Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#62611

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niechcący „wynegocjowałem” swojemu pracodawcy lepsze stawki, ale po kolei :).

Dzisiaj miałem spotkanie z jednym z podwykonawców, podjechałem do niego do biura z „papierkologią”, chwila rozmowy i nagle pada „Panie Vege dał by się pan namówić na lunch, ja stawiam …” – chwila zastanowienia – no dobra z kierownikiem zrobiliśmy deal, że z papierami pojadę, ale do firmy już nie wracam, to i tak z czasem jestem do przodu, w sumie trochę głodny jestem - „ Nie ma problemu Panie Sławku, ale każdy płaci za siebie …”
W sumie zaciekawiło mnie skąd u pana Sławka nagle taki „biznesowy bon-ton”

Poszliśmy do pobliskiej knajpki, każdy zamówił na co ma ochotę. Pan Sławek „z pewną taką nieśmiałością” zaczyna się dopytywać, czy w najbliższym czasie jakiś zleceń nie będzie, żeby o nim pamiętać przy zapytaniach ofertowych, on nam da preferencyjne stawki, z nami mu się zawsze świetnie współpracowało …

Pytam się faceta co się nagle odmieniło, bo ostatnio dał nam odpowiedź, że jest zaangażowany w duże zlecenie, a nie chce się podejmować czegoś gdzie nie ma 100% pewności, że będzie w stanie się wywiązać, że uczciwe nas uprzedzał, że będzie średnio dostępny …, a tu taki zwrot o 180 stopni.

W tym miejscu pan Sławek „jednym przyłożeniem” dopił ½ piwa które miał w szklance i odpowiedział.

„Panie Vege z tym zleceniem co Państwu pisałem to ja myślałem, że Pana Boga za nogi chwyciłem, jak by to mi wypaliło to po tym projekcie ja bym mógł na spokojną emeryturę iść, ale z takimi sku……mi się nie da współpracować”.

Powiem szczerze, że w tym momencie trochę mi szczęka opadła bo od faceta w życiu gorszego wulgaryzmu niż „do diabła” czy „do cholery” nie słyszałem, a gość z branży „około budowlanej”.

Pan Sławek kontynuuje – „Panie Vege, ja myślałem, że to poważna firma z renomą mi to zleca, a to się okazało, że to jakaś firma córka, powołana do konkretnego projektu, na miejscu sami podwykonawcy nikt nic nie i każdy struga głupka.
Realizacja 200 km od Warszawy, ja ich informuje, że ja w takim razie coś muszę pracownikom wynająć, jakieś miejsce gdzie by mogli sprzęt cały trzymać. Oni mi na to, że nie oni mi wszystko zapewnią pracownicy będą mieli miejsce w hotelu pracowniczym wszystko miało być załatwione po Bożemu – ja to wszystko w umowie mam.
I co wysłałem 2 pracowników na pomiary - cały bus sprzętu. Dojechali na miejsce pytają się gdzie mogą sprzęt rozładować i kierownik im pokazuje jakąś szopę na klepisku gdzie ciągle ktoś wchodzi i wychodzi i oni tam mają sprzęt za kilkaset tysięcy trzymać?
Zadzwonili do mnie ja tego całego dyrektorka co z nim umowę podpisywałem, ten głupka rżnie - coś ma załatwiać, coś wyjaśnić i brak odzewu.
Jeden stał pilnował samochodu drugi się przeszedł po obiekcie – tam prawie nic nie gotowe i jeszcze długo gotowe nie będzie. Ja w umowie mam wpisany nieprzekraczalny termin i kary za opóźnienia, znowu do mnie dzwonią ja im mówię żeby przenocowali, zrobili rozpoznanie – nic na gębę wszystko na piśmie, na noc niech załatwią jakiś parking strzeżony i jutro niech wracają”.

Robi się coraz śmiesznej, w tym miejscu usłyszałem clou – Pan Sławek kontynuuje
„Z tym noclegiem dla pracowników to dopiero jazda – chłopaki się pytają gdzie ten hotel pracowniczy?, a ten kierownik robi wielkie oczy, bo nie ma gdzie swoich chłopaków położyć spać, żadnego hotelu nie ma tylko kwatery z piętrowymi łóżkami i moim zaproponował nocowanie w przyczepie kempingowej bez prądu i wody, jeszcze z informacją żeby po nocy nie wychodzili bo psy są spuszczane … .
Chłopaki dzwonią do mnie z pytaniem czy mają wynajmować gdzieś pokój na noc czy wracać do Warszawy. Kazałem im szukać hotelu ze strzeżonym parkingiem, znowu dzwonię do tego całego dyrektora wyłuszczam mu że to jest niepoważne i co słyszę w odpowiedzi – jak żeś Se pan królewiczów pozatrudniał to zapewniaj im pan królewskie warunki pracy we własnym zakresie.
Panie Vege całą noc nie spałem, punkt 6 następnego dnia dzwonię do chłopaków, żeby sprawdzili czy ze sprzętem wszystko OK.
Chłopaki pół segregatora uchybień w stosunku do tego co w umowie miało być zrobione wypisali, także umowę wypowiedziałem bez żadnych konsekwencji, ale nie tylko wam powiedziałem, że nie mam mocy przerobowych i teraz szukam na cito zleceń.

Napiszę szczerze, że długo mi po tej opowieści szczęka wracała na normalną pozycję, a tekst o „królewiczach …” rozwalił mnie na atomy – ot „kapitalysty” pełną gębą.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 668 (726)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…