Coś na temat tolerancji wobec homoseksualistów.
Studiuję zaocznie, uczęszczając to dość licznej, bo 30-osobowej grupy ćwiczeniowej. Wśród studentów jest ON, fan Boy Georga, facet który strojem, gestykulacją i wymową krzyczy wręcz "Uwaga, jestem gejem!". Nic to złego, powiecie. I racja. Do czasu.
Polska wersja pana Jurka uwielbia wmawiać każdemu, kto odmówi mu pożyczenia notatek/odpisania zadania/usprawiedliwienia go przed profesorem z powodu kolejnej nieobecności na zaliczeniu - że jest homofobem. Jeśli chłopak heteroseksualny odmówi mu przyjęcia zaproszenia na kolację - jak najbardziej także zalicza się do haniebnego grona "ograniczonych umysłowo, zamkniętych na nowości, niepostępowych członów".
Nasz wizjoner potrafi godzinami opowiadać, jak to wszystkiego trzeba w życiu skosztować, jak to on czuje się w głębi duszy artystą, gdyż pisze poematy i jest wielkim melomanem (płacze zawsze przy piosence My heart will go on) co też wskazuje na jego wyjątkową wrażliwość i potrzebę twórczości.
To on udupił całą grupę, obrażając profesora (naprawdę w porządku człowieka), z chorego powodu.
Otóż historyk odmówił przygotowania specjalnego działu, dotyczącego rozwoju homoseksualizmu w Europie (cokolwiek by to miało znaczyć). Nasz cudowny kolega uznał to za akt homofobii, i przy całej grupie zagroził, że pójdzie z tym do lokalnej gazety.
Profesor się wściekł i specjalnie dla nas jako dodatkową i obowiązkową formę zaliczenia nakazał przygotować co najmniej 50-stronną pracę na temat postrzegania homoseksualizmu na przestrzeni wieków i początkach legalizacji związków homoseksualnych. Podparciem pracy ma być co najmniej 10 książek.
Kolega nadal ma się świetnie i czuje się bohaterem, który uczy nas tolerancji i "rozszerza wizję świata".
Studiuję zaocznie, uczęszczając to dość licznej, bo 30-osobowej grupy ćwiczeniowej. Wśród studentów jest ON, fan Boy Georga, facet który strojem, gestykulacją i wymową krzyczy wręcz "Uwaga, jestem gejem!". Nic to złego, powiecie. I racja. Do czasu.
Polska wersja pana Jurka uwielbia wmawiać każdemu, kto odmówi mu pożyczenia notatek/odpisania zadania/usprawiedliwienia go przed profesorem z powodu kolejnej nieobecności na zaliczeniu - że jest homofobem. Jeśli chłopak heteroseksualny odmówi mu przyjęcia zaproszenia na kolację - jak najbardziej także zalicza się do haniebnego grona "ograniczonych umysłowo, zamkniętych na nowości, niepostępowych członów".
Nasz wizjoner potrafi godzinami opowiadać, jak to wszystkiego trzeba w życiu skosztować, jak to on czuje się w głębi duszy artystą, gdyż pisze poematy i jest wielkim melomanem (płacze zawsze przy piosence My heart will go on) co też wskazuje na jego wyjątkową wrażliwość i potrzebę twórczości.
To on udupił całą grupę, obrażając profesora (naprawdę w porządku człowieka), z chorego powodu.
Otóż historyk odmówił przygotowania specjalnego działu, dotyczącego rozwoju homoseksualizmu w Europie (cokolwiek by to miało znaczyć). Nasz cudowny kolega uznał to za akt homofobii, i przy całej grupie zagroził, że pójdzie z tym do lokalnej gazety.
Profesor się wściekł i specjalnie dla nas jako dodatkową i obowiązkową formę zaliczenia nakazał przygotować co najmniej 50-stronną pracę na temat postrzegania homoseksualizmu na przestrzeni wieków i początkach legalizacji związków homoseksualnych. Podparciem pracy ma być co najmniej 10 książek.
Kolega nadal ma się świetnie i czuje się bohaterem, który uczy nas tolerancji i "rozszerza wizję świata".
uczelnia
Ocena:
959
(1113)
Komentarze