Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63859

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Jestem nauczycielką angielskiego w szkole podstawowej. Miałam problem z jedną uczennicą, nazwijmy ją Paulina.
Paulina uczęszcza do klasy II, praca na tym poziomie nie jest szczególnie intensywna, jest to w większości rozbudowanie i utrwalenie informacji poznanych w klasie I.

Paulina miała jednak trudności w nauce, wynikające w dużej mierze z braku umiejętności koncentracji na jednym zadaniu, częstym braku podręczników czy zeszytu na lekcji, ogólnym gadulstwie i niechęci do wykonywania zadanych prac.

Poprzez dzienniczek ucznia wielokrotnie próbowałam skontaktować się z mamą Pauliny (MP), by omówić problem i wypracować sposoby poprawienia sytuacji(przy każdej okazji dajemy rodzicom do zrozumienia, iż my, nauczyciele, jesteśmy otwarci na propozycje spotkań, często czekamy po lekcjach, lub przychodzimy grubo przed pracą, by można było się spotkać w terminie dogodnym dla rodziców często gęsto pracujących całe dnie).
Przez dwa miesiące mama dziewczynki ignorowała moje wpisy, następny miesiąc konsekwentnie przychodziła w trakcie lekcji. Wiadomo, że nauczyciel klasy nie zostawi i nie pójdzie sobie rozmawiać, prosiłam więc ją o wyznaczenie terminu w dzienniczku.
Spotkałam się z tą panią (W KOŃCU) na początku grudnia.

Na wstępie wypaliła: - Ja się nie będę uczyła języków obcych, nie mam takiego obowiązku!
Ja: - Oczywiście, że nie. Ma jednak pani obowiązek zapewnić swojemu dziecku pomoc w nauce z swojej strony.
MP: - Ale ja nie znam i nie muszę znać innego języka!
Ja (jeszcze cierpliwie): - Ma pani rację. Ale na poziomie klasy drugiej wiele tematów skupia się jedynie na słowach, co miesiąc poznajemy nie więcej, niż pięć do dziesięciu nowych słów, jestem pewna, że nie sprawiłyby one pani problemu, zwłaszcza, że w podręcznikach wszystko jest bardzo klarowne.
MP: - Ale moje dziecko ma awers do nauczyciela i ona nie chce się uczyć, wcale jej się nie dziwię! Poza tym, czemu pani mówi, że tylko moje dziecko ma problemy!

Wkurzył mnie agresywny ton tej pani, ale z doświadczenia wiem, że nauczyciel powinien trzy razy pomyśleć przed wypowiedzią.

Ja: - Droga pani, nie mogę i nie chce rozmawiać z panią o ewentualnych problemach innych uczniów z tej klasy, gdyż nie jest to pani sprawa, a sprawa ich rodziców. Nie jest pani odpowiednią osobą do rozwiązania problemów Jasia czy Kasi, a własnego dziecka.
MP: - Ja tego tak nie zostawię!

Na następnej lekcji Paulina odmówiła wykonywania zadania i wyjęła sobie lalkę, która bawiła się, mimo moich próśb i poleceń. Wpisałam więc uwagę do dzienniczka. Tydzień później owa pani wparowała do szkoły, krzykiem zarzuciła mi, iż szkaluję i gnębię jej córkę, przy czym ona nie wierzy w żadne moje słowo. Wrzeszczała, iż na moim przykładzie można reportaż o wrednych nauczycielach zrobić, ona mnie sprawdza w internecie, co mogę, a czego nie, i będzie mnie miała na oku. Nie dała sobie nic powiedzieć, odwróciła się na pięcie i wyszła ze szkoły.
Dziewczynka dalej nie uważa na lekcjach, często bawiąc się pod ławką.
Z niektórymi ludźmi nie da się dogadać.

EDIT: w odpowiedzi na powtarzające się komentarze: z wychowawcą dziewczynki jestem w kontakcie cały czas, na bieżąco omawiamy sytuację. Na innych lekcjach również pracuje dosyć niechętnie. Dziewczynka została skierowana na badania psychologiczne, lecz MP powiedziała mi wprost, że najprawdopodobniej nie pójdą do psychologa, bo nie ma czasu.

szkoła

Skomentuj (70) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 518 (594)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…