jak trzeba być ograniczonym żeby przez coś takiego stracić wartościowego pracownika.

Praca

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 844 (888)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…